Sprawa pięciu dyskwalifikacji podczas konkursu drużyn mieszanych na igrzyskach olimpijskich w Pekinie zbiera coraz więcej krytyki. Z jednej strony krytykowana jest kontrolerka sprzętu u kobiet, Agnieszka Baczkowska, która wykluczyła z wyników zawodów aż pięć zawodniczek i jej decyzja pozbawiła szans walki o medal cztery kadry. Pojawia się jednak także wątek obciążania winą Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS), która nie upilnowała, żeby do igrzysk rozwój sprzętu przebiegał pod jej kontrolą.
- Mam w sobie wielki żal, że doszło do czegoś takiego. Takie sprawy załatwia się i wyjaśnia wcześniej, nie w trakcie konkursów i na pewno nie na igrzyskach olimpijskich - stawia sprawę jasno Sepp Gratzer. To kontroler sprzętu FIS na Pucharze Świata mężczyzn, który w marcu 2021 roku zrezygnował z tej funkcji po 30 latach pracy. Uważa się go za prawdziwą ikonę świata skoków. To właśnie jego następcą jest Fin Mika Jukkara.
- Nigdy podczas mojej pracy nie miałem sytuacji takiej jak ta. Nigdy nie dyskwalifikowałem tak wielu zawodników z czołówki. Ale nie twierdzę też, że Agnieszka Baczkowska była zbyt restrykcyjna. Przed i podczas największych imprez, zawsze były chwile, gdy zespoły przychodziły do nas z kreatywnymi pomysłami na jakieś nowinki technologiczne. Zawsze podejmowaliśmy decyzje zgodne z zasadami i drużyny je akceptowały. Szanowaliśmy się wszyscy. Nie było żadnego wywierania presji na kontrolerze, tylko sprawdzanie sprzętu, gdy pojawiały się z nim problemy. I dlatego na igrzyskach, czy mistrzostwach świata, sztaby kadr powinny mieć pozwolenie na sprawdzanie ich kombinezonów już wcześniej, przed zawodami, żeby później nie było takich problemów, jak na poniedziałkowych zawodach - uzasadnia Gratzer.
Austriak ma też bardzo konkretną opinię na temat swojego następcy, Miki Jukkary. - Mam wrażenie, że Mika chce wszystko zmienić z dnia na dzień i inaczej zorganizować czynności kontrolne. Dla mnie w tej chwili nie jest właściwym człowiekiem w tej roli. Myślę, że się pomylił - powiedział Gratzer w rozmowie z austriackim dziennikiem "Tiroler Tageszeitung". - Tak, według mnie nie powinien pełnić tej funkcji. Znam lepszych od niego. Myślę, że zrozumiałe jest jednak, że nie podam, kto miałby być w niej w jego miejsce. To nie moje zadanie - przekazuje nam Gratzer. Sport.pl nieoficjalnie dowiedział się, że dwoma kandydatami do objęcia stanowiska Gratzera poza Jukkarą byli były słoweński skoczek, Jernej Damjan i Matthias Prodinger, współpracownik Stefana Horngachera, który najpierw był z nim w polskiej kadrze, a potem odszedł razem z nim do Niemiec.
- Nie chciałem być taki, jak on. Był człowiekiem-instytucją, bardzo wiele pomógł mi przez lato, gdy pracowaliśmy wspólnie przy cyklu Letniego Grand Prix, ale on wymyślił część przepisów i był twarzą całej sprzętowej części tego sportu. Ja wszedłem tu jako ktoś nowy i chcę to poprowadzić na własnych zasadach - mówił nam w grudniu Mika Jukkara, gdy pytaliśmy o Seppa Gratzera. - Ostatni raz rozmawialiśmy podczas zawodów Letniego Grand Prix w Klingenthal w październiku. Odniosłem wrażenie, że cieszy się, że mnie już nie ma - wskazuje Austriak.
A co Gratzer sądzi o polskich butach firmy Nagaba, za które Jukkara dyskwalifikował Polaków podczas konkursów Pucharu Świata w Willingen? - Jeśli buty nie były prezentowane przed podkomisją FIS, to pojawia się spory problem. Bo każda mała modyfikacja powinna być tam zgłoszona. Nie tylko duże zmiany, ale też te, które jeszcze nie sprawią, że mamy do czynienia z w pełni nowym modelem buta. I to nie jest przepis wprowadzony wczoraj, tylko znany od lat - ocenia Gratzer.
Gdy przedstawiamy mu słowa Sandro Pertile o tym, że FIS planuje wprowadzenie katalogu z modyfikacjami, które zostaną dozwolone, mówi, że nie ma takiej potrzeby, bo wystarczy je prezentować wiosną przed federacją. Dodajemy, że Niemcy mają mieć już zatwierdzone nowinki, które znajdą się w katalogu, ale choć ten jeszcze nie istnieje, już mogą pojawiać się z nimi w zawodach. Gratzer podkreśla tylko, że każda nowinka powinna być zgłoszona do FIS wiosną. Na tym kończy odpowiedź, ale ona wskazuje jasno: jeśli tak, to nie tylko polskie buty nie powinny być zaakceptowane do używania podczas igrzysk. Nowe elementy od niemieckiego zespołu także.
- Nie żałuję swojej decyzji o odejściu z marca. Zdecydowanie nie brakuje mi jeżdżenia na zawody. Lubię je jednak śledzić w telewizji. Oczywiście nie chcę już jednak nigdy oglądać tego, co widziałem na igrzyskach w Pekinie - podsumowuje Sepp Gratzer.
Komentarze (12)
Ikona skoków reaguje na skandal. Uderza w swojego następcę. "Nie chcę tego oglądać"
Kiedy nasi bezkarnie kombinują, to nazywa się to genialną formą; kiedy inni uzyskują "jeszcze bardziej genialną formę", to nazywa się to kombinowaniem.
Wątpliwa uroda takiej zabawy, może powinno sie zmienić nazwy zawodów na "konkursy technologii skoków" ?
Sandro Pertile - Sandra Pertilego - Sandrowi Pertilemu - Sandra Pertilego - Sandrem Pertilem - o Sandrze Pertile - O, Sandrze Pertile!
.
Pomiary luzu w kroku i pod pachą przez kilka dekad?
Są inne, ciekawsze specjalności do zarobkowania.
Też bym odszedł.
Nie ma dość tematu Redakcja? My tak.
.
****
I znów mania przecinkowania?
'...Przed i podczas największych imprez, zawsze były...' [PRZECINKOZA]
>>> ...największych [zawodów] zawsze... [BEZ PRZECINKA]
.
'...byli były słoweński skoczek, Jernej Damjan i Matthias Prodinger, współpracownik...'
Jeśli z przecinkiem, to i z tym, jakiego zabrakło do zamknięcia wtrącenia:
>>> ...skoczek, Jernej Damjan, [PRZECINEK] i...
A najlepiej bez żadnego:
>>> ...skoczek Jernej...
Musi Redaktor spokojniej to analizować i się nie spieszyć w szturchanie klawisza.