Igrzyska olimpijskie w Paryżu dobiegły końca, a ich medaliści wracają w chwale do swych krajów, gdzie przyjmowani są niczym gwiazdy rocka. Internet obiegły już obrazki m.in. z Serbii, gdzie tłumy wiwatowały na cześć mistrza w tenisie ziemnym Novaka Djokovicia, czy z Tajwanu, gdzie w ruch poszły nawet myśliwce F16, eskortujące lot tamtejszych medalistów, w tym pogromczyni Julii Szeremety w finale boksu do 57 kg Lin Yu-Ting.
Wielkiego bohatera ma także Botswana. To afrykańskie państwo, znajdujące się między RPA, Zimbabwe i Namibią, jak dotąd nie doczekało się mistrza olimpijskiego. Największy sukces na igrzyskach w historii kraju odniósł Nijel Amos, który w Londynie w 2012 roku zdobył srebro w biegu na 800 metrów. Poza tym Botswana miała na koncie jeszcze brąz sztafety 4x400 metrów z Tokio i to by było na tyle, jeśli chodzi o krążki olimpijskie.
Jednak w Paryżu Letsile Tebogo napisał nową historię botswańskiego olimpizmu. Po szóstym miejscu w biegu na 100 metrów 21-latek niespodziewanie wygrał rywalizację na 200 metrów, pokonując Amerykanów Kennetha Bednarka oraz wielkiego faworyta, mistrza na 100 metrów Noah Lylesa, którego podczas igrzysk złapał Covid-19. Do tego w sztafecie 4x400 metrów wraz z Bayapo Ndorim, Busangiem Kebinatshipim oraz Anthonym Peselą wywalczyli srebrny medal.
Takie osiągnięcia już na zawsze wpisały Tebogo w historię sportu w Botswanie, a właściwie to całego kraju. Jak dumni ze sprintera są rodacy, widać było po jego powrocie do kraju. Dla 21-latka, a także reszty kadry, przygotowano specjalne powitanie. Wszystko zaczęło się jeszcze na lotnisku, gdzie przywitali ich tancerze oraz prezydent kraju Mokgweetsi Masisi. Potem zabawa przeniosła się na stadion narodowy w stolicy Botswany, czyli Gaborone.
Kilkadziesiąt tysięcy fanów entuzjastycznie przywitało olimpijczyków, a główną gwiazdą wydarzenia był oczywiście Letsile Tebogo, który wraz z resztą zawodników jechał po bieżni stadionu specjalnie przygotowanym autobusem. Jak podaje telewizja "BBC", mistrz i wicemistrz olimpijski z Paryża dedykował zwycięstwo zmarłej w maju tego roku mamie. Miał na sobie nawet buty z jej datą urodzenia. - To zasadniczo ja noszący ją podczas każdego kroku, jaki wykonuję na bieżni. Ona patrzy na mnie teraz z góry i jest bardzo, bardzo szczęśliwa - powiedział Tebogo.