Gdyby zapytać kibiców, jaki jest najmocniejszy skład reprezentacji, to bardzo możliwe, że najwięcej ankietowanych wymieniłoby taki: Fabian Drzyzga na rozegraniu, Bartosz Kurek na ataku, Michał Kubiak i Wilfredo Leon na przyjęciu, Mateusz Bieniek i Jakub Kochanowski na środku (no, może tu wielu wstawiłoby Piotra Nowakowskiego) oraz Paweł Zatorski na libero.
Taki zestaw na próbę generalną przed ćwierćfinałem wybrał Vital Heynen. Cieszy, szczególnie że znów w pełnym wymiarze zagrał kapitan Kubiak, który zmaga się w Tokio z urazem pleców.
Godzina 9 - nietypowa. Mecz niby trudny, o pierwsze miejsce w grupie. Sami siatkarze naszej kadry tak zapowiadali spotkanie z Kanadą.
Jak było? W pierwszym secie ustawiliśmy sobie rywali świetną zagrywką. Odjechaliśmy, wygraliśmy 25:15. A DJ w Ariake Arenie włączył Queen i Freddy Mercury zaśpiewał: "I want it all! And I want it now".
W drugim secie przysnęliśmy - prowadząc 14:12 zgubiliśmy pięć punktów z rzędu. Ale obudziliśmy się szybko. A pobudkę zarządził Wilfredo Leon. Poszedł na zagrywkę przy wyniku 20:21. I serwował do końca. As, as, serwis wygrywający i jeszcze jeden, a po nim kolejny - ostatni! "We're just waiting for the hammer to fall" - znów śpiewał Freddy Mercury. Kanadyjczycy na pewno czuli się, jakby dostali młotkiem.
Ten mecz był popisem siły Polski. Leon 10/15 w ataku (i 5 asów), Kurek 10/16 (i 1 as) - tak wyglądały statystyki, gdy trener Kanady poprosił o czas przy prowadzeniu Polski 15:6 w trzecim secie. Wtedy już definitywnie było po meczu. Wtedy Freddy Mercury zaśpiewał "Don't stop me now". Brawo, Polsko! Takie granie tuż przed ćwierćfinałem było potrzebne.
USA, Francja albo Argentyna - jedna z tych drużyn będzie naszym rywalem w ćwierćfinale. Rozstrzygnięcia w grupie B trudno przewidzieć. Ale bez względu na to, kto wyjdzie z niej z czwartego miejsca, musimy się przygotować na mecz nad meczami.
Fabian Drzyzga ma rację, gdy mówi, że taka Argentyna mogłaby się okazać rywalem nawet najtrudniejszym. Bo potencjał ma duży, a presji w ćwierćfinale z mistrzami świata przecież by nie czuła - co by mogła stracić?
Na nas presja będzie ogromna. Już jest. Od lat - co najmniej dwóch, bo dwa lata temu wywalczyliśmy awans na igrzyska - powtarzamy, że trzeba przerwać klątwę olimpijskiego ćwierćfinału. Ateny 2004: 0:3 z Brazylią, Pekin 2008: 2:3 z Włochami, Londyn 2012: 0:3 z Rosją, Rio 2016: 0:3 z USA. Pora przestać dopisywać porażki w walce o strefę medalową. Pora pójść po to, na co ta drużyna ciężko pracuje i zasługuje.
Mecz nad meczami już we wtorek. Godziny na razie nie znamy. Teoretycznie powinna to być 9 czasu tokijskiego, czyli 2 rano w Polsce. Ale wszyscy dobrze wiemy, że siatkarskie regulaminy są po to, żeby je zmieniać - taka idea przyświeca działaczom. Poczekajmy więc na rozstrzygnięcia w grupie B i na ostateczne potwierdzenie wszystkiego.