Zapomina, z kim grała, zapomina, z kim będzie grać, nie ma stałego sponsora na stroju, nie ma umowy z żadnym producentem rakiet, robi, co dusza zapragnie. – Czasem woli kaprys od planowania. Czasem przerywa trening po dwóch odbiciach, bo jej się nie udały i dalej ćwiczyć nie będzie. To jest wolny duch. Musisz jej pozwolić być sobą, na korcie też – mówi jej trener. Kiedyś uciekła rodzicom, żeby grać w tenisa po swojemu, a nie tak, jak chciał ojciec. Dziś w Australian Open łamie bariery. Właśnie została najstarszą w erze profesjonalnego tenisa debiutantką w ćwierćfinale Wielkiego Szlema. W styczniu skończyła 35 lat. – A zachowuję się, jakbym miała osiemnaście – mówi Su Wei Hsieh, najweselsza twarz Australian Open 2021.
"Grała z pękniętym naciągiem. Przez trzy lata jej nie pękał, to skąd miała wiedzieć?"
Rozbraja rywalki swoim nietypowym stylem gry, umiejętnościami w obronie, mądrym poruszaniem się po korcie i swobodą, która nie przystaje do meczów o taką stawkę. A widzów rozbraja wywiadami po meczu. „Gdy przegram, to i tak sobie pójdę dobrze zjeść, więc czym mam się martwić?”. „Teraz mecz z Naomi Osaką? To pewnie zmiecie mnie z kortu. Ale lubię grać w tenisa, nawet gdy mnie rywalki torturują”. Ale w Melbourne to ona torturuje kolejne rywalki, zadając im na korcie zagadki, na które nie znają rozwiązania. – Nikt tak nie kieruje zmianami ruchu na korcie jak ona – mówi jej australijski trener Paul McNamee. – Uderza piłki tak czysto, środkiem rakiety, że właściwie nie zrywa naciągów. Kiedyś w turnieju w Eastbourne zaczęła strzelać po autach, bo nie zauważyła, że pękł jej naciąg. Przez trzy lata jej nie pękał, to skąd miała wiedzieć, że pękł? Niektórzy zmieniają rakietę przy każdej zmianie piłek, a ona latami potrafi grać tą samą. A gdyby uderzyła piłkę ramą, to chyba wolałaby przerwać mecz i nie grać dalej – mówi McNamee.
Przez 20 lat kariery Hsieh wygrywała Wielkie Szlemy w deblu, jest numerem 1 w rankingu gry podwójnej, ale w singlu nie wyszła dotychczas za czwartą rundę. Do dzisiaj: nierozstawiona, w 38. Wielkim Szlemie w karierze, wreszcie dopięła swego. W niedzielę w dwóch setach, w niewiele ponad godzinę, pokonała Marketę Vondrousową 6:4, 6:2. Rozstawiona z 19. Czeszka, finalistka Roland Garros 2019, źle zaczęła mecz i już nie odzyskała nad nim kontroli, była spięta, rozdrażniona tym, że tak mało jej się udaje.
Kłopoty Naomi Osaki i Sereny Williams. Ale obie zwycięskie. Serena zagra z lepszą z pary Iga Świątek-Simona Halep
Su Wei Hsieh teraz zmierzy się z Naomi Osaką, która dotychczas wygrywała ich mecze, ale wbrew temu, co mówi Tajwanka, wcale nie zmiatała jej z kortu, bo Hsieh udawało się ugrać seta. – Nie lubimy z nią grać, lubimy oglądać jej mecze – mówi o rywalce Osaka, która do ćwierćfinału awansowała po ponad dwóch godzinach walki, trzech setach i dwóch obronionych meczbolach w meczu z Garbine Muguruzą, finalistką sprzed roku. Mecz był godny starcia dwóch byłych liderek rankingu, Muguruza jest w 2021 w znakomitej formie. – Byłam przytłoczona tym, jak dobrze grała – mówiła Osaka. Przegrała pierwszego seta 4:6, w drugim odpowiedziała, wygrywając 6:4, a w decydującym było już 5:3 i 40-15 dla Muguruzy. Ale Osaka obroniła się, wygrała tego gema i wszystkie do końca meczu.
W opałach była też Serena Williams. Nie musiała bronić meczboli, ale po trzech setach z Aryną Sabalenką przyznała: było bardzo ciężko. Ostrzeliwały się przez ponad dwie godziny, Serena wygrała pierwszego seta 6:4, ale drugi należał do Sabalenki – 6:2. A w trzecim do stanu 4:4 jeszcze nie było jasne, kto tu kogo złamie. Sabalenka po skończonej walce podniosła kciuk do góry: zła na siebie, ale z uznaniem dla rywalki. Pogoń Sereny Williams za tytułem, którym wyrówna rekord 24 wielkoszlemowych zwycięstw Margaret Court, nadal trwa w Melbourne. A teraz na jej drodze stanie Iga Świątek lub Simona Halep.