Ćwierćfinałowe spotkanie Pucharu Polski pomiędzy Wisłą Kraków a Widzewem Łódź (2:1) miało niezwykły przebieg. Pierwszoligowiec doprowadził do wyniku 1:1 w 19. minucie czasu doliczonego do drugiej połowy, natomiast zwycięską bramkę zdobył tuż przed końcem dogrywki. Chociaż o tym meczu jest głośno również ze względu na decyzje sędziowskie.
Wyrównująca bramka dla krakowian padła w kontrowersyjnych okolicznościach. To dlatego, że Igor Łasicki był na pozycji spalonej i odniósł z niej korzyść, ponieważ utrudniał interwencję Mateuszowi Żyrze. "Uważam, że sędziowie powinni odgwizdać spalonego" - ocenił ekspert Łukasz Rogowski. Wtórował mu były sędzia międzynarodowy Rafał Rostkowski, według którego była to "zdumiewająca i bulwersująca decyzja" arbitra Damiana Kosa. Widzew złożył nawet oficjalny protest do PZPN i oczekuje powtórnego rozegrania spotkania.
"Szans na powtórkę wielkich nie ma, ale protest zrozumiały" - napisał na Twitterze Jakub Seweryn, dziennikarz Sport.pl. Na jego wpis odpowiedział bramkarz Widzewa Rafał Gikiewicz. "Niech ktoś powie głośno, że większość decyzji w tym spotkaniu była odgwizdywana na odwrót" - napisał. Miał na myśli sporną bramkę na 1:1, ale i sytuacje, w których to Wisła według niego została pokrzywdzona przez sędziów.
Wpis Gikiewicza był bardziej wyważony od tego, jaki wcześniej opublikował jego klubowy kolega Jordi Sanchez. Ten miał większe pretensje o decyzje podjęte na niekorzyść jego zespołu. "Musimy walczyć o swój honor i nie możemy milczeć w obliczu nieuczciwych sytuacji. Nie zawsze chodzi o ciszę i bycie grzecznym" - skwitował.
Nie wiadomo, jaką decyzję podejmie PZPN w sprawie protestu złożonego przez Widzew, choć można podejrzewać, że ćwierćfinał nie zostanie powtórzony. Najprawdopodobniej w półfinale Pucharu Polski zagra Wisła, na tym etapie jej przeciwnikiem będzie Piast Gliwice.