Diogo Costa od poniedziałkowego meczu ze Słowenią w 1/8 finału Euro stał jednym z najczęściej przewijających się w sportowych mediach nazwisk. Nic dziwnego. Od niedawna numer jeden w bramce Portugalii właśnie dokonał tego, czego nie potrafił od 1976 roku uczynić żaden inny bramkarz. W mistrzostwach Europy, odkąd wprowadzono konkursy rzutów karnych, nikt nie obronił w nim bowiem trzech jedenastek.
W ten sposób Costa zapewnił swej drużynie awans do ćwierćfinału Euro. A warto dodać, że Portugalia ze Słowenią się męczyła. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem, dogrywka też nie przyniosła rozstrzygnięcia, a w dodatku to rywale mieli w niej sytuację sam na sam. Costa okazał się jednak lepszy od Benjamina Sesko i zbierał pierwsze duże ukłony w tym meczu. Po konkursie jedenastek koledzy z drużyny rzucili mu się w ramiona i długo dziękowali.
Bramkarz sam przyznał po meczu, że w dotychczasowej karierze to były jego najważniejsze momenty. Biorąc pod uwagę, że ma 24 lata, a w kadrze jest na dobre od wiosny 2022 roku, to wejście do reprezentacji ma niezłe. Był już co prawda pierwszym bramkarzem Portugalii na mundialu w Katarze, ale wtedy jeszcze tak mocno nie zapadł masowemu odbiorcy w pamięć. Swoją drogą - bohaterem tamtego turnieju był bramkarz Chorwacji. Dominik Livaković w meczu z Japonią obronił w konkursie jedenastek trzy karne, Japończycy zdołali trafić tylko jednego. Costa nie dał się pokonać ani razu, więc przy dobrych strzałach swych kolegów, czwarta próba bronienia nie była potrzebna i zapisał na swym koncie kolejny rekord - wszystkich obronionych w konkursie jedenastek.
Wracając jednak do zbierającego obecnie brawa Costy, warto przypomnieć, że na tym zawodniku już kilka lat temu poznał się Józef Młynarczyk. Jedna z legend FC Porto, zwycięzca Pucharu Europy i wieloletni golkiper reprezentacji Polski, a obecnie trener bramkarzy polskiej kadry do lat 21, mocno komplementował go w rozmowie z portugalskimi mediami jeszcze przed początkiem katarskiego mundialu. Młynarczyk miał na Costę oko już wcześniej.
- To był jeden z najbardziej utalentowanych wychowanków FC Porto. Chłopak, który od 11. roku życia był w grupach młodzieżowych i rozwijał się w klubie fenomenalnie. Nieprzypadkowo klub w niego inwestował - opisuje Młynarczyk pytany przez nas o fenomen zawodnika. - Jego warunki fizyczne i dynamika od pewnego czasu kazały wierzyć w to, że z tego chłopaka coś będzie. Że dobry trening i odpowiednia opieka może skutkować świetlaną przyszłością. To się teraz dzieje. On jako pierwszy bramkarz FC Porto jest też przyszłością portugalskiej piłki – wskazuje Młynarczyk, który w Porto spędził trzy lata, a potem tez przez pięć był trenerem bramkarzy w tym klubie.
Zresztą Costa tak zapisał się w historii bramkarzy klubu, że w 2019 roku przegonił Młynarczyka w zestawieniu debiutujących w drużynie bramkarzy z największą liczbą minut bez straconej bramki. Młynarczykowi w latach 80. udało się dociągnąć niemal do 600 minut. Costa cztery lata temu cieszył się z 619 minut bez straty gola i zajął pozycję wicelidera tego zestawienia. Młynarczyk uważa, że najlepszy czas jeszcze jest przed Costą, a wszystko dzieje się wokół niego we właściwym momencie.
- On ma teraz tyle lat, ile ja, gdy debiutowałem w I lidze, czyli obecnej Ekstraklasie. To były oczywiście inne czasy, ale ten wiek to jest dobry moment, by nabierać doświadczenia na najwyższym poziomie, by się ogrywać. Wtedy człowiek robi się już bardziej odpowiedzialnym zawodnikiem, wie, nad czym musi pracować, analizuje każdy występ, każdy trening i to się w przypadku Costy dzieje – opisuje Młynarczyk.
Ta praca i talent ma też przełożenie na pieniądze. Costa to obecnie najwyżej wyceniany bramkarz na portalu Transfermarkt. Wart jest 45 mln euro. Niebawem ma szansę zostać też najdrożej sprzedanym bramkarzem w historii piłki. Tym bardziej że jest na liście życzeń najbogatszych klubów. Chce go czołówka Premier League, śledzi go m.in. Chelsea, a ostatnio Manchester City. Portugalczyk ma wpisaną klauzulę wykupu, która wynosi minimum 75 milionów euro. Do tej pory najdrożej sprzedanym bramkarzem był Hiszpan Kepa Arrizabalaga kupiony od Athletic Bilbao przez Chelsea za 80 mln euro w 2018 roku. Ale Costa robi wiele, by kluby biły się o niego i sięgały do kieszeni głęboko. Po tym Euro i historycznym konkursie jedenastek jego cena na pewno wzrośnie.
Oczywiście będą tacy, którzy ocenią, że w najważniejszym fragmencie meczu ze Słowenią, Costa miał sporo szczęścia, ale szczęściu też trzeba pomóc i podeprzeć je talentem, pracą i analizą rywala.
- Dzisiaj każdy z piłkarzy, również strzelców, wie, że jest analizowany, bo dziś wszyscy wszystko analizują - uśmiecha się Młynarczyk. - Trzeba jednak pamiętać o tym, że karne wykonuje człowiek, a nie maszyna. Tej precyzji w strzałach Słoweńców brakowało. Podejrzewam, że tak strzelane karne na tej wysokości, z technicznej strony sięgnąłby niemal każdy bramkarz, który jest na Euro. Natomiast Costa w tym meczu znakomicie czuł rywali, wiedział, w który róg się rzucić, a to od tego zależy sukces w konkursie jedenastek. Niezależnie od samych strzałów, to on zrobił tu wielką robotę! - chwali Polak.
Portugalia w ćwierćfinale Euro zagra teraz z Francją, która jedyną samodzielną bramkę w tym turnieju zdobyła właśnie z rzutu karnego. Resztę goli Francuzom podarowali rywale trafieniami samobójczymi.