Koncert Polski! Drzyzga przestrzega przed potencjalnym rywalem Polaków

Łukasz Jachimiak
Polska grała, a Freddy Mercury śpiewał. Pewne, mocne 3:0 z Kanadą (25:15, 25:21, 25:16) na koniec fazy grupowej igrzysk olimpijskich w Tokio - to się musi podobać. Za dwa dni obgryzamy paznokcie czy idziemy po marzenia nie martwiąc się klątwą ćwierćfinału?

Gdyby zapytać kibiców, jaki jest najmocniejszy skład reprezentacji, to bardzo możliwe, że najwięcej ankietowanych wymieniłoby taki: Fabian Drzyzga na rozegraniu, Bartosz Kurek na ataku, Michał Kubiak i Wilfredo Leon na przyjęciu, Mateusz Bieniek i Jakub Kochanowski na środku (no, może tu wielu wstawiłoby Piotra Nowakowskiego) oraz Paweł Zatorski na libero.

Zobacz wideo "Dla Świątek i Hurkacza to były igrzyska na przetarcie. Czego więcej od nich wymagać?"

Taki zestaw na próbę generalną przed ćwierćfinałem wybrał Vital Heynen. Cieszy, szczególnie że znów w pełnym wymiarze zagrał kapitan Kubiak, który zmaga się w Tokio z urazem pleców.

Pokaz siły - tego nam było trzeba

Godzina 9 - nietypowa. Mecz niby trudny, o pierwsze miejsce w grupie. Sami siatkarze naszej kadry tak zapowiadali spotkanie z Kanadą.

Jak było? W pierwszym secie ustawiliśmy sobie rywali świetną zagrywką. Odjechaliśmy, wygraliśmy 25:15. A DJ w Ariake Arenie włączył Queen i Freddy Mercury zaśpiewał: "I want it all! And I want it now".

W drugim secie przysnęliśmy - prowadząc 14:12 zgubiliśmy pięć punktów z rzędu. Ale obudziliśmy się szybko. A pobudkę zarządził Wilfredo Leon. Poszedł na zagrywkę przy wyniku 20:21. I serwował do końca. As, as, serwis wygrywający i jeszcze jeden, a po nim kolejny - ostatni! "We're just waiting for the hammer to fall" - znów śpiewał Freddy Mercury. Kanadyjczycy na pewno czuli się, jakby dostali młotkiem.

Ten mecz był popisem siły Polski. Leon 10/15 w ataku (i 5 asów), Kurek 10/16 (i 1 as) - tak wyglądały statystyki, gdy trener Kanady poprosił o czas przy prowadzeniu Polski 15:6 w trzecim secie. Wtedy już definitywnie było po meczu. Wtedy Freddy Mercury zaśpiewał "Don't stop me now". Brawo, Polsko! Takie granie tuż przed ćwierćfinałem było potrzebne.

Czekamy na rywala. USA, Francja albo Argentyna

USA, Francja albo Argentyna - jedna z tych drużyn będzie naszym rywalem w ćwierćfinale. Rozstrzygnięcia w grupie B trudno przewidzieć. Ale bez względu na to, kto wyjdzie z niej z czwartego miejsca, musimy się przygotować na mecz nad meczami.

Fabian Drzyzga ma rację, gdy mówi, że taka Argentyna mogłaby się okazać rywalem nawet najtrudniejszym. Bo potencjał ma duży, a presji w ćwierćfinale z mistrzami świata przecież by nie czuła - co by mogła stracić?

Na nas presja będzie ogromna. Już jest. Od lat - co najmniej dwóch, bo dwa lata temu wywalczyliśmy awans na igrzyska - powtarzamy, że trzeba przerwać klątwę olimpijskiego ćwierćfinału. Ateny 2004: 0:3 z Brazylią, Pekin 2008: 2:3 z Włochami, Londyn 2012: 0:3 z Rosją, Rio 2016: 0:3 z USA. Pora przestać dopisywać porażki w walce o strefę medalową. Pora pójść po to, na co ta drużyna ciężko pracuje i zasługuje.

Mecz nad meczami już we wtorek. Godziny na razie nie znamy. Teoretycznie powinna to być 9 czasu tokijskiego, czyli 2 rano w Polsce. Ale wszyscy dobrze wiemy, że siatkarskie regulaminy są po to, żeby je zmieniać - taka idea przyświeca działaczom. Poczekajmy więc na rozstrzygnięcia w grupie B i na ostateczne potwierdzenie wszystkiego.

Ostatecznie okazało się, że Polacy zagrają z Francją: stało się to pewne po tym, jak Francuzi przegrali 2:3 z Brazylią >>

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.