Radwańska przemówiła ws. Świątek. Ma do przekazania ważną wiadomość

Agnieszka Niedziałek
- Każda porażka boli. Ale są takie, które naprawdę zostają w głowie i które ciężko jest zapomnieć - mówi Agnieszka Radwańska. Finalistka Wimbledonu 2012 dobrze rozumie Igę Świątek, u której podczas i po półfinale igrzysk w Paryżu dały o sobie znać emocje wynikające z podwójnej presji. Była tenisistka zdradziła też, co powie liderce światowego rankingu, gdy się spotkają.

Kort Igi Świątek - tak coraz więcej osób mówi o korcie centralnym kompleksu im. Rolanda Garrosa. Nie bez powodu - 23-letnia Polka w ostatnich latach zdominowała rywalizację w wielkoszlemowej imprezie rozgrywanej na paryskiej "mączce", wygrywając cztery z ostatnich pięciu edycji. Nic dziwnego więc, że była główną faworytką odbywającej się teraz na tym obiekcie rywalizacji olimpijskiej. Pierwsza rakieta świata nie zostanie tam jednak mistrzynią igrzysk. Niespodziewanie przegrała w czwartek półfinał i na pocieszenie został jej wywalczony dzień później brązowy medal. A to wszystko z bliska obserwowała Agnieszka Radwańska, która pracuje w stolicy Francji jako ekspertka Eurosportu.

Zobacz wideo Magda Linette odpadła z igrzysk: Nie grałam na swoim najwyższym poziomie

"To są tygodnie, kiedy wciąż się o tym myśli"

Na żadnych innych kortach akcje Świątek nie stoją tak wysoko jak w stolicy Francji. Teraz, przed olimpijską rywalizacją toczącą się na tym samym kompleksie, wiele osób zawieszało jej na szyi złoty medal już przed pierwszym meczem. Ten krążek trafi jednak w sobotę do kogoś innego. Polka przegrała półfinał z Chinką Qinwen Zheng 2:6, 5:7, a zarówno w samym meczu, jak i po nim mierzyła się z wielkim przypływem emocji. W tracie spotkania popełniała wiele prostych błędów, a po jego zakończeniu płakała rozczarowana. Dzień później w podobny sposób zaczęła mecz o brąz ze Słowaczką Anną Karoliną Schmiedlovą, ale tym razem szybko uporządkowała grę i zwyciężyła 6:2, 6:1.

- To była zregenerowana Iga. Grała swój najlepszy tenis i nie dała rywalce żadnych szans. To była pełna dominacja, deklasacja wręcz - ocenia Radwańska w rozmowie z grupą polskich dziennikarzy pracujących przy igrzyskach w Paryżu.

Jak bardzo Świątek zależało na wywalczeniu olimpijskiego złota właśnie w stolicy Francji, widać było tuż po przegranym w zaskakujący sposób półfinale. W drugim secie faworytka prowadziła już 4:0. W trakcie pomeczowego wywiadu dla Eurosportu Polka rozpłakała się. Zrezygnowała też z rozmowy z pozostałymi dziennikarzami.

- Takie porażki bolą i to nie jest kwestia paru godzin. To są tygodnie, miesiące, kiedy wciąż się o tym myśli. Każda porażka boli, ale są takie, które naprawdę zostają w głowie i które ciężko jest zapomnieć - zaznacza Radwańska.

Zgadza się ona z tezą, że Świątek przegrała w trakcie meczu z Zheng z własnymi emocjami, ale jednocześnie wyraźnie podkreśla świetną postawę będącej siódmą rakietą świata Azjatki.

