Iga Świątek od kilku dni jest w Paryżu, gdzie przygotowuje się do Roland Garros 2025. Mistrzyni tego turnieju z lat 2020, 2022, 2023 i 2024 tym razem nie uchodzi za tak wielką faworytkę, jak w poprzednich sezonach.
Świątek w bieżącym roku notuje wyraźnie słabsze wyniki. Po tym jak z turnieju WTA 1000 w Rzymie odpadła już w trzeciej rundzie (przegrywając z Danielle Collins) spadła z drugiego na piąte miejsce w rankingu WTA. W Rzymie, na swej ulubionej mączce, broniła wielu punktów, bo rok temu tamtejszy turniej wygrała. Tytułu i wielu punktów będzie też broniła w Roland Garros. Ale dużo ważniejsze od punktów i rankingów jest to, co Świątek pokaże na korcie. Wszyscy chcielibyśmy zobaczyć Igę znów cieszącą się grą, a nie sfrustrowaną, usztywnioną i bezradną, gdy po drugiej stronie siatki stanie niewygodna rywalka.
Czy w przełamanie Igi i jej pierwszy wygrany turniej od roku – od Roland Garros 2024 – wierzy trenerka, która świetnie ją zna? Jolanta Rusin-Krzepota zaczęła pracować ze Świątek, gdy ta miała 14 lat. Odeszła cztery lata później, a obecnie pomaga Ukraince Marcie Kostiuk.
Jolanta Rusin-Krzepota: Jasne! Pracujemy razem od listopada 2023 roku i to jest wystarczająco dużo czasu, żeby zyskać pewność, że Marta ma ogromny potencjał. To jeszcze ciągle młoda [rocznik 2002] i mocno emocjonalna dziewczyna, ale mega fajnie się rozwija i jest bardzo mocna.
- Dla mnie Marta to numer jeden, jeżeli chodzi o możliwości fizyczne. Absolutnie nie boję się tak powiedzieć. Świetnie się porusza, ma wielkie możliwości, super pracuje. W ogóle nam się naprawdę świetnie razem działa w tym naszym kobiecym gronie. A wiadomo, że praca kobiet z kobietami jest trochę inna, niż w dużo częściej spotykanej relacji, gdy tenisistkę prowadzą mężczyźni.
- Mamy dwóch fizjoterapeutów, którzy się wymieniają. Jeden to osteopata od Novaka Djokovica, który jest z nami najczęściej na turniejach wielkoszlemowych, a gdy on nie może z nami być, to bierzemy osteopatę z Krakowa. Fizjoterapeuci to jedyni faceci z naszym teamie. No, poza mężem Marty. Czuję, że nasza praca jest mocno dynamiczna, konkretna. Wszystkie trzy fajnie się dogadujemy, a to jest najważniejsze. Ja mam świetny kontakt z Sandrą, rozumiemy się w pół słowa. I to jest już połowa sukcesu, że trenerki mają tę samą wizję, że są zgodne, dają konkretne, jasne przekazy i opinie, że nie ma chaosu dla zawodniczki. Oczywiście problemy się zdarzają, ale szybko i szczerze je rozwiązujemy, bardzo szybko dochodzimy do wspólnych konkluzji.
- Dziewczyny dzisiaj lecą [rozmowa przeprowadzona we wtorek 20 maja], a ja na Rolanda się nie wybieram. Mam chwilę przerwy, muszę odpocząć. Oczywiście będziemy w kontakcie online, wideo. Będę wysyłała treningi, które Marta będzie realizowała, a Sandra będzie to nadzorowała. Mamy to już przećwiczone.
- Po Idze wzięłam długi urlop. Trochę na odpoczynek, trochę na podróżowanie. A później zaczęłam pracę w akademii piłkarskiej Stali Rzeszów, gdzie stworzyłam program zajęć w różnych sportach dodatkowych. Chodziło o poukładanie odpowiednich sportów dla różnych grup wiekowych tak, żeby programować rozwój zawodników. Współpracowałam też z Polskim Związkiem Tenisowym, jako trener kadry U14 i U16 dziewcząt i chłopców i konsultacyjnie z grupą dziewczyn w lekkoatletyce, czyli w sporcie, który uprawiałam zawodowo.
