Startem w Nairobi Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki skończyli sezon. Zawody wygrał Fajdek. Brązowy medalista igrzysk olimpijskich Tokio 2020 rzucił 79.19 m i wyprzedził Nowickiego. Mistrz olimpijski uzyskał 77.99 m.
Paweł Fajdek: Tak, ktoś tam z tyłu umierał! Wyszło tak, że rzut młotem był ostatnią konkurencją, a ja musiałem jeszcze długo po zawodach zostać na stadionie, żeby przejść kontrolę antydopingową. Robili ją tyle czasu, że w końcu nie było już żadnego transportu. Początkowo powiedzieli mi, że jest już po zawodach i nie mam jak wrócić.
- Tak było. Nikt nic nie wiedział, więc w końcu wpakowali mnie do karetki. A zanim odjechała, przesiedziałem w niej pół godziny. I do hotelu musiałem nawigować panią, która tą karetką kierowała. Ona nie miała pojęcia, gdzie jechać, więc siedziałem w telefonie, patrzyłem na trasę i ją prowadziłem.
- Nie, wpakowali go do środka na stadionie. Nie mam pojęcia, kto to był i co mu się stało. W każdym razie w trakcie drogi źle się z tym człowiekiem działo. Słyszałem, jak krzyczy kobieta, która przy nim czuwa. Przez niewielkie okienko widziałem, że jest tam bardzo nerwowo. I jechaliśmy na sygnale.
- Nie wiem. Sytuacja rozwinęła się tak, że najpierw odwieziono mnie do hotelu. Chyba więc było z nim już lepiej. Mam nadzieję.
- Słyszeliśmy na miejscu, że propozycja jest aktualna.
- Jeżeli będzie trzeba, to pojadę. Mam nadzieję, że czegoś się do tego czasu nauczą. Liczę, że już w przyszłym roku spiszą się lepiej. Cykl mityngów Gold Tour w 2022 roku zacznie się właśnie w Nairobi, 7 maja.
- To jeszcze nic. Jaja były takie, że moje wyniki wpisywali Wojtkowi, a Wojtka wyniki - mi.
- Jasne! Myliła im się też kolejność. Poza tym zrobili pięć kolejek i się dziwili, że się kłócimy o szóstą. Do tego źle wyznaczyli linie pokazujące odległości. I to tak naprawdę grubo źle. Na przykład linia, która powinna mieć 75 metrów, miała 77, a ta niby oznaczająca 80. metr, miała 82. Cały konkurs trwał aż dwie godziny, co się normalnie nie zdarza. Wpuszczono nas na stadion i o nas w trakcie mityngu zapominano. I jeszcze zanim nas wpuszczono, to wysłano nas na rozgrzewkę gdzie indziej, na zwykłe boisko. Pierwszy raz coś takiego mi się przytrafiło. Same rzuty w zawodach też zaliczali, jak chcieli. W szóstej kolejce rzuciłem 80.60 m, ale mi tego nie zaliczyli, bo młot dotknął linii promienia rzutu. Promienia oczywiście źle ustawionego. Fajnie, że mimo wszystko te zawody wygrałem.
- Hotel był okej. Jak na warunki afrykańskie, było naprawdę dobrze. Klimatyzacja działała, łóżko było wygodne, a do jedzenia serwowano ryż, kurczaka i rybę. Na zakwaterowanie nie można narzekać. Plusem było też to, że z lotniska jechało się tylko 20 minut. Gorzej, że jazda po Nairobi to nie jest miłe przeżycie. Ja miałem szczęście, ale z rozmów innych zawodników wiem, że gdzieś przy drodze widzieli leżącego trupa bez głowy.
- Palące się śmieci, brud, wszystko w budowie, wszystko porozkopywane, do tego smród - niestety, tak wygląda Nairobi.
- Już kilka lat temu były tam pierwsze młodzieżowe mistrzostwa [MŚ U-18 w 2017 roku] i słyszałem różne grube historie. Jeden z kolegów opowiadał, że próg przy kole do pchania kulą nie był przykręcony, tylko przyklejony na klej i przez to jakiś młody Niemiec złamał sobie nogę. Chciał normalnie przyblokować pchnięcie, ale próg odpadł i noga się złamała. Dramat! Sam stadion i zaplecze rozgrzewkowe są super. Hotel jest okej. Ale organizacyjnie dzieją się takie rzeczy, jakich nigdzie indziej nie widziałem. Całe szczęście, że to był już ostatni start sezonu i każdy z nas miał więcej luzu, każdy był zadowolony, że zaraz kończy. I całe szczęście, że z Wojtkiem Nowickim wzięliśmy z Polski młoty, bo te dostępne na mityngu pozostawiały wiele do życzenia. Ogólnie Afryka odstaje. Byłem już w Marakeszu, w Rabacie, teraz w Nairobi i organizatorzy się najbardziej cieszyli, że po prostu udało im się zawody przeprowadzić, wyniki wpisać i wysłać je w świat.
- Nie mogli. Trochę ludzi zgromadziło się tylko na jednej trybunie. Na inne był zakaz wstępu. Ale Mychajło Kochan [mistrz świata U-18 z 2017 roku] opowiadał, że wtedy po 60 tysięcy ludzi przychodziło na trybuny. Podejrzewam więc, że jeśli będą tam mistrzostwa świata i pandemia się uspokoi, to trybuny będą pełne. I już sobie wyobrażam ten afrykański klimat dopingu z użyciem wuwuzeli. Teraz mieliśmy próbkę. Trzeba się będzie przyzwyczaić. Oni na pewno są zmotywowani, żeby lekkoatletykę robić.
- Nie. Po pierwsze - to jest rzut młotem. Po drugie - jest pandemia, więc każdy robi zawody po taniości. Myśleliśmy, że będzie lepiej, ale każdy w tym sezonie obcinał pieniądze. Mam nadzieję, że w przyszłym roku już będzie normalnie, że World Athletics wprowadzi z powrotem stałe stawki.
- O połowę.
- Ha, ha! Zdecydowanie. Ale ta Kenia była mi potrzebna nie tylko dla kasy. Chciałem też sobie wylatać złotą kartę. Brakowało parę mil, więc trzeba się było gdzieś przelecieć i trafiła się okazja, żeby te mile zebrać. Ale jakbym miał lecieć sam, tobym nie poleciał. A że leciał Wojtek Nowicki, to wybraliśmy się razem i było raźniej.
Komentarze (39)
Powrót karetką z pacjentem, trup bez głowy przy drodze. "Grube historie" Fajdka z mityngu