- Grała fenomenalnie. Takiej Chinki to ja chyba jeszcze nie widziałam. Zagrała bardzo ładny mecz - oprócz tego jednego przestoju na początku drugiego seta. To był rewelacyjny mecz w jej wykonaniu. A to spowodowało, że Iga zaczęła się śpieszyć. Bo jak rywalka lepiej gra, to presja robi się większa. Duży szacunek dla Zheng, że wytrzymała ciśnienie. Zwłaszcza w końcówce drugiej partii [Świątek prowadziła 4:0 - red.], zwłaszcza tutaj - na korcie Igi, na "mączce". To nie lada wyzwanie. A ona zmieniała rytm, skracała grę. To był wszechstronny tenis, który sprawił Idze problem - zaznaczyła była wiceliderka rankingu WTA.

Radwańska dobrze rozumie Świątek. Sama przeżyła to 12 lat temu

Świątek dotychczas odnosiła największe sukcesy właśnie na paryskiej "cegle", więc przed igrzyskami na tych kortach od razu była największą faworytką. Radwańska 12 lat temu była w podobnej sytuacji - bardzo dobrze czuła się na trawiastej nawierzchni i notowała świetne wyniki w Wimbledonie. Gdy więc rozgrywano na jego terenie igrzyska w Londynie, to też wiele osób oczekiwało, że wywalczy tam olimpijski krążek. Zwłaszcza że nieco wcześniej dotarła tam w wielkoszlemowych zmaganiach aż do finału. Tymczasem podczas igrzysk odpadła już w pierwszej rundzie.

- Nie byłam w stanie się zregenerować po finale Wimbledonu fizycznie i psychicznie, by znów zagrać na tym poziomie tak dużą imprezę. Znam to. Iga miała teraz bardzo podobną presję. A do tego doszła bardzo dobra rywalka. Gdzieś jej to uciekło - dodaje Radwańska.

U Świątek sporo emocji podczas tych igrzysk pojawiło się jeszcze przed pojedynkiem z Zheng. Dużym wyzwaniem był ćwierćfinał z Danielle Collins. Amerykanka skreczowała przy stanie 6:1, 2:6, 4:1 dla Polki. Na początku decydującej partii podczas jednej z wymian trafiła pierwszą rakietę świata piłką, w trakcie meczu miała zastrzeżenia co do różnych rzeczy, a tuż po spotkaniu zarzuciła rywalce fałsz, czym ją zdziwiła. Spytałam Radwańską, czy nie uważa, że ten cały ładunek emocjonalny też mógł mieć wpływ na postawę Świątek w rozgrywanym już dzień później półfinale.

- Każdy mecz to nowa historia. Zaczynamy wtedy wszystko od nowa. To, co było dzień wcześniej, to już przeszłość. Trzeba po prostu na drugi dzień wstać i zacząć wszystko od nowa, ze świeżą głową wyjść na kort. Fakt, tenis ma to do siebie, że gra się cały czas i czasem nie ma nawet pomiędzy turniejami czasu na przemyślenie wszystkiego, bo przed nami kolejny start - analizuje triumfatorka 20 imprez WTA.

Świątek na konferencji prasowej zakończeniu udziału w igrzyskach przyznała, że po bolesnej porażce w półfinale wymieniała wiadomości właśnie z Radwańską i słynną amerykańską narciarką alpejską Lindsey Vonn, bo obie mają bogate doświadczenie sportowe. Na koniec rozmowy z byłą tenisistką jeden z polskich dziennikarzy spytał, co przekaże Świątek - poza gratulacjami - gdy ją spotka. Tu Radwańska żartobliwie zaczęła od tego, iż to, że w Paryżu pracuje jako ekspertka telewizyjna, nie znaczy, że zdradzi mediom szczegóły dotyczące swoich rozmów z liderką rankingu WTA. Potem jednak dodaje już na poważnie:

- By się cieszyła tym krążkiem, bo to jednak medal. A na złoto myślę, że jeszcze co najmniej raz, jak nie dwa będzie miała szansę. Wiadomo, to zależy od tego, jak długo kto gra, ale sądzę, że Iga będzie miała kolejną szansę i wierzę w to, że je zdobędzie - zakończyła była tenisistka.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.