- Tak było. Musiałam odpocząć. Stąd podróżowanie, które uwielbiam, i stąd wyłączenie się z pracy na około rok. Musiałam pewne rzeczy przemyśleć i wyciszyć się, spojrzeć na różne rzeczy z boku. To był czas kiedy zrozumiałam ludzi, którzy chcą mieszkać w lesie i rozmawiać z wiewiórkami, ha, ha!
- Też tak wtedy myślałam. Ale w życiu bywa różnie, w sporcie tym bardziej. Jak zaczęły przychodzić sukcesy, nastąpiło przebudowanie teamu. Pojawili się nowi ludzie i po prostu pewne rzeczy nie zadziałały tak, jak powinny działać. Chodzi o profesjonalne podejście. Zmiany sprawiły, że team, który działał, przestał działać w taki sposób, dzięki któremu czułam, że to jest moje miejsce do pracy. Nie chciałam się na pewne rzeczy godzić. Zrozumiałe są zmiany, które są potrzebne, nowe bodźce, ale mówimy tu o innych zmianach.
- I kilka miesięcy później zrezygnowałam.
- Ciągle mam na uwadze dobro Igi, cały czas mam do niej ogromny sentyment. To jest wciąż młodziutka dziewczyna i nie chciałabym, żeby moje wypowiedzi w jakiś sposób ją dotknęły. Powiem tak: ktokolwiek wchodzi do teamu - i nie ma znaczenia czy to jest fizjoterapeuta, psycholog czy dietetyk - ten odpowiada za swoje obszary dla dobra zawodnika i dla utrzymania fajnych i zdrowych relacji. Tu niestety tego zabrakło. Za dużo było ingerencji w kompetencje innych, na przykład w ułożone już schematy moich rozgrzewek. Było wprowadzanie zmian, dokładanie nowych elementów bez komunikowania się ze mną. Wiesz, ja rozumiem współpracę, nowe pomysły, wprowadzanie nowości, ale to wszystko powinno być uzgadniane, dyskutowane, a nie wprowadzane bez komunikacji. Bardzo mnie męczyło, że ciągle trzeba było rozwiązywać te sytuacje, tłumaczyć, reagować na przekraczanie granic w różnych sytuacjach. W pewnym momencie poczułam, że nie jestem w stanie tak funkcjonować. Po US Open 2019 zrezygnowałam ze współpracy. Poczułam, że cokolwiek zrobię, nic to nie da i po prostu nie jestem w stanie w takich warunkach pracować. Mówię o podważaniu pozycji innych specjalistów w teamie, ich wiedzy i doświadczenia. Wszystkiego. Gdybym została, walczyłabym z wiatrakami.
- Tak, zaczęłam pomagać Idze, gdy prowadził ją jeszcze trener Michał Kaznowski. Pamiętam, jak szukaliśmy trenera dla Igi, jak próbowaliśmy różnych opcji i jak w końcu padło Piotrka. Dobrze nam się razem pracowało. Ale po podjęciu przeze mnie decyzji o odejściu z teamu tylko Iga próbowała jeszcze jakoś rozwiązać tę sytuację.
- Mamy kontakt sporadyczny, jak widzimy się w jakiejś sytuacji, to Iga podejdzie, przywita się albo chociaż machniemy do siebie ręką. To tyle.
- Bardzo bym chciała zobaczyć Igę z tym radosnym błyskiem w oku podczas grania. Czy się odnajdzie? Wierzę, że tak.
- Jako fachowiec nie chcę komentować pracy innych, bo nie znam planów i założeń. Każdy trener ma swoje metody i stawia na rzeczy, które według niego działają i dominują. Ilu trenerów, tyle metod i wszystkie mogą zadziałać. Zostawiając wszystkie rzeczy stricte fitnessowe i kondycyjne, u Igi jest zdecydowanie za dużo złych intencji w graniu, w poruszaniu się. Widać, jak dużo mówi ciało Igi. Jest pospinana, niecierpliwa, agresywna w złym sensie, nie w takim, że chce zdominować rywalkę i narzucić swoje warunki, tylko w takim, że chce w każdej piłce i w każdej sytuacji „wyładować się". Ale falowość jest nieodłącznym elementem kariery sportowców. Nie zapominajmy, że Iga jest wybitną zawodniczką. Zawsze trzymam kciuki za jej sukcesy.