Sztab odpowiada na zarzuty skoczków. Padły słowa o "bardzo ofensywnej interpretacji"

Jakub Balcerski
- Nasze wizje, skoczków i trenerów, są spójne - mówi asystent trenera polskich skoczków Thomasa Thurnbichlera, Marc Noelke w odpowiedzi na słowa Dawida Kubackiego i Kamila Stocha po niedzielnych zawodach w Ruce. Te brzmiały, jakby zawodnicy nie mieli do szkoleniowców pełnego zaufania, ale Niemiec zaprzecza, żeby sztab je stracił.

Inauguracyjny weekend Pucharu Świata w Ruce przyniósł bardzo słaby występ polskich skoczków. W dwóch konkursach zdobyli łącznie tylko 28 punktów, a ich najlepszymi wynikami były 21. miejsce Dawida Kubackiego w sobotę i ta sama pozycja Piotra Żyły w niedzielnym konkursie. Jednak po zawodach w Finlandii można było być zaniepokojonym nie tylko rezultatami Polaków.

Zobacz wideo Jak wykonać poprawny telemark? Adam Małysz prezentuje

Słowa Kubackiego i Stocha niemalże jak wotum nieufności. "Nie do końca wierzyłem w pomysł"

Szerokim echem w środowisku odbiły się słowa, które po niedzielnych zawodach powiedzieli Dawid Kubacki i Kamil Stoch. Zostały odebrane niemal jako wotum nieufności dla sztabu kadry. 

- Moim zdaniem nie tędy droga - tak w studiu TVN-u Kubacki odpowiedział na pytanie o rozmowy z Thomasem Thurnbichlerem, który chciał, żeby Polacy skakali z większą pasją i sercem. - Tutaj trzeba się skupić na podstawach, na tym, co jest do zrobienia. Nie rozbijać tych skoków na milion kawałków, bo to nic nie daje. Ja jak z nim rozmawiałem, to raczej w tę stronę: Nie kombinujmy, nie rozkładajmy tego na milion części. Jak ja sobie rozwalę koncentrację na siedem różnych rzeczy, to żadna z nich nie zadziała dobrze. Takie jest moje założenie i tego się trzymam. Trochę się ze mną kłócą, nie bardzo mi dają tym torem iść, ale będziemy pewnie dziś gadać znowu - wskazał Polak.

- Nie do końca wierzyłem w pomysł - mówił za to w rozmowie z Eurosportem Kamil Stoch, któremu Thomas Thurnbichler polecił w niedzielę ryzykować i aktywnie podejść do pozycji najazdowej i odbicia. Skończyło się odpadnięciem z rywalizacji już na etapie kwalifikacji - i to takich, w których do konkursu nie awansowało zaledwie trzech zawodników. - Nie czuję się pewnie w tym wszystkim. Nie chcę mówić, że metoda szkoleniowa jest zła, ale siadając na belkę, musisz mieć pewność, że to zadziała, a ja jej nie mam. Liczę na to, że kilka dni, które będziemy mieć w Lillehammer, pomogą mi wrócić do systemu i zyskać pewność, że gdy będę siedział na belce, to będę wiedział, co zrobić. Za dużo było zmian, za dużo było kombinowania, a nie było stabilności, żebym skoczył pięć skoków w miarę podobnych - wyjaśnił.

Marc Noelke: Nie straciliśmy zaufania zawodników

O komentarz odnośnie do wypowiedzi obu skoczków poprosiliśmy asystenta trenera Thomasa Thurnbichlera, Marca Noelke. - Nie straciliśmy zaufania zawodników - zapewnia Sport.pl Noelke. - Po pierwsze, słowa Dawida dotyczyły uwag, które otrzymał po pierwszym niedzielnym skoku. Miał poczucie, że dostał za dużo informacji. Problem został rozwiązany. Po drugie, zamysł naszego spotkania z zawodnikami w sobotę na pewno nie był niewłaściwy. Został jednak bardzo ofensywnie zinterpretowany przez dwóch zawodników. Jednakże odpowiedzialność za to spada na autora pomysłu, w tym przypadku na trenerów - tłumaczy Niemiec.

- Nasze wizje, skoczków i trenerów, są spójne - podkreśla Noelke zapytany przez nas, czy w kadrze nie ma podziału na to, jak sprawy widzą zawodnicy, a jak szkoleniowcy.

Zawodnicy i sztab przenieśli się już do Lillehammer. Do Norwegii poleciał ten sam skład, który rywalizował w Ruce, bo PZN wcześniej kupił już dla nich bilety: plan od początku zakładał bezpośredni przelot z Finlandii do miasta igrzysk olimpijskich z 1994 roku. Wciąż nie wiadomo, czy ktoś do nich dołączy, albo czy przed zawodami zostaną dokonane jakieś zmiany.

W Lillehammer zaplanowano rywalizację na normalnym obiekcie w sobotę, 2 grudnia i na dużej skoczni dzień później. Relacje na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.

Więcej o: