Niemal cały świat widział zdarzenie na 1. etapie ubiegłorocznego Tour de Pologne. Na ostatnich metrach rywalizacji doszło do potwornego wypadku. Dylan Groenewegen wepchnął Fabio Jakobsena w bariery, przez co Holender trafił do szpitala z poważnymi obrażeniami. Kolarz Deceuninck - Quick Step stracił w wypadku wszystkie zęby, a szef jego ekipy groził Groenewegenowi sądem. Ostatecznie skończyło się na dziewięciomiesięcznej dyskwalifikacji.
I choć obaj wrócili do ścigania, a Groenewegen wielokrotnie opowiadał, że żałuje tego, co stało się na finiszu w Katowicach, miał nigdy osobiście nie przeprosić Jakobsena za całe zdarzenie. - Dylan nigdy osobiście mnie nie przeprosił. Nie okazał nawet chęci wzięcia odpowiedzialności za swoje czyny. Ja nadal chciałbym dojść z nim do porozumienia, ale do tego trzeba woli dwóch stron - pisał Jakobsen po spotkaniu, na którym obydwaj mieli wyjaśnić między sobą całe zajście.
I choć UCI potwierdziła, że całą winą za zaistniałą sytuację obarczono Groenewegena, to należy pilnie zająć się tematem poprawy bezpieczeństwa. Zdaniem Międzynarodowej Unii Kolarskiej nie powinno dochodzić do sytuacji, w której bariery ustawione na mecie mogą się rozczepić, jak stało się na finiszu w Katowicach. Jedna z oderwanych części, która uniosła się w powietrze, uderzyła w sędziego znajdującego się na linii mety i spowodowała liczne obrażenia.
Za pracę nad nowymi barierami wzięła się firma Boplan. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już po kilku miesiącach przedstawiono projekt nowych barier, które miałyby znacząco zwiększyć bezpieczeństwo kolarzy na ostatnich metrach rywalizacji. Plastikowe bariery ze znacznie większą powierzchnią i bez wystających elementów w kierunku trasy szybko znalazły uznanie i pojawiły się na kolarskich wyścigach.
W tym roku bariery Boplan są obecne także podczas Tour de Pologne. - Wydaje mi się, że już nie da się lepiej zabezpieczyć ostatnich 250-300 metrów. To są już bardzo bezpieczne bariery, wysokie na 1,4 m. Wiadomo, że idealnie byłoby wygrodzić tymi barierami ostatni kilometr, ale mamy zabezpieczone na każdym etapie 250 metrów, gdzie jest ta największa walka - przyznał Przemysław Niemiec, odpowiedzialny w tym roku za trasę i jej zabezpieczenie.
Na tym jednak zabezpieczenie trasy się nie kończy. - Mamy też tzw. "totemy", które ostrzegają kolarzy przed zagrożeniem czy sygnalizują skręty, które nie tylko wskazują drogę znakami, ale także wydają sygnały dźwiękowe - dodał Niemiec.
I faktycznie, już na pierwszych dwóch etapach można było zobaczyć nowe bariery w użyciu. Wydają się zdecydowanie bezpieczniejsze niż dotychczas wykorzystywane, ale także znacznie trudniej jest je przesunąć, ze względu na ich budowę.
W środę pierwsza okazja na walkę o zwycięstwo etapowe podczas tegorocznego Tour de Pologne. Kolarze pokonają ponad 226 kilometrów po starcie z Sanoka. Ściganie zakończy się sprinterskim finiszem na ulicach Rzeszowa.