Brazylia, która była jednym z głównych pretendentów do tytułu mistrza świata, odpadła w ćwierćfinale mundialu w Katarze. Sprawcą sensacji jest Chorwacja, która ograła Canarinhos w rzutach karnych 4:2 (w meczu i dogrywce było 1:1). Thiago Silva wie, że jako drużyna zawiedli cały brazylijski naród.
Thiago Silva zdawał sobie sprawę, że to może być jego ostatnia szansa na zdobycie tytułu mistrza świata. 38-letni obrońca robił w obronie wszystko, co mógł, by zatrzymać Chorwatów. Ci jednak znieśli presję w drugiej części dogrywki i wyrównali, a potem byli lepsi w rzutach karnych. Silva nie podchodził do wykonania konkursowej "jedenastki".
Kapitan Canarinhos wie, że cała Brazylia jest rozczarowana, a on sam zmarnował prawdopodobnie ostatnią szansę na sukces z kadrą narodową jako piłkarz. - Niestety, daliśmy rywalom to, czego tak bardzo chcieli. Ale taki jest futbol. Jestem jednak dumny z chłopaków. Trzeba podnieść się po porażce. Jako zawodnik na pewno nie podniosę już tego pucharu. Ale w przyszłości kto wie, może w innej roli - powiedział w szybkiej rozmowie z brazylijską telewizją Globo.
Silva zagrał w czterech meczach na mundialu, we wszystkich w pełnym wymiarze czasowym. W spotkaniu z Koreą Południową w 1/8 finału (4:1) zanotował asystę.
Brazylia czeka na sukces na MŚ od 2002. Wtedy zdobyła piąte mistrzostwo świata w historii. Można powiedzieć, że od tego czasu ciąży nad Canarinhos jakaś klątwa. W czterech na pięć ostatnich turniejów (licząc Katar), odpadali w ćwierćfinale. Jedynie w 2014 r., kiedy byli gospodarzem, zaszli dalej. Skończyli turniej na czwartym miejscu.
Brazylijczycy byli wskazywani jako jeden z najpoważniejszych kandydatów do końcowego triumfu w Katarze. Mówiło się, że dawno nie mieli tak silnej reprezentacji i brak medalu dla nich będzie jedną z największych sensacji tego turnieju.