Brazylia podchodziła do tego spotkania jako duży faworyt. W dodatku jej zawodnicy mieli mniej w nogach w porównaniu do rywala, gdyż w 1/8 finału Chorwacja musiała grać dogrywkę z Japonią, a podopieczni Tite łatwo poradzili sobie z Koreą Płd. W dodatku większość Brazylijczyków oszczędzana była jeszcze ostatniej kolejce fazy grupowej.
W podstawowym czasie gry nie padły bramki, więc potrzebne było dodatkowe 30 minut. W niej pierwszego gola strzeliła Brazylia, poprzez błysk geniuszu Neymara. Wydawało się, że to był decydujący cios, ale po raz kolejny objawił się bałkański heroizm Chorwatów, którzy wyrównali na dwie minuty przed końcem dogrywki za sprawą Petkovicia. O awansie rozstrzygnęły rzuty karne, które zdecydowanie lepiej wykonywali wicemistrzowie świata z 2018 roku.
Odpadnięcie z turnieju, w dodatku już na etapie ćwierćfinału, to ogromne rozczarowanie dla Brazylii, która była głównym pretendentem do złota. Po końcowym gwizdku puściły emocje zawodnikom. Zwłaszcza Neymarowi, dla którego to - jak zapowiadał - ostatni mundial w karierze. W tym roku brazylijski gwiazdor skończył już 30 lat. - Myślę, że to będą moje ostatnie mistrzostwa świata. Tak to widzę, ponieważ nie wiem, czy mam w sobie siłę, by sobie dalej radzić z futbolem - powiedział przed imprezą w rozmowie z DAZN. Po porażce z Chorwacją załamany lider "Canarinhos" zalał się łzami. Pocieszał go Dani Alves.
Do Neymara, aby wesprzeć go na duchu, podbiegł również syn Ivana Perisica. To zdarzenie zarejestrował David Ornstein, dziennikarz "The Athletic". To było bolesne pożegnanie "Canarinhos" z mundialem.