Barcelona wypycha gwiazdę z klubu w brzydki i radykalny sposób. Idzie na całość

Jakub Seweryn
FC Barcelona chce wypchnąć na siłę Frenkiego de Jonga z klubu. Jak poinformował kataloński "Sport", klub miał przekazać Holendrowi, że ma opuścić klub, akceptując ofertę Manchesteru United. Barca rozważa nawet niepowołanie De Jonga na tournee po Stanach Zjednoczonych. A przecież jeszcze kilka dni temu prezydent Joan Laporta publicznie deklarował, że Holender jest "nie na sprzedaż".

We czwartek przed południem pojawiły się informacje, że FC Barcelona i Manchester United dogadały wszystkie szczegóły transferu Frenkiego de Jonga na Old Trafford. Holender miałby kosztować "Czerwone Diabły" 75 milionów euro + 10 milionów zmiennych, ale porozumienie między klubami to jedno, a zainteresowany klub jeszcze musi się porozumieć z samym zawodnikiem. 

Zobacz wideo Rozmowa z Christianem Falkiem z Bilda o transferze Roberta Lewandowskiego

FC Barcelona zamierza zmusić Frenkiego De Jonga do odejścia. Może nie zostać powołany na zgrupowanie

I tu pojawia się problem. Frenkie De Jong do Manchesteru United przenosić się nie zamierza i poprzez swojego agenta Alego Dursuna przekazał władzom FC Barcelony, że jego zawodnik nie ma najmniejszego zamiaru opuszczać stolicy Katalonii. 

Jak informuje kataloński "Sport", FC Barcelona w celu zmuszenia Frenkiego de Jonga do odejścia zamierza dopuścić się radykalnych kroków. Kataloński klub miał poinformować zawodnika, że ma odejść z Barcelony. Ponadto Barca rozważa nawet niepowołanie De Jonga na tournee po Stanach Zjednoczonych, które rozpoczyna się już w sobotę. 

Fabrizio Romano w czwartkowy wieczór zdążył już jednak poinformować o tym, że 25-letni pomocnik wcale swojego stanowiska o pozostaniu w klubie zmieniać nie zamierza. 

Wyjątkowo nieeleganckie zachowanie FC Barcelony jest podyktowane względami finansowymi. Barcelona bardzo chętnie przyjęłaby około 80 milionów euro od Manchesteru United, a do tego pozbyła się wysokiej pensji Holendra, która nie pasuje do obecnej polityki płacowej klubu. 

Mało tego, w ostatnich sezonach, gdy wielkie kłopoty finansowe katalońskiego giganta stały się faktem, Barca renegocjowała kontrakt z De Jongiem w taki sposób, że część pensji przerzuciła na kolejne lata jego kontraktu. Teraz z kolei, w momencie, gdy tego się zrobić nie da, próbuje się kontraktu byłego piłkarza Ajaksu Amsterdam po prostu pozbyć. 

I choć prezydent Joan Laporta jeszcze kilka dni temu zapewniał publicznie, że Frenkie De Jong "nie jest na sprzedaż i jest bardzo ważnym zawodnikiem klubu", tak teraz jego słowa okazują się niewiele warte i niezwiązane z ruchami podejmowanymi przez niego i resztę zarządu Barcy. Taka sytuacja zresztą nie zdarza się po raz pierwszym - niedługo minie rok, odkąd Laporta dogadał się z Leo Messim i publicznie zapewniał, że zrobi wszystko, by zatrzymać Argentyńczyka w klubie, by z dnia na dzień przekazać mu, że musi odejść z ukochanego klubu, bo jego kontrakt nie zostanie przedłużony.

Tak samo z dystansem należy traktować przekaz klubu do katalońskich mediów, że brak transferu De Jonga byłby problemem dla kolejnych wzmocnień FC Barcelony, w tym Roberta Lewandowskiego. W takie tłumaczenia coraz mniej wierzy się w Katalonii. Tym bardziej, że jeszcze niedawno Laporta przekonywał socios, że do dokonywania transferów klubowi potrzeba jedynie uruchomienia "dźwigni finansowych". Jak stwierdził Gerard Romero na antenie programu "Okno Transferowe" portalu Meczyki.pl, kontrakt De Jonga mógłby być problem co najwyżej dla takich ruchów, jak sprowadzenie Marcosa Alonso czy Cesara Azpilicuety z Chelsea, a nie tych kluczowych transferów, jakim byłoby sprowadzenie Lewandowskiego. 

I patrząc na zachowanie Joana Laporty, znów należy się zastanowić, ile w FC Barcelonie pozostało jeszcze tego słynnego hasła "Mes que un club" ("Więcej niż klub"), którym jej prezydent bardzo lubi się posługiwać. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.