• Link został skopiowany

"Oskubane pekińskie kaczki". Niemcy zdruzgotani wynikiem ich skoczków na IO

Wielki smutek, złość i rozczarowanie. Takie słowa najlepiej oddają to, co przeżywają niemieccy skoczkowie. Trener Stefan Horngacher wie, że jego zawodnicy kompletnie zawiedli. Niemiecke media też czują dużą gorycz. - Wychodzę z założenia, że albo zdobędę medal, albo przestaje być istotne, czy jestem czwarty, ósmy, czy 25 - mówi Markus Eisenbichler.
Stefan Horngacher
screen Eurosport

Co to był za szalony konkurs. Złoto olimpijskie zgarnął Ryoyu Kobayashi (Japonia), srebro Manuel Fettner (Austria), a brąz Dawid Kubacki. Zawiedli reprezentanci Niemiec. Najlepszy z nich okazał się Constantin Schmid, który zakończył konkurs na 11. miejscu. Sensacją jest fakt, że Karl Geiger, czyli lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, zajął dopiero 15. lokatę. A szósty w "generalce" Markus Eisenbichler nawet nie awansował do finałowej serii. Niemieckie media oraz sami reprezentanci mocno przeżyli niedzielny konkurs.

Zobacz wideo Polski skoczek analizuje buty polskich skoczków [Sport Live #9]

- Oglądaliśmy rozczarowane twarze niemieckich skoczków, bo nasz kwartet nie zdołał zdobyć wyczekiwanego medalu. Medalu szczególnie brakuje Geigerowi, który miał być jednym z faworytów. Ale on i Eisenbichler mieli pecha do warunków w pierwszej serii. Zresztą, nie tylko Niemcy. Dla Halvora Egnera Graneruda i Mariusa Lindvika z Norwegii marzenia o medalu skończyły się już po jednym skoku. Pocieszenie jest takie, że już w poniedziałek mamy szansę na lepszy wynik. Zawody drużyn mieszanych to dla nas szansa na medal. Niemcy wygrywali tę konkurencję cztery razy z rzędu na mistrzostwach świata - czytamy w "Kickerze". W tym artykule cytowany jest także Eisenbichler. 

- Zająłem 31. miejsce, ale szczerze mówiąc nie ma to dla mnie większego znaczenia. Wychodzę z założenia, że albo zdobędę medal, albo przestaje być istotne, czy jestem czwarty, ósmy, czy 25. W przeszłości ze złości pewnie, bym wyrzucił narty do śmieci. Teraz staram się zachowywać spokój - powiedział niemiecki skoczek.

Natomiast portal www.sport.de cytuje Geigera. - Nie wiem, w czym tkwił problem. To najbardziej gorzki moment tego sezonu. Myślę, że po prostu nie złapaliśmy odpowiedniego rytmu. Motywacja była odpowiednia. Włożyłem wszystkie swoje jaja do jednego koszyka i liczyłem, że się uda. Na mistrzostwach świata też postawiłem wszystko na jedną kartkę i to zadziałało - mówił Geiger, posiadacz pięciu złotych medali mistrzostw świata, licząc konkursy drużynowe i zawody na mamuciej skoczni.

O co chodzi z jajami i koszykiem? To przysłowie, które mówi o tym, że nie należy koncentrować wszystkich wysiłków w jednej sprawie, bo wtedy wszystko można stracić. Serwis www.sport.de barwnie opisuje niemiecką kadrę, która miała być "dumnie startującymi orłami", a wyglądała niczym "oskubane pekińskie kaczki".

A co miał do powiedzenia Stefan Horngacher?

Były trener Polaków, a obecny szkoleniowiec Niemców, przyznał, że początkowo był dobrej myśli. - Skocznia w Pekinie przypomina ultra nowoczesne ufo. Ale muszę przyznać, że pierwsze wrażenie było naprawdę pozytywne. Każdy niemiecki skoczek był szczęśliwy, że może tu skakać. (...) Wniosek po zawodach nie jest pozytywny, bo nie walczyliśmy o medal. To były nieprzewidywalne zawody. Potrzebowaliśmy cudu po pierwszej serii - stwierdził trener Stefan Horngacher.

Więcej o: