Kiedy moderatorka konferencji prasowej przedstawiła Igę Świątek jako brązową medalistkę olimpijską, na twarzy polskiej tenisistki pojawił się lekki uśmiech. Ale zaraz potem Iga posmutniała, gdy pojawiło się pytanie o presję, którą odczuwała podczas igrzysk w Paryżu. Ostatnie 24 godziny były wielką próbą dla 23-letniej tenisistki. Po bolesnej porażce w półfinale Świątek długo płakała. Zdołała jednak oczyścić głowę na tyle, aby na drugi dzień wyjść na kort i wywalczyć brązowy medal. Choć nie kryje, że będzie potrzebowała jeszcze trochę czasu, by wyrzucić z głowy niełatwe emocje, które pojawiły się u niej w czwartek.
Świątek po raz drugi brała udział w igrzyskach - płakała na koniec obu. W debiucie z 2021 r. w Tokio odpadła w drugiej rundzie i - jak teraz sama przypomniała - to była dla niej lekcja. Teraz, w Paryżu, gdzie oczekiwania były znacznie większe, płakała dwa razy - najpierw po przegranym półfinale, a następnie po wygranym meczu o brąz.
- Napięcie, które mi towarzyszyło przez cały tydzień, sprawia, że ten medal jest bardziej wyjątkowy. Szczerze mówiąc, to nigdy nie czułam czegoś takiego. Nawet w Wielkim Szlemie. Nie było łatwo. Zdobycie medalu to spełnienie marzeń, ale przede wszystkim jestem z siebie dumna, że po tym, co było wczoraj, wyszłam i zagrałam swój tenis. To był jeden z najtrudniejszych momentów w mojej karierze - przyznała na początku spotkania z dziennikarzami Świątek po zwycięstwie nad Słowaczką Anną Karoliną Schmiedlovą 6:2, 6:1.
Ten jeden z najtrudniejszych momentów to czwartkowa przegrana z Chinką Qinwen Zheng 2:6, 5:7. W drugim secie Polka prowadziła już 4:0, ale wypuściła tę przewagę z rąk. W trakcie pomeczowego wywiadu dla Eurosportu Iga się rozpłakała. Z innymi czekającymi na nią dziennikarzami już rozmawiać nie dała rady.
- Tak samo mocno płakałam może po przegranej w Australian Open 2021, czy tuż po wygranej w Roland Garros. Płakałam wtedy dwa dni. Gdyby nie dzisiejszy mecz, to pewnie robiłabym to przez tydzień. A tak płakałam sześć godzin. Było bardzo ciężko - przyznała 23-latka.
Gdy jeden z dziennikarzy dopytywał o czwartkowe odczucia, gdy przeszła zapłakana przez strefę wywiadów, Świątek zwróciła uwagę, jak trudna była dla niej ta sytuacja.
- Prawda jest taka, że musimy przejść przez tę strefę. Nie jest to łatwe, gdy człowiek chciałby sam przeżyć te emocje. Myślałam, że będę w stanie normalnie odpowiedzieć, poprzeżywać sobie to wewnętrznie, ale się nie udało. Nie było sensu, bym ryczała przed kamerami. Odpowiedziałam na dwa pytania Eurosportu, a potem odpuściłam, bo to byłaby katorga - podsumowała z lekkim uśmiechem i już nieco zdystansowana Świątek.
Kilka minut wcześniej, ze znacznie poważniejszą miną, przyznała, że tego zdrowego dystansu jej zabrakło podczas turnieju olimpijskiego na ulubionych kortach im. Rolanda Garrosa. Wszak wygrywała tu cztery razy rywalizację wielkoszlemową. Posmutniała też, gdy jeden z dziennikarzy spytał, dlaczego nałożyła na siebie aż taki ciężar przy okazji igrzysk.
- W trakcie rywalizacji nie byłam do końca świadoma, że to będzie aż tak. Akceptowałam sytuację. Byłam już w Tokio i wiedziałam, że igrzyska to coś innego i jak trudne to jest. Że to co innego niż tour. Ale grałam kilka meczów z rzędu, nie było czasu, by nie myśleć o tenisie, do czego się już przyzwyczaiłam. Zdałam sobie sprawę, że nie grałam dla siebie, a dla innych - dla kraju, dla sztabu. Myślałam o tym. Starałam się to przepracować. Nie byłam świadoma, jak bardzo to we mnie tkwi i jak duży to bagaż emocjonalny - podsumowała.
Jak dodała, zwykle pamięta o tym, że tenis to tylko część jej życia i że to tylko sport. - Ale teraz czułam, jakby ktoś złamał mi serce. To szaleństwo. Na tourze gdziekolwiek gram, to wiem, że nawet jak przegram, to mogę wrócić za rok. Że wtedy znów będę miała szansę, a tu jest ona raz na cztery lata. Wiem, że nie mogę o tym myśleć i że muszę się skupić na pracy, ale to zostaje w głowie - wskazała pierwsza rakieta świata.
Po wygranym meczu o brąz z jej oczu znów popłynęły łzy, choć nie widać było radości z pierwszego w historii tenisowego medalu olimpijskiego dla Polski. Świątek przyznała, że czuła się zdezorientowana, bo wciąż myślała o czwartkowej przegranej.
- Ale z drugiej strony byłam dumna. To była mieszanka emocji. Potrzebuję nieco więcej czasu, by pozbyć się tych negatywnych emocji z wczoraj - przyznała.