Chwalińska zadebiutuje w Wimbledonie po nieprzyjemnej sytuacji. "Byłam roztrzęsiona", a rywalka klęła

- Biorąc pod uwagę to, co się działo w tamtym roku i że moim celem teraz było dostanie się do eliminacji Wimbledonu, to bardzo się cieszę, że to właśnie tu zadebiutuję w głównej drabince Wielkiego Szlema. To dla mnie ważny krok - mówi Sport.pl Maja Chwalińska. Tenisistka, która po poprzedniej edycji londyńskiego turnieju zawiesiła karierę, odnosi się też do incydentu z decydującego meczu kwalifikacji z Coco Vandeweghe. - Byłam po nim roztrzęsiona - przyznaje.

Do niedawna Wimbledon przypominał Mai Chwalińskiej o najtrudniejszym momencie w karierze. Występując rok temu w jego eliminacjach, zmagała się nie tylko z rywalką stojącą po drugiej stronie kortu, ale i z depresją. W majowej rozmowie ze Sport.pl 21-letnia opowiadała szeroko o walce z chorobą oraz symbolicznym znaczeniu tegorocznej edycji. Po poprzedniej zawiesiła karierę, a w efekcie tej przerwy w grze spadła w rankingu. Jako cel na obecny sezon wyznaczyła sobie poprawę notowań na tyle, by móc wziąć udział w kwalifikacjach londyńskiej imprezy. Zrealizowała go z nawiązką - wygrała trzy spotkania i w poniedziałek zadebiutuje w głównej drabince Wielkiego Szlema.

Zobacz wideo Będzie ulica imienia Igi Świątek? "Dla nas jest wyjątkową osobą"

Chwalińska o incydencie z eliminacji: bardzo nie lubię takich sytuacji 

- Co czułam przed rozpoczęciem udziału w tych eliminacjach? Przede wszystkim cieszyłam się, że jestem tutaj w Londynie i mogę w nich występować. Nie dość, że się do nich dostałam, to jeszcze je przeszłam. To dla mnie ważny krok. Biorąc ten fakt pod uwagę oraz to, co się działo w tamtym roku, bardzo się cieszę, że to właśnie Wimbledon będzie pierwszym Wielkim Szlemem, w którym zagram w turnieju głównym - podkreśla pochodząca z Dąbrowy Górniczej zawodniczka.

A droga do tego debiutu nie była łatwa. Chwalińska ma za sobą trzy trzysetowej pojedynki. Zapewnia jednak, że nie odbije się to na jej dyspozycji w zasadniczej części imprezy.

- Każde z tych spotkań było bardzo wymagające, każde było też inne. Były to intensywne trzy dni. Jestem dobrze przygotowana fizycznie i nie mam obaw o regenerację przed pierwszym meczem w turnieju głównym - dodaje.

O jej występie w tych eliminacjach zrobiło się głośno za sprawą sytuacji z ostatniego ich etapu. Pod koniec spotkania z Coco Vandeweghe Polka podbiegła z głębi kortu do piłki zagranej krótko przez rywalkę i trafiła prosto w Amerykankę. Znacznie bardziej doświadczona faworytka meczu wyraźnie się tym zdenerwowała. Krzyknęła "To popieprzone", a następnie nazwała Chwalińską żałosną osobą.

- To oczywiście nie było moje celowe działanie. Byłam przekonana, że ona wybierze którąś ze stron i chciałam po prostu bezpiecznie zagrać w środek. Bardzo nie lubię takich sytuacji - wspomina tenisistka.

Jak dodaje, nie potrