Historia Natalii Maliszewskiej podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie nadaje się na film. Przed rozpoczęciem sobotnich kwalifikacji w short tracku na 500 metrów Polka po raz kolejny dowiedziała się o pozytywnym wyniku testu na koronawirusa. Z tego powodu straciła szansę na rywalizację na swoim koronnym dystansie.
Po zaledwie kilkudziesięciu godzinach od dotarcia do Pekinu Maliszewska została skierowana na izolację na skutek pozytywnego wyniku testu. W środę 3 lutego uzyskała jednak wynik negatywny. Gdyby dzień później sytuacja się powtórzyła, 26-latka mogłaby wrócić do wioski olimpijskiej. Tak się niestety nie stało.
Ostatnią nadzieją były piątkowe testy. W przypadku negatywnego wyniku, a następnie takiego samego rezultatu w sobotę Maliszewska zdążyłaby wrócić na start rywalizacji na 500 metrów. Niestety i tym razem test był pozytywny. Niespodziewanie MKOl zadecydował o zmianie zasad kwarantanny, dzięki czemu Polka mogła pojawić się na starcie.
Wiele wówczas wskazywało na to, że w Polka wystąpi w sobotnich kwalifikacjach. Maliszewskiej zabrakło jednak na liście startowej. Wszystko za sprawą kolejnego już pozytywnego wyniku testu na koronawirusa.
Natalia Maliszewska już normalnie trenuje i przygotowuje się do kolejnych startów - na 1000 metrów oraz w sztafecie na 3000 metrów. W tych konkurencjach faworytką do medalu jednak nie będzie, tym bardziej po traumatycznych przeżyciach z ostatnich dni.
- Dla mnie to jest niedorzeczne i to nie jest żaden zbieg okoliczności - powiedziała Maliszewska dla TVN24 o zamieszaniu, z którym musiała się zmierzyć. - Nie wiem, kto za to odpowiada. Kto wtedy decydował, że mogę wyjść z tej izolacji. Kto potem podjął decyzję, że jednak nie powinnam wychodzić. Wciąż oczekuję odpowiedzi, której nie dostałam - dodała.
Polka opowiedziała o nocy z piątku na sobotę, gdy wreszcie mogła opuścić hotel izolacyjny. - Ta ostatnia noc wyglądała jak z jakiegoś horroru - przyznała. - Czułam się tak, jakby nagle w tym hotelu izolacyjnym padły kamery i ja mam 30 sekund na to, żeby się stamtąd wydostać. Ktoś po prostu po mnie przyszedł nagle o 3 w nocy, prawie zapinał mi walizkę i kazał mi po prostu wyjść z tego pokoju. Powiedział mi: tak, możesz wychodzić. Ja wtedy zdębiałam, nie wiedziałam, co się dzieje. Tylko zapytałam, czy on to mówi naprawdę, bo trzy godziny wcześniej - o północy - też przyszedł do mnie i powiedział, że mogę wyjść, ale nie mogłam.
- Jak przyjechałam o 3 w nocy do wioski, szef misji powiedział do mnie: Natalka, ja nie wiem, jak to się stało, że ty tutaj jesteś - wspomniała zawodniczka. - Ja po prostu czułam się, jakbym była nielegalnie w tym miejscu. Spałam w ubraniu, bo bałam się, że zaraz ktoś po mnie przyjdzie z powrotem, wsadzi mnie do karetki i będzie mi kazał jechać do izolacji - podsumowała polska łyżwiarka.
Środowe eliminacje na 1000 metrów zaplanowane są na środę 9 lutego, na godzinę 12:44 czasu polskiego. Natalia Maliszewska wystartuje w biegu siódmym, a jej rywalkami będą Rosjanka Jekateryna Jefremienkowa, Kanadyjka Alyson Charles oraz Francuzka Tifany Huot Marchand. W biegu ósmym o awans do ćwierćfinałów powalczy druga Polka - Kamila Stormowska.