Skoczek podjął decyzję za Thurnbichlera. Nie ma już nadziei. Fatalna forma

Jakub Balcerski
W sprawie jednego polskiego skoczka Thomas Thurnbichler nie powinien mieć już wątpliwości. Chodzi o Tomasza Pilcha, który wykorzystał już limit zaufania austriackiego trenera i odesłanie go na zawody Pucharu Kontynentalnego w kolejne weekendy, nie będzie niczym dziwnym. Jego kryzys formy jest obecnie największy od miesięcy.

52, 50, 49, 49, 50, 45, 46, 44 - takie wyniki w ośmiu ostatnich punktowanych seriach Pucharu Świata zanotował Tomasz Pilch. Jest stabilnie, ale jednak zupełnie nie na tym poziomie, na którym powinno być. Polak zadomowił się na dole stawki, wśród najgorszych obecnie skoczków w elicie.

Zobacz wideo Rekordowy start sezonu polskich skoczków. Tak dobrze jeszcze nie było

Fatalny bilans i passa Pilcha. Thurnbichler musi myśleć nad zmianą

111, 106,5 i 103,5 metra to odległości, którymi nie można rywalizować na tym poziomie. W piątkowych kwalifikacjach w Engelbergu Pilch pokonał zaledwie siedmiu zawodników i choć nie powinien mieć z tym problemu, nie awansował do pierwszej serii sobotnich zawodów. 

Po takich wynikach trener polskiej kadry, Thomas Thurnbichler nie może mieć już wątpliwości. Już przed weekendem w Engelbergu wydawało się, że zmiany w składzie na Puchar Świata są przesądzone. Jeśli nie przed zawodami w Szwajcarii ze względu na logistykę i długie podróże, to przed Turniejem Czterech Skoczni, na którym takie męczenie się jak w skokach Pilcha byłoby już marnowaniem czasu.

Decyzja może być tylko jedna. Chaotyczne skoki Polaka

W kontekście Pilcha decyzja może być tylko jedna. Zwłaszcza że kryzys jest ogromny. Jeszcze w listopadzie skoczek potrafił zapunktować na dobrze znanej mu skoczni w Wiśle, na której był 23. w sobotnim konkursie, ale już kolejnego dnia nie przeszedł kwalifikacji.

Pilchowi dużo brakuje w technice skoków. Zwłaszcza jeśli chodzi o odbicie i timingu - z tym Polak walczy już od dłuższego czasu. Jeszcze kilka sezonów temu wydawał się tak dużą nadzieją, że jego sponsorem został Red Bull, a Pilch skakał w kasku giganta rynku napojów energetycznych. Od tego momentu skoczkowi wszystko się jednak posypało - forma, technika, sponsor odszedł i zaczął się kryzys, z którego wychodził tylko chwilowo. - W podejściu do tego sezonu zmieniłem tylko nastawienie mentalne. Podchodzę na spokojnym luzie, którego nie miałem nigdy. Powiedziałem sobie, że skacze tylko dla siebie, a nie dla kogoś innego. No i widać, że to przynosi efekty - mówił w sierpniu 2020 roku w rozmowie ze Sport.pl. Jak widać, problemy wróciły.

Pilch wciąż nie może sobie poradzić z timingiem na progu. Zaczyna odbicie bardzo późno, chaotycznie macha rękami w trakcie przejścia nad bulą i w pierwszej fazie lotu. Skacze także z bardzo spiętą górną częścią ciała, co potęguje jego korygowanie lotu rękami. Przez to jest bardzo sztywny w powietrzu i szybko wytraca prędkość, wyhamowując swoje skoki.

Logistyka dała Pilchowi wyjazd do Engelbergu. Teraz opcje są już tylko dwie

W kadrze do tej pory trudno było wypatrywać przesadnej konkurencji - siódemka zawodników jeżdżących na zawody Pucharu Świata mogła być spokojnie nazywana najlepszą w kraju. W przypadku Pilcha trzeba już jednak mieć wątpliwości, czy w Polsce nie ma nawet jednego lepszego od niego zawodnika.

Wielu wskazuje na Jana Habdasa i wydaje się, że 19-latek do Engelbergu nie pojechał tylko ze względu na udział w Pucharze Kontynentalnym w Vikersund. Z Norwegii do Finlandii, gdzie odbywają się kolejne zawody cyklu, jest jednak o wiele bliżej niż do Szwajcarii. Na Turniej Czterech Skoczni Habdas mógłby się szykować w przypadku wywalczenia siódmego miejsca dla polskiej kadry na austriacko-niemieckie tournee. To jednak bardzo trudne zadanie, więc żeby "załapać się" na te konkursy, Habdas musiałby liczyć na większą liczbę zmian w polskiej reprezentacji. Ta nie jest jednak niemożliwa. Zagrożeni wypadnięciem z zespołu mogą się czuć także Jakub Wolny, czy Aleksander Zniszczoł, ale w ich przypadku sztab musi się jeszcze pewnie sporo naradzić.

- Chciałem dać szansę wszystkim zawodnikom na to, by znowu pokazali się i rozwijali w zawodach. Po drugie Maciej Maciusiak i jego kadra mają swoją strategię przygotowania do sezonu zimowego i Pucharu Kontynentalnego. Zabranie teraz jakiegoś zawodnika z jego drużyny mogłoby być lepsze na najbliższy weekend dla kadry A, ale utrudniłoby nam życie w dłuższej perspektywie. Dlatego właśnie zdecydowaliśmy się na ten sam skład. Po Titisee i Engelbergu zdecydujemy, w jakim składzie będziemy dalej skakać - mówił niedawno w rozmowie ze Sport.pl trener Thomas Thurnbichler. I wydaje się, że Austriak po weekendzie w Szwajcarii odeśle do kraju, albo na zawody Pucharu Kontynentalnego przynajmniej Pilcha, a być może także kolejnego, lub dwóch zawodników.

Więcej o:
Copyright © Agora SA