• Link został skopiowany

Polska debiutantka zagrała jak Radwańska i pokonała mistrzynię wielkoszlemową. "Jasne, ekstra czutka"

Łukasz Jachimiak
Maja Chwalińska rewelacyjnie przywitała się z wielkoszlemowymi turniejami. Tenisistka, która jako nastolatka osiągała sukcesy w parze z Igą Świątek, pokonała Katerinę Siniakovą 6:0, 7:5 w pierwszej rundzie Wimbledonu. Czeskiej mistrzyni nie pomogła nawet przerwa spowodowana opadami deszczu.
Maja Chwalińska
screen z Polsatu Sport

Maja Chwalińska to rocznik 2001. Jak Iga Swiątek. I właśnie z Igą Maja osiągała największe sukcesy. W 2015 roku dziewczyny zdobyły mistrzostwo Europy młodziczek w deblu. Rok później powtórzyły ten wynik w kategorii kadetek. I przebiły go, wygrywając mistrzostwa świata juniorek, czyli Junior Fed Cup, tworząc kadrę Polski razem ze Stefanią Rogozińską-Dzik.

Zobacz wideo Agnieszka Radwańska patrzyła na kort obok, a tam Iga Świątek. "Poczwórna mobilizacja"

Była depresja, jest cieszenie się chwilą

Maja razem z Igą odniosła też sukces wielkoszlemowy. Oczywiście juniorski. W 2017 roku nasza para zagrała w finale Australian Open. Niedługo potem Świątek zaczęła błyszczeć w świecie dorosłego tenisa. Dziś jest niekwestionowanym numerem 1 rankingu WTA, ma serię 35 wygranych meczów z rzędu, dwa wielkoszlemowe tytuły i jest faworytką właśnie rozpoczętego Wimbledonu. Natomiast Chwalińska dopiero pierwszy raz w karierze gra w głównym turnieju tej rangi.

Rok temu Maja odpadła z Wimbledonu w pierwszej rundzie kwalifikacji. I ogłosiła, że robi sobie od tenisa przerwę, bo już od półtora roku nie radzi sobie z depresją. Do sportu Chwalińska wróciła po prawie czterech miesiącach. Aż do teraz grała głównie w mniejszych turniejach. Jej celem było dostanie się do eliminacji Wimbledonu. Teraz Maja chce się cieszyć tym, co sobie wywalczyła. - Jestem bardzo wdzięczna, że jestem w ogóle w tym miejscu i mogę rywalizować na właściwych [a nie eliminacyjnych] obiektach Wimbledonu. Na pewno wyjdę w poniedziałek na kort, będę się cieszyć chwilą i zagram najlepiej jak potrafię - mówiła w rozmowie ze Sport.pl przed pojedynkiem z Kateriną Siniakovą.

Chwalińska jak Radwańska? "Podobne warunki, podobne kombinacje"

Czeszka notowana na 79. miejscu rankingu WTA była zdecydowaną faworytką meczu ze 170. w zestawieniu Polką. Siniakova już trzy razy dochodziła do trzeciej rundy Wimbledonu, na Roland Garros była nawet w czwartej rundzie, dochodziła też do trzeciej rundy US Open i drugiej rundy Australian Open. Siniakova jest solidną singlistką (najwyżej w rankingu była na 31. miejscu) i wybitną deblistką. W grze podwójnej wywalczyła cztery tytuły wielkoszlemowe - wygrała Roland Garros 2018 i 2021, Wimbledon 2018 oraz Australian Open 2022.

Eksperci spodziewali się, że doświadczona Czeszka narzuci polskiej debiutantce swój styl gry, że Chwalińską zdominuje. Jednak szybko okazało się, że dysponująca skromniejszymi warunkami fizycznymi Polka (ma 164 cm wzrostu, o 10 cm mniej niż Siniakova, ma mniejszy zasięg ramion i mniejszą siłę uderzeń) potrafi świetnie zniwelować te braki. Po kolejnych skrótach, dojściach do siatki i lobach, po pięknym wykorzystywaniu geometrii kortu, piszącemu ten tekst tenis Mai przypominał tenis Agnieszki Radwańskiej. Jak się okazuje, gra Chwalińskiej z grą finalistki Wimbledonu 2012 kojarzy się również Dawidowi Celtowi. - Jasne. Podobne warunki, podobne kombinacje, super granie z kontry, ekstra czutka. - wylicza mąż Radwańskiej a zawodowo kapitan reprezentacji Polski. - Gdy jest mało prędkości [uderzanej piłki], to trzeba czym innym nadrabiać - dodaje Celt.

Chwalińska nadrabiała tak wspaniale, że pierwszego seta wygrała już po 24 minutach. Do zera! Przy serwisie Polki i przy jej prowadzeniu 40:30 w drugim secie mecz przerwano, ponieważ na Wimbledonie zaczął padać deszcz.

Po około godzinnej przerwie mecz wznowiono i młoda Polka spisała się świetnie. Nie grała już tak znakomicie, nie unikała błędów, mecz się wyrównał. Ale w najtrudniejszych momentach Chwalińska nie pękła. Nie załamała się, gdy przy stanie 5:3 i 30:0 oraz własnym serwisie nie wykorzystała szansy. Siniakova przełamała Maję, po chwili było 5:5, ale w końcówce to nasza tenisistka miała pewniejszą rękę.

Przy stanie 6:0, 6:5 Chwalińska miała trzy piłki meczowe. Wykorzystała trzecią i teraz zagra z Alison Riske. Amerykanka to 36. zawodniczka rankingu WTA i ćwierćfinalistka Wimbledonu z 2019 roku. Przed Chwalińską kolejne trudne zadanie. Ale już wiemy, że ma o wiele większy potencjał niż wskazywałoby na to jej 170. miejsce w rankingu WTA.

Więcej o: