Dla świata - nie tylko tego futbolowego - to był szok. Na początku sierpnia 2021 r. Barcelona ogłosiła, że nie przedłuży umowy z Lionelem Messim, ikoną klubu. Choć wszystko wskazywało na coś zupełnie innego – po powrocie z Argentyny Messi był pewien, że za chwilę podpisze umowę, wszystko było dogadane z Joanem Laportą. Ale prezydent Barcy ogłosił, że z umowy się wycofuje.
Później były łzy Messiego na konferencji, a także tłumaczenia Laporty, że klub finansowo stoi nad przepaścią i nie może sobie pozwolić na kolejny bajoński kontrakt Argentyńczyka. Nawet pomimo faktu, że zgodził się on na obniżkę pensji o połowę. Messi z Laportą do dziś nie rozmawiają, a odejście legendy nie uzdrowiło ani finansów Barcelony, ani sytuacji w zespole. Przeciwnie: było jeszcze gorzej.
Jesień sezonu 2021/22 była dla kibiców koszmarem. Już bez Messiego, lecz z Ronaldem Koemanem w roli trenera. Fatalna gra, miejsce w środku tabeli La Liga, a w Lidze Mistrzów łomoty nie tylko od Bayernu, ale i Benfiki. Tego wszystkiego nie dało się wytłumaczyć brakiem Messiego czy liczbą kontuzji, a jedyne, na co stać było Koemana, to słynne już słowa: "es lo que hay", czyli mniej więcej "takie są realia", które nie miały prawa podnieść zespołu z dołka, w którym się on znalazł. Bolesne, ale prawdziwe.
Zmiana trenera była nieunikniona i stała się faktem jeszcze w październiku. Szkoleniowcem klubu została jego legenda – Xavi Hernandez, a Barca nie dość, że z marszu zaczęła poprawiać swoje wyniki, to jeszcze po kilku tygodniach wreszcie zaczęła przypominać ten zespół, o którym marzą jej kibice – wygrywający, strzelający sporo goli i grający przy tym efektowną dla oka piłkę, zgodną z ideą Barcy.
Przełomowe było lutowe zwycięstwo nad Atletico Madryt 4:2, ale to mecz z innym zespołem ze stolicy kilka tygodni później sprawił, że fani znów zaczęli marzyć. Na Santiago Bernabeu Barcelona rozbiła w puch i pył największego rywala i późniejszego zdobywcę podwójnej korony – Real Madryt aż 4:0, choć mogła ze dwa razy więcej.
Wówczas stało się jasne – zespół Xaviego może dać całej Katalonii bardzo wiele radości, a sama Barca wyszła na prostą pod względem sportowym. Braki, które wciąż posiadała, nie pozwoliły jej zdobyć w tym sezonie trofeum, ale znów stała się klubem, o którym marzy większość piłkarzy. A trofea mają przyjść w nowym sezonie, również za sprawą Roberta Lewandowskiego.
Lewandowski przebić dokonań Messiego w Barcelonie szans nie ma, zresztą podobnych widoków nie ma dziś żaden futbolista na planecie. Ale może stać się symbolem jej szybkiej odbudowy. I wciąż ma szansę wiele wygrać, bo obok siebie nie będzie miał zblazowanego zlepku gwiazdorów z czasów nie tylko Ronalda Koemana, ale też Ernesto Valverde czy Quique Setiena, ale młodą, głodną i spragnioną wielkich sukcesów grupę Xaviego Hernandeza, który wszelkie elementy gwiazdorstwa stara się eliminować.
Xavi nie bał się pogrozić palcem Gerardowi Pique, byłemu koledze z drużyny, który usłyszał latem, że albo porzuci high life celebryty i biznesmena i skupi się na futbolu, albo będzie musiał poszukać nowego klubu. Pique wziął sobie przestrogę do serca, bo według katalońskich mediów po rozmowie z Xavim wziął się do pracy z podwójnym zaangażowaniem.
A i talentu w nowej drużynie Lewandowskiego nie brakuje. Rywalem Polaka o miejsce na pozycji numer dziewięć będzie dawny kolega z Borussii, Pierre Emerick Aubameyang. Z prawego skrzydła Polakowi mają dogrywać Ousmane Dembele i sprowadzony z Leeds United za ponad 60 mln euro Raphinha, z lewego z kolei spadkobierca numeru "10" po Messim – Ansu Fati, a także Ferran Torres. A w klubie wciąż pozostają tacy piłkarze jak Memphis Depay czy Martin Braithwaite, z którymi skądinąd Barca chętnie by się rozstała.
W drugiej linii bogactwo Katalończyków jest równie duże, a może i większe. Pedri, Gavi, Sergio Busquets, Nico czy sprowadzony latem z Milanu Franck Kessie to zawodnicy, którzy za wyjątkiem Busquetsa (najprawdopodobniej odejdzie latem 2023 r.) mogą stanowić o sile środka Barcy przez wiele lat. Ale to nie wszystko, bo piłkarzem Barcelony pozostaje Frenkie De Jong, choć jego przyszłość pozostaje niewiadomą. Wszystko dlatego, że Barca najchętniej zamieniłaby Holendra na Bernardo Silvę z Manchesteru City (jego transfer jest możliwy, ale tylko przy sprzedaży De Jonga), tyle że sam były piłkarz Ajaksu osiedlił się w Barcelonie i odejść z klubu nie zamierza, a tym bardziej nie do Manchesteru United, który nie zagra w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów. Latem Barca ściągnęła także młodziutkiego 19-letniego Pablo Torre z Racingu Santander, który już zdążył zachwycić Xaviego i niewykluczone, że będzie to kolejny po Pedrim i Gavim młokos, który wyważy drzwi do pierwszego zespołu Barcelony.
Najwięcej zastrzeżeń można mieć do defensywy Barcy, bo tam wzmocnienia (za wyjątkiem ściągniętego już Andreasa Christensena z Chelsea) mają dopiero nadejść. Katalończycy są dogadani z Julesem Kounde z Sevilli oraz kolejnymi piłkarzami Chelsea – Marcosem Alonso i Cesarem Azpilicuetą. Teraz, po finalizacji transferu Roberta Lewandowskiego, Barcę czekają rozmowy z Sevillą i Chelsea. O ile w przypadku Alonso i Azpilicuety większych problemów być nie powinno, to więcej trudu będzie trzeba sobie zadać do ściągnięcia Kounde. Jeśli jednak to się uda, a dyrektor sportowy Barcy Mateu Alemany zepnie wszystko pod kątem finansowego fair play, którego reguły w La Liga są bodaj nawet bardziej restrykcyjne niż w UEFA, skład Barcelony będzie kompletny i niezwykle silny.
Wystarczy spojrzeć tylko na tę grafikę:
(W kadrze Barcelony są też Neto, Riqui Puig, Martin Braithwaite, Miralem Pjanić, Oscar Mingueza, Samuel Umtiti, ale klub już nie widzi ich w swoich planach)
(?) - przyszłość zawodnika jest niewiadomą
* - transfer do Barcelony w przygotowaniu
Jak do transferu Lewandowskiego podchodzą w Katalonii? - Wystarczy spojrzeć, jak wiele goli strzelał w Bayernie. Będzie dla Barcelony bardzo ważny, szczególnie w najważniejszych meczach, gdzie przyda się jego doświadczenie – mówił Sport.pl kataloński dziennikarz Toni Juanmarti z Relevo.
- Musimy być jednak realistami, to nie jest transfer na wiele lat. Lewandowski ma 34 lata, podpisałby więc trzyletni kontrakt i byłby dobrą opcją krótko- i średnioterminową, ale nie opcją długofalową. To nie oznacza, że nie mógłby być liderem zespołu w najbliższych sezonach. Oczywiście, że mógłby. Barcelona mogłaby być z kolei jego ostatnim zespołem w karierze, jeśli chodzi o grę na maksimum możliwości – analizował Katalończyk.
Czy w związku z tym Lewandowski jest naprawdę Barcelonie niezbędny? - Barcelona potrzebuje napastnika. Moim zdaniem Aubameyang nie jest topowym napastnikiem. Może wykręcić dobre liczby, nawet mu się to udało, ale gdy grasz wielkie mecze z wielkimi drużynami, tylko dobrzy napastnicy to za mało. Potrzebujesz topowych napastników, gdy będziesz się mierzyć przeciwko Realowi Madryt z Karimem Benzemą, Manchesterowi City z Erlingiem Haalandem czy Liverpoolowi z Mohamedem Salahem. Potrzebujesz napastnika z topu, jeśli chcesz grać o najważniejsze tytuły. Aubameyang takim nie jest, tak samo Memphis Depay. Są dobrzy jako alternatywa, ale nie jako podstawowi piłkarze. Barcelona potrzebuje topowego zawodnika na tę pozycję, a Lewandowski mógłby takim być przez kilka lat – wytłumaczył Juanmarti.
Pół żartem pół serio parafrazując klasyczny cytat z polskiego kina można powiedzieć, że Barcelona to absolutnie "nie są leszcze". To młoda, pełna talentu drużyna. I lada moment z najlepszym piłkarzem świata na pozycji numer dziewięć.
Nic dziwnego, że oczekiwania wobec Lewandowskiego są ogromne. To właśnie transfer Polaka był absolutnym priorytetem Joana Laporty, Mateu Alemany'ego i Xaviego Hernandeza, bo na Lewandowskim i jego trafieniach ma się opierać gra Barcy w najbliższych sezonach.
Klub szykuje efektowną prezentację kapitana reprezentacji Polski na pierwsze dni sierpnia, gdy na Camp Nou (gdzie obecnie trwa wymiana murawy) będzie mogło pojawić się kilkadziesiąt tysięcy kibiców. Nieoficjalny debiut Lewandowski może mieć jeszcze w Stanach Zjednoczonych, choćby 24 lipca, gdy Barca zmierzy się w Las Vegas z Realem Madryt.
Pierwszy występ Lewandowskiego przed własną publicznością powinien wypaść na 7 sierpnia i mecz z meksykańskim Pumas w towarzyskim Pucharze Gampera. Wówczas odbędzie się oficjalna prezentacja całego zespołu przed nowym sezonem. Sześć dni później pierwsze spotkanie nowego sezonu La Liga, w którym rywalem Barcy będzie na Camp Nou Rayo Vallecano i które rozpocznie rywalizację o cztery trofea (La Liga, Puchar Króla, Liga Mistrzów i Superpuchar Hiszpanii) w sezonie 2022/23.
Komentarze (23)
Barcelona z Lewandowskim będzie potężna. "To nie są leszcze". Xavi tworzy potwora
Czy powiadomiono organy ścigania?