Pomysł ściągnęli z Formuły 1, ale w Grand Prix on zupełnie nie wypalił

- Kwalifikacje traktuję raczej jako okazję do treningu i to zrobiłem także w Pradze - przyznał Jason Doyle po ostatnim żużlowym GP w Czechach. Zawodnik nawiązał w ten sposób również do innego problemu trapiącego ten element terminarza. Nie jest on bowiem zbyt emocjonujący dla oglądających go kibiców.

Kwalifikacje do żużlowych GP zostały wprowadzone w 2019 roku i wzorem Formuły 1, miały one uatrakcyjnić rozgrywkę, a ich celem była możliwość wyboru przez uczestniczących w serii zawodników numerów startowych. Wcześniej były one losowane, a w latach 2020 i 2021, kwalifikacje nie odbywały się ze względu na ograniczenia pandemiczne i napięty terminarz. 

Zobacz wideo Ile może zarobić topowy żużlowiec?

Czas na zmianę zasad rozgrywania kwalifikacji w żużlu?

Obecna forma kwalifikacji polega na tym, że każdy zawodnik wyjeżdża na tor w pojedynkę i jego zadaniem jest "wykręcenie" jak najlepszego czasu. Jak zostało wcześniej wspomniane, wówczas najszybszy zawodnik otrzymuje możliwość wyboru swojego numeru startowego przed wyścigiem. W obecnym sezonie większość kwalifikacji odbywa się w ten sam dzień co główna część zawodów, przez co zawodnicy mają przy okazji szansę na lepsze poznanie warunków panujących na torze. 

Trudno jednak przyznać, aby taka forma decydowania o kolejności numerów startowych znacznie wpływała na uatrakcyjnienie danej rundy GP. Po pierwsze jest to bardzo nudna rywalizacja do oglądania dla kibiców, a same kwalifikacje cieszą się małą popularnością. Wynika to głównie z faktu, że na torze w danym momencie jest tylko jeden żużlowiec, jadący wokół toru. 

Po drugie miejsce zajęte w kwalifikacjach nie zawsze ma przełożenie na końcowy wynik w GP, co zaakcentował po turnieju w Czechach Jason Doyle. Australijczyk zajął w nich 16. miejsce, a potem stanął na podium po wyścigu. - Kwalifikacje traktuję raczej jako okazję do treningu i to zrobiłem także w Pradze - wypalił po zawodach, cytowany przez speedwaynews.pl.

Więcej tego rodzaju treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Nic więc dziwnego, że cyklicznie powracają głosy mówiące o tym, że zasady rozgrywania kwalifikacji trzeba zmienić. Powinny one stać się o wiele bardziej atrakcyjne dla oglądających je kibiców, jak i dla samych zawodników, by mniej przypomniały one okazję do wcześniej wspomnianego treningu. Pomysłów na to jest kilka, jednak wydaje się, że najlepszym są przejazdy w większej ilości żużlowców na torze. 

Jeszcze przed rozpoczęciem obecnego sezonu SGP, brytyjski tygodnik "Speedway Star" informował, że nowy nadawca zawodów Discovery Sports Events rozważa rozgrywanie kwalifikacji poprzez rywalizację o najlepszy czas trzech zawodników na torze. Inny pomysł zakłada natomiast opcję, aby żużlowcy byli rozstawieni na obu prostych i rywalizowali o najlepszy czas na dystansie dwóch bądź trzech okrążeń. Otwartą kwestią pozostaje jednak decyzja i wola organizatorów.

Więcej o: