Iga Świątek przegrała w sobotę w półfinale turnieju WTA 1000 w Montrealu z Jessicą Pegulą 2:6, 7:6, 4:6. To nie był najlepszy występ naszej tenisistki. Jej niepowodzenie wywołało sporo komentarzy w środowisku tenisowym. Odezwaliśmy się jako Sport.pl do Diego Barbianiego. To włoski dziennikarz portalu Oktennis.it, który regularnie obserwuje rozgrywki kobiecego tenisa.
- Nie byłem zaskoczony wynikiem tego spotkania. Iga ma prawo przegrać z Jessicą. Amerykanka to bardzo wymagająca przeciwniczka, mimo że może nie jest zbyt doceniana. Istnieje jednak wyraźny powód, dla którego od dwóch lat należy do najlepszych. Prawie w każdym turnieju zachodzi daleko, a pokonać można ją tylko mając swój dobry dzień - uważa Barbiani
Trudno się z tym nie zgodzić. Mówimy bowiem o Jessice Peguli, a więc o trzeciej dziś zawodniczce rankingu WTA w singlu (w deblu też jest trzecia). Amerykanka nie wygrała dotąd jeszcze turnieju wielkoszlemowego, nie przeszła w takiej imprezie ani razu poziomu ćwierćfinałów. Uchodzi jednak za jedną z bardziej regularnych w całym tourze i znajduje to potwierdzenie w rankingu.
Nie da się też ukryć, że w sobotę Iga Świątek rywalizowała nie tylko z Jessicą Pegulą, ale i w dużej mierze z samą sobą. Popełniła więcej niewymuszonych błędów (35 a rywalka 21). Nie raz podejmowała złe decyzje na korcie. Czy jest się czym martwić przed nadchodzącym US Open?
- Myślę, że w tej chwili Iga jest jeszcze bardzo daleko od szczytu swojej formy i trochę za bardzo się denerwuje. Wciąż brakuje jej pewności siebie przy serwie, do tego miewa problemy z zamknięciem seta, co zdarzyło się kilka razy w ostatnich turniejach. Niekoniecznie musi to być jednak postrzegane jak wielki problem, bo struktura kalendarza WTA sprawia, że najlepsze tenisistki planują zwykle krótkie przygotowania po Wimbledonie, aby uzyskać najlepszą formę na US Open i jesienny okres występów w Azji - uważa Barbiani.
Turniej wielkoszlemowy w Nowym Jorku rusza 28 sierpnia. Wcześniej, bo już od poniedziałku w Cincinnati rozpocznie się kolejna impreza rangi WTA 1000. To ostatni poważny sprawdzian przez US Open. Dla wielu tenisistek Montreal czy Cincinnati to forma przygotowań, a te z czołówki WTA pracują nad tym, by forma docelowa przyszła w Nowym Jorku. Stąd choćby ostatnia porażka Aryny Sabalenki.
Nasz włoski rozmówca zwraca też uwagę, jak dużym wyzwaniem są dla Świątek pojedynki z Pegulą. To był ich ósmy mecz, a nasza tenisistka prowadzi 5:3. Dużo lepiej radzi sobie z rodaczką Peguli, Coco Gauff (bilans 7:0).
- Myślę, że Iga generalnie nie lubi grać z Jessicą z uwagi na jej umiejętność uderzania piłki czysto i agresywnie, a zarazem z pewnym marginesem od linii. Piłki po zagraniach Amerykanki niekoniecznie muszą lądować w samą linię i przez to popełnia mniej błędów - wskazuje Barbiani. To potwierdzają też sobotnie statystyki. Obie panie miały po tyle samo winnerów (31), ale Amerykanka jednocześnie o wiele mniej niewymuszonych błędów.
- Wczoraj Iga była cały czas pod dużą presją przy własnym serwisie - to też powód, dlaczego ze stanu 4:2 dla niej w ostatnim secie doszło do 4:6. Ich mecze są bardzo zacięte. Podczas US Open 2022 przełamały się tylko w drugim secie łącznie pięć razy - kończy nasz rozmówca.
Półfinał w Montrealu był wyjątkowy, bo Iga Świątek straciła w tym spotkaniu podanie aż 11 razy. Utrzymała jedynie cztery razy. Sztab tenisistki zyskał solidny materiał do analizy. Najbliższy mecz liderka rankingu rozegra prawdopodobnie w połowie tygodnia. Jej rywalką w drugiej rundzie w Cincinnati będzie lepsza z pary Danielle Collins - Anastazja Pawluczenkowa.