Fatalny występ Polaków podczas zawodów Pucharu Świata w Titisee-Neustadt najlepiej opisuje dorobek punktowy przywieziony przez nich z Niemczech. Zgromadzili jedynie cztery punkty - najmniej od ośmiu lat. Problem ze skomentowaniem wyników skoczków miał nawet dyrektor skoków narciarskich w Polskim Związku Narciarskim, Adam Małysz.
Dziennikarz TVN-u Krzysztof Skórzyński spytał Małysza o skok jedynego Polaka, który awansował do drugiej serii niedzielnego konkursu, Andrzeja Stękały. Ten uzyskał tylko 108 metrów i skończył zawody jako 29. tylko dlatego, że Słoweniec Ziga Jelar nie wystąpił w finałowej rundzie po problemach z wiązaniami. Adam Małysz na to pytanie tylko się uśmiechnął. - Ciężko cokolwiek mówić w ogóle o tym weekendzie - wskazał.
- Te skoki chłopaków naprawdę nie są dobre. Już tam jakieś światełko w tunelu można było widzieć po dyspozycji Kuby Wolnego (punktował w sobotę - przyp.), a dzisiaj znów: choć nie miał dobrych warunków to skok też nie był na tyle dobry, żeby wejść do "30". Andrzej miał trochę szczęścia w pierwszej serii. Nie był to za dobry skok, ale wykorzystał warunki. Teraz miał wiatr z tyłu i już nie było szans, żeby dał radę takim skokiem. Dużo tu brakuje, naprawdę - przekazał Małysz.
Co dalej? - Rozmawiałem z Maćkiem Maciusiakiem i muszą trochę spokojnie potrenować. Jest połowa sezonu. Trzeba usprawnić się, znaleźć przyczynę tych pojawiających się błędów i w jakimś tam stopniu zredukować je, żeby zacząć lepiej skakać - ocenił Małysz.
Dyrektor potwierdził także, że w kolejny weekend na zawody Pucharu Świata w Willingen pojawi się kadra olimpijska, czyli drużyna z Kamilem Stochem, który właśnie wrócił na skocznię, Dawidem Kubackim, Pawłem Wąskiem i Stefanem Hulą. Zabraknie tylko Piotra Żyły, który miał pozytywny wynik testu na koronawirusa. W dwa pozostałe miejsca trenerzy powinni powołać dwóch zawodników spośród tych skaczących w Titisee-Neustadt, ale według Macieja Maciusiaka trzeba sprawdzić, "czy będzie sens" podczas treningowego zgrupowania w przyszłym tygodniu.