Reprezentacja Chorwacji wyrzuciła po rzutach karnych w pierwszym ćwierćfinale na mistrzostwach świata w Katarze Brazylię i awansowała do półfinału. Dla Chorwatów był to drugi mecz fazy pucharowej na tegorocznym mundialu, który zakończył się dogrywką. Absurdalna passa trwa jednak znacznie dłużej. Od 1998 roku Chorwaci nie grali dogrywki w fazie pucharowej mundialu tylko raz. Światowy fenomen.
Okoliczności awansu Chorwatów do półfinału to jedno. W kraju wiele osób skreślało reprezentację już na starcie, bo z kolei ich rywale, czyli Brazylijczycy mieli być faworytem nawet do zdobycia tytułu mistrzów świata. Nie spodziewano się tego sukcesu, bo szanse na wyrzucenie Brazylii z turnieju miały być minimalne.
A jednak - udało się. To wywołało szereg emocjonalnych reakcji w kraju. W studiu jednej z chorwackich telewizji awans kadry analizował były piłkarz reprezentacji, pomocnik Josko Jelicić. - Wiecie co, poniosły mnie trochę emocje. A co mi tam, zapłacę karę. Jesteśmy mali, ale też popie*****ni - wypalił były zawodnik m.in. Sevilli i Dinama Zagrzeb.
- Ten zespół, mówiło się to nawet, zanim zaczęli grać, nie ma głębi. Powołano zawodników z ligi chorwackiej. To tylko dowód na to, że ci wszyscy krytycy nie mają racji, przegrywają ze sprytnymi piłkarskimi analitykami z kadry. I jestem dumny, że wierzyłem i mogłem być tego częścią - stwierdził.
- Ci zawodnicy pokazali, co znaczy jedność i mentalność. Widzieliście ich język ciała podczas rzutów karnych. Jesteśmy tego świadomi, to już historia. Ale jestem dumny, że mogę być jej częścią. Zdejmuję dziś czapkę, składam hołd przed wszystkimi zawodnikami i kibicami, chcę na zawsze już być z nimi - dodał Jelicić.
Teraz Chorwaci powalczą o kolejne wejście do finału mistrzostw świata. Cztery lata temu w Rosji zostali wicemistrzami świata po porażce z Francją. Teraz niewykluczone, że dostaną szansę rewanżu. Na razie są jednak pierwszym półfinalistą imprezy i czekają na rywala, którym będzie lepszy z pary Holandia - Argentyna.