Początkowo nic nie wskazywało na porażkę reprezentacji Hiszpanii na mistrzostwach świata w Katarze. Piłkarze Luisa Enrique rozgromili aż 7:0 Kostarykę. Tylko że z każdym kolejnym meczem było już tylko gorzej. Zremisowali 1:1 z Niemcami i przegrali 1:2 z Japonią. Z kolei w 1/8 finału zaskakująco ulegli drużynie Maroko po rzutach karnych. Dość powiedzieć, że Hiszpanie nie zdobyli ani jednej bramki z "jedenastki". Po blamażu media skupiają się przede wszystkim na postaci selekcjonera. Uznają, że to jego decyzje doprowadziły do porażki.
"Marca" stworzyła nawet "listę grzechów", które popełnił Enrique na mundialu. Oprócz słów krytyki, trener mógł liczyć także na jeden komplement. Dziennikarze podkreślili, że Hiszpanowi udało się zbudować drużynę, która w przyszłości może odnieść spore sukcesy. To właśnie Pedri, Gavi, Ferran Torres, Ansu Fati, Nico Williams i Alejandro Balde mają stanowić o sile zespołu. "Ci piłkarze są dziedzictwem Luisa Enrique" - czytamy.
Po kilku pochlebnych słowach przyszedł czas na krytykę. Pierwszym błędem, który wymieniła redakcja, był strach przed ryzykowną grą. Enrique postawił na sprawdzony, ale jak się okazuje, mało skuteczny, model tiki-taki. "'Będziemy walczyć, nie umrzemy ze strachu' - te słowa wypowiedział szkoleniowiec, kiedy ogłaszał listę powołanych na mistrzostwa świata w Katarze. Niestety Hiszpania nie zastosowała się do tego wezwania. Zespół zdecydował się na podania bez ryzyka i nie kreował sytuacji bramkowych. Enrique nie odważył się przełamać własnej wizji gry, a jego zawodnicy woleli nie ryzykować. To skończyło się ogromną przewagą w posiadaniu piłki, co nie miało przełożenia na bramki" - podkreśliła redakcja.
Drugim grzechem był brak planu B. "Trener zna tylko jeden system gry. 4-3-3 jest niepodważalne. Jeśli plan A zawiedzie, jak to się stało z Japonią i Marokiem, nie ma alternatywy. Enrique do końca stawia na zaufanych graczy, mimo że ci nie spełniają jego oczekiwań. Mowa o Pedrim, Sergio Busquetsie i Ferranie" - czytamy.
Trzecim grzechem, który wymieniają dziennikarze, jest brak samokrytyki. Ich zdaniem Enrique zaklinał rzeczywistość. Tak długo twierdził, że drużyna postępuje właściwie, że sami piłkarze uwierzyli w jego słowa. Nie mieli sobie nic do zarzucenia, co okazało się zgubne. "Ludzie, którymi się otaczasz, wpływają na twoje zachowanie. Wybierz tych, którzy pomagają, którzy widzą to, co trzeba zobaczyć, a nie to, co chcemy zobaczyć" - podkreślili dziennikarze.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl.
Zdaniem redakcji, Enrique popełnił również błędy kadrowe. Żadna ze zmian dokonanych w trakcie meczów, nie okazała się strzałem w dziesiątkę. Piłkarze rezerwowi nie wnosili świeżość, a jedynie utrwalali panujący na boisku system gry.
Z kolei ostatnim błędem, jaki popełnił Enrique, był brak wiary w umiejętności niektórych zawodników. Przykładem jest Pablo Sarabia. Sam trener przyznał po meczu z Maroko, że nie wierzył w Hiszpana. Pozwolił mu zagrać jedynie w ostatnim minutach spotkania 1/8 finału. Zdaniem dziennikarzy, to właśnie ten brak wiary spowodował, że Sarabia nie wykorzystał rzutu karnego.