Mirosław podpadła polskiemu dziennikarzowi. Przebiła Świątek

Dominik Senkowski
Aleksandra Mirosław poszła drogą Igi Świątek, korzystając z psychologa sportowego, a następnie przebiła tenisistkę sięgając po złoto olimpijskie. Jej sukces jest tym większy, że musiała zmagać się z gigantyczną presją oczekiwań. Przekonał się o tym nawet jeden z polskich dziennikarzy w Paryżu.

Wielki dzień w Paryżu! W jednej konkurencji Aleksandra Mirosław została mistrzynią olimpijską we wspinaczce, a Aleksandra Kałucka zajęła trzecie miejsce. To pierwsze złoto dla naszej reprezentacji na tegorocznych igrzyskach.

Zobacz wideo Przerwana klątwa! "Kobiety wiodą prym w polskim boksie"

Sukces Mirosław jest tym większy, że do tej pory jako jedyna z naszych największych faworytów do złota udźwignęła presję i nie dała szans rywalkom. W eliminacjach pobiła rekord świata - 6,06 sek. W rywalizacji play-off biegała nieco spokojniej, uważając by nie popełnić żadnego błędu.

Wytrzymała gigantyczne obciążenia mentalne, jakie towarzyszyły jej startom. To dwukrotna mistrzyni świata na czas, trzykrotna brązowa medalistka globu. Mirosław mogła też ciążyć świadomość, że choć jesteśmy już w drugim tygodniu igrzysk, polska kadra nadal czekała na złoty medal.

Pierwsza do złota, która po nie sięgnęła

Przed zawodami olimpijskimi w Paryżu pracownia badawcza Nielsen Gracenote przewidywała rozkład krążków. W przypadku Polski, złoto wskazywała dla Igi Świątek, Wojciecha Nowickiego, siatkarzy oraz kobiecej czwórki K4 na 500 m w kajakarstwie.

Świątek zdobyła brązowy medal, historyczny pierwszy dla polskiego tenisa. Typowano ją jednak do złota z uwagi na korty ziemne, a tym bardziej paryskie, gdzie rozgrywano igrzyska, świetną formę czy pozycję w rankingu. - Napięcie, które mi towarzyszyło przez cały tydzień, sprawia, że ten medal jest bardziej wyjątkowy. Szczerze mówiąc, to nigdy nie czułam czegoś takiego. Nawet w Wielkim Szlemie - opowiadała tenisistka. 

Nowicki trzy lata temu okazał się najlepszy w Tokio, ale w poniedziałek zajął dopiero siódme miejsce w finale rzutu młotem. Polscy siatkarze wciąż pozostają w grze o zwycięstwo. Przerwali serię niepowodzeń w olimpijskich ćwierćfinałach, a w środowym półfinale wpadli na USA. W czwartek w finale na 500 metrów wystąpi zaś polska czwórka kajakarek Anna Puławska, Karolina Naja, Adrianna Kąkol i Dominika Putto. W eliminacjach zajęły trzecie miejsce w pierwszej grupie. Finałowy występ od godz. 13.40.

Bez wywiadów, a z psychologiem

Aleksandra Mirosław wygrała z oczekiwaniami własnymi i zewnętrznymi. Pomógł jej w tym psycholog, z którym pracuje od początku tego roku, niczym Świątek, która taką opiekę ma od lat. Specjalista pomaga zresztą nie tylko zawodniczce, ale także jej trenerowi, prywatnie mężowi Mateuszowi Mirosław. - Rok olimpijski jest na tyle wyjątkowy, że to zainteresowanie mediów wokół nie tylko mojej osoby, ale i innych sportowców w Polsce, jest bardzo duże - mówiła Mirosław w rozmowie z Interią.

Być może także z tego powodu po eliminacjach w Paryżu nie udzielała wywiadów wszystkim mediom. Chciała odciąć się od świata. "Ola Mirosław przez strefę wywiadów przeszła w sprinterskim tempie, bez zatrzymywania. Jednak wolę opcje, w której ktoś szanuje moją robotę" - komentował na Twitterze Patryk Serwański z redakcji RMF FM. Dziennikarz skasował potem wpis, dodając: "Proszę państwa, postanowiłem skasować wpis, który wzbudził dziś tak duże zainteresowanie. Za merytoryczne komentarze dziękuję. W pozostałych było dużo negatywnych emocji, których mam wrażenie nie potrzebujemy". Koncentrację Polki objawiającą się ograniczeniem kontaktów z mediami docenił Łukasz Jachimiak ze Sport.pl. "Aleksandra Mirosław z olimpijskim złotem na szyi przyszła w Paryżu do dziennikarzy, których wcześniej unikała. I dobrze robiła, miło to przyznać!" - pisał w jednej ze środowych relacji.

Widać, że polska zawodniczka rozwinęła się przez ostatnie sezony pod wieloma względami. Trzy lata temu na igrzyskach w Tokio Mirosław zajęła czwarte miejsce. Wspinaczka debiutowała wtedy na igrzyskach, ale krytykowano organizatorów za wybór formatu rywalizacji. Powstała powiem jedna konkurencja z trzech połączonych: boulderingu, prowadzenia oraz biegu na czas. W tym trójboju Mirosław doszła do finału, gdzie okazała się najszybsza w czasówce (pobiła wtedy rekord świata) oraz zajęła dwa razy ostatnie ósme miejsce w pozostałych elementach rywalizacji. To dlatego ostatecznie była tuż za podium.

Przed Paryżem wydzielono osobną konkurencję olimpijską w postaci biegu na czas, który od zawsze należał do specjalności Polki. W stolicy Francji zawodniczki startują także w dwuboju (bouldering i prowadzenie). Mirosław zyskała fantastyczną szansę na wywalczenie złota, której nie zmarnowała.

Wykorzystała szansę

Miałem okazję relacjonować z Tokio igrzyska olimpijskie dla Sport.pl i śledzić z bliska zmagania we wspinaczce. Pamiętam, jak Mirosław doceniała swój ówczesny wynik. Nie było w niej grama złych emocji, a raczej poczucie dobrze wykonanego zdania. - Wiedziałam, że finał otwiera wiele dróg w kontekście przygotowań do Paryża. Chodzi m.in. o wsparcie ministerialne. Mimo że nie mam medalu, to rekord świata i czwarte miejsce powinny mi pomóc. Jestem jedyną Polką, która tutaj zakwalifikowała się. Uważam, że zrobiłam dobrą robotę. Jestem z siebie zadowolona. Czwarte miejsce na igrzyskach olimpijskich to duży wynik - mówiła trzy lata temu w Japonii.

Już wtedy była pytana o szanse w Paryżu, bo wiedzieliśmy że jej koronna konkurencja zostanie wydzielona na igrzyskach - Mam 27 lat. Uważam, że w Paryżu będę w dobrym wieku. Powinnam być gotowa fizycznie i psychicznie, by walczyć o medale. Czy będę tam czuła presję? Wydaje mi się, że tak do Paryża, jak i teraz do Tokio pojadę z dużymi oczekiwaniami, ale wobec siebie. Myślę, że ta presja z zewnątrz nie będzie aż tak duża, jak moja własna - zapewniała.

Oczekiwania ostatecznie były ogromne i dlatego sukces smakuje podwójnie. Warto też spojrzeć na progres, jaki poczyniła na podstawie jej rekordów świata. Ten pobity w Tokio na zawodach olimpijskich wynosił 6,84 sekundy, a ostatni ze stolicy Francji zbliżył się do granicy pięciu sekund. -To fajne uczucie. Tym bardziej, że jest to też historyczny rekord olimpijski, pierwszy. Zostanie rekordem przez najbliższe trzy lata. Mam nadzieję, że w Paryżu także będę mogła go poprawić - mówiła Polka w Japonii. Ten plan także udało jej się zrealizować.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.