Choć niektórzy spodziewali się kiepskiego występu Polaków, to i tak można było się zdziwić. Największą klęską był chyba wynik Kamila Stocha w niedzielę. Trzykrotny mistrz olimpijski skoczył jedynie na odległość 87,5 metrów, co dało mu dopiero 51. miejsce w kwalifikacjach. Tak złego początku sezonu nie zaliczył jeszcze nigdy.
Nie tylko wynik Kamila Stocha był fatalny. Najlepsi w ostatni weekend polscy skoczkowie - Dawid Kubacki i Piotr Żyła - byli daleko poza czołówką, która zaprezentowała naprawdę wysoki poziom. Zawody zdominowali Niemcy i Austriacy, którzy po niedzieli zajęli pierwsze sześć miejsc w klasyfikacji generalnej. Po zakończeniu konkursu Kubacki i Stoch udzielili wywiadów, które trudno było zinterpretować inaczej niż jako krytykę metod szkoleniowych selekcjonera. Najostrzej brzmiał Kubacki.
- Moim zdaniem nie tędy droga. Tutaj trzeba się skupić na podstawach, na tym, co jest do zrobienia. Nie rozbijać tych skoków na milion kawałków, bo to nic nie daje - mówił skoczek.
Wielu dziennikarzy, kibiców oraz ekspertów uznało to za dowód na istnienie dużych różnic w wizji skoczków i selekcjonera. Marc Noelke - asystent Thurnbichlera - w rozmowie ze Sport.pl zaprzeczał, żeby tak było. W końcu na odpowiedź zdecydował się sam szkoleniowiec.
- Być może byłem zbyt ofensywny, jeśli chodzi o sposób pracy, drogę, którą chcieliśmy przejść. Teraz próbujemy znaleźć właściwy balans - powiedział Thomas Thurnbichler w rozmowie z WP SportoweFakty o współpracy z Kamilem Stochem.
Selekcjoner odniósł się też do wypowiedzi Dawida Kubackiego. - Jest w tym trochę prawdy, ale również emocji. Dawid nie skakał zgodnie ze swoimi oczekiwaniami. To nie jest jednak wielki problem. Próbowałem w Ruce znaleźć u niego zbyt wiele rzeczy na raz, by pomóc mu wrócić na szczyt jak najszybciej. Wszyscy widzieli, jaki był tego wynik. Musimy skupić się na podstawach i jeśli one będą solidne, dopiero wtedy będziemy dokładać kolejne rzeczy - wytłumaczył i podkreślił, że Kubacki miał problemy ze zdrowiem niedługo przed konkursem.
Selekcjoner odpowiedział też na obawy dotyczące rozłamu w reprezentacji pomiędzy skoczkami a sztabem szkoleniowym. Zaprzeczył, żeby był to jakikolwiek problem.
- Nie jesteśmy pierwszymi i nie będziemy też ostatnimi, którzy mieli złe wejście w sezon. Musimy trzymać się razem jako drużyna i razem wracać do formy. Jestem przekonany, że tego dokonamy. Mam pełne zaufanie do skoczków oraz sztabu - zaznaczył.
Thomas Thurnbichler przyznał też, że błędem była organizacja ostatniego zgrupowania w Lillehammer, bo to zupełnie inna skocznia niż w Ruce. To właśnie w Norwegii polscy skoczkowie spędzą ten tydzień, który zakończą zawodami na tamtejszym obiekcie. Szkoleniowiec zapowiada, że tam rozpocznie się stopniowy powrót Polaków do czołówki.