To były trzy tygodnie wyjątkowo intensywnych zmagań w ramach VALORANT Champions 2022. Widzowie uświadczyli wielu niespodzianek, sukcesów, porażek, skandali oraz łez szczęścia jak i smutku. Prawdziwa kwintesencja esportu. Wszystko sprowadziło się do meczu między LOUD, a OpTic Gaming. Finału, który bacząc na rozwój fazy play-off, po prostu musiał to wszystko zakończyć.
Po dwóch dniach od ostatniej konfrontacji LOUD i OpTic ponownie się ze sobą spotkały. W piątek stawką było miejsce w głównym finale, ale teraz walka toczyła się w zasadzie o wszystko - trofeum, pieniądze i chwałę zwycięzców VALORANT Champions 2022. Tę kwestię miała rozstrzygnąć pięciomapowa seria. Pierwszy zespół z trzema punktami mapowymi wygrywa.
Serię rozpoczął wybrany przez LOUD Ascent. OpTic zagrało naprawdę dobrze w obronie. Mimo przegranej rundy pistoletowej Amerykanie szybko przejęli prowadzenie. Schody zaczęły się w trakcie drugiej połowy. Choć OpTic miało w swoich rękach pokaźną przewagę, tak pojawiły się błędy w koncentracji i sporo przegranych, prostych scenariuszy. W efekcie zrobiło się bardzo wyrównanie i potrzebna była dogrywka - a nawet dwie. I tu znów OpTic zabrakło spokoju. W dodatkowej części mapy musieli gonić za wynikiem. Raz uratowało ich świetne zagranie indywidualne Jaccoba "yaya" Whiteakera, ale bolesna wpadka w sytuacji 1v1 Austina "crashiesa" Robertsa i fatalna dyspozycja Victora "Victora" Wonga pogrzebały nadzieje OpTic na pierwszy punkt mapowy. To LOUD wyszło na prowadzenie.
W trakcie veta map mogło zdziwić, że LOUD pozwoliło OpTic na wybór najmocniejszej mapy - Binda. Brazylijczycy próbowali chwycić byka za rogi, ale im się to nie udało. Druga plansza przebiegła bardzo liniowo. Poza spektakularnym clutchem Ericka "aspasa" Santosa LOUD w zasadzie nie miało nic do gadania. Duet "yaya" z Jimmym "Marvdem" Nguyenem poprowadził OpTic do wyrównania - obydwaj panowie zdobyli po 18 eliminacji.
Trzecia mapa - Breeze - okazała się prawdziwym dreszczowcem, thrillerem, ale i gwoździem programu finałowego spotkania. OpTic ponownie zaliczyło genialny start, ale tym razem nie udało im się dowieźć prowadzenia do połowy. LOUD wyrównało bowiem stan rywalizacji na półmetku planszy. Po zamianie stron niebywałą skuteczność pokazywał "aspas". Snajper ratował kolegów z opresji raz za razem, co sami potem przyznali na konferencji pomeczowej. Być może gdyby nie dyspozycja Santosa, byłoby pozamiatane, a tak ponownie drużyny spotkały się w dogrywce. A w zasadzie dogrywkach, bo tych tym razem było aż trzy. OpTic ponownie zaczęło się chwiać. Zawodzili pojedynczy gracze, podczas gdy w LOUD cały skład mocno wyrównał swój poziom. I właśnie ta drużynowa gra pozwoliła Brazylijczykom zgarnąć mapę na swoje konto.
OpTic dwa razy brutalnie odbiło się od ściany. Gdyby nie detale i brak dopięcia pojedynczych rund na ostatni guzik, mecz mógłby się skończyć rezultatem 3:0 dla Amerykanów. Tymczasem przegrywali, a kolejne potknięcie oznaczało definitywny koniec. Psychika zespołu nie wytrzymała. Haven stał się prawdziwym polem do popisu dla zawodników LOUD. O ile w pierwszej połowie OpTic jako tako dotrzymywało tempa rywalom, tak druga zupełnie przebiegła pod dyktando Brazylijczyków. Amerykanie nie zdobyli już nawet punktu, a piękną laurkę LOUD wystawił Felipe "Less" Basso, zdobywając ace'a.
Tym samym LOUD domknęło serię wynikiem 3:1, ponownie pokonując odwiecznego rywala. To wielki sukces brazylijskiego esportu. Przesąd "aspasa" z kupowaniem kolejnych pluszowych maskotek psów po wygranych meczach zadziałał. Po ostatniej rundzie na scenie nie zabrakło emocji. LOUD wykonało kawał dobrej roboty, przegrywając tylko jedną mapę na przestrzeni całych play-offów.
Więcej treści esportowych na Gazeta.pl.
OpTic było zdruzgotane. Na konferencji zawodnicy nie ukrywali frustracji, choć złość czuli chyba tylko do samych siebie. Na pytanie redaktora Sport.pl, o przyczyny tak dużej nieskuteczności w dogrywkach, Pujan "FNS" Mehta wypowiedział się na temat słabej gry granatami i niewykorzystywaniem właściwie umiejętności poszczególnych postaci.
Mogliśmy być dużo lepsi. Potrafiliśmy zgarniać otwierające eliminacje. Mimo wszystko nie umieliśmy grać frag za frag, wykorzystywać przewagi i grać lepiej granatami. Nie możesz być tak niepewny przeciwko tak renomowanej ekipie.
Mehta pochwalił jednak przeciwników, uznając ich wyższość i zaznaczając rozwój LOUD na przestrzeni ostatnich miesięcy.
Zdecydowanie się poprawili. Kiedy pierwszy raz się z nimi mierzyliśmy, nie mieli tyle doświadczenia. Pod tym kątem mocno nadrobili różnicę, co pokazali w dogrywkach. Nie ujmując im, myślę że sami przegraliśmy dogrywki na własne życzenie. Są jednak mocnym zespołem i zasłużyli na ten tytuł, zwłaszcza grając pod taką presją.
Wygrywając VALORANT Champions 2022, LOUD zainkasowało 300 tysięcy dolarów. Na konto OpTic wpadnie połowa tej kwoty, a więc 150 tysięcy dolarów. Trzecie miejsce na mistrzostwach zajęło koreańskie DRX, a czwarte europejski skład FunPlus Phoenix.
Komentarze (1)
Przesąd Brazylijczyków zadziałał. LOUD zwycięża w VALORANT Champions 2022