Koniec tajemnic. Abramowicz ujawniła kulisy druzgocącej porażki Świątek na IO

Iga Świątek zdobyła brązowy medal igrzysk olimpijskich, ale po półfinale przeżyła naprawdę trudne chwili. Ten wątek w rozmowie z "Rzeczpospolitą" podjęła Daria Abramowicz, a więc psycholożka liderki światowego rankingu. Wprost przyznała, że wieczór po porażce z Qinwen Zheng był prawdopodobnie najtrudniejszym w jej historii współpracy ze Świątek.

Iga Świątek w półfinale igrzysk olimpijskich przegrała z Qinwen Zheng i straciła szansę na wygranie złotego medalu igrzysk olimpijskich. Liderka światowego rankingu po tym meczu była zdruzgotana, czego przykładem jest jej płacz podczas jego z wywiadów. Polka po prostu pękła, a następnie sama stała pod ścianą i była załamana. 

Zobacz wideo Wojciech Nowicki po nerwowych eliminacjach: Poczułem się zbyt pewnie

- Gdybym dziś nie grała, to pewnie płakałabym przez tydzień. A tak płakałam sześć godzin. Było bardzo ciężko. To był jeden z najtrudniejszych momentów w mojej karierze - mówiła wprost Świątek na konferencji prasowej po spotkaniu z Anną Karoliną Schmiedlovą, kiedy to zdobyła już brąz olimpijski. 

Daria Abramowicz powiedziała to o porażce Igi Świątek w półfinale IO w Paryżu

Świątek szybko zdążyła zebrać w sobie siłę, by wyjść na kort już dzień po porażce z Zheng i wywalczyć medal. Daria Abramowicz w rozmowie z "Rzeczpospolitą" przyznała, że przerwa między meczami była bardzo ważna, ale jednocześnie trudna. - 24 godziny przerwy. To czas na akceptację oraz szansa na przepracowanie natłoku emocji, ale też z drugiej strony długie oczekiwanie w tych emocjach na kolejny mecz. Mamy do czynienia z wymagającą sytuacją, którą warto spróbować przeformułować jako szansę - powiedziała psycholożka Świątek. 

Ponadto Abramowicz usłyszała pytanie, czy wieczór po porażce z Zheng był "najtrudniejszy w pracy". - Chyba tak - odpowiedziała. Jednocześnie odniosła się do słów tenisistki, która przyznała, że pomimo wieloletniej pracy trzyma w sobie "tyle myśli". 

- Czasami potrzebujemy doświadczenia, jakiegoś trudnego bodźca, aby skonfrontować się z pewnymi rzeczami. Zdarzają się sytuacje, które uświadamiają nam, że jednak nie wiemy czegoś o sobie, o życiu, a dla sportowca, który w tak młodym wieku dochodzi do takiej pozycji i takiego sukcesu, takie lekcje są cenne - uważa 36-latka. 

Iga Świątek przyznała, że grała nie tylko dla siebie, ale także dla sztabu szkoleniowego, kibiców i właściwie całego kraju. To wytworzyło dodatkową presję. - Niektórzy nazywają Igę "skarbem narodowym". To w pewnym sensie odbieranie sportowcowi autonomii i szansy, aby mógł zrobić coś dla siebie. Trudno jednak coś zrobić z zewnętrznymi oczekiwaniami, które rosną wraz z poziomem oraz skalą sukcesu - dodała Abramowicz. 

Psycholożka zdradziła, że tenisistka i jej sztab zostają na kolejne dni w Paryżu, by Świątek mogła w spokoju oglądać igrzyska olimpijskie. Z Paryża pojadą prosto do USA na kolejne turnieje. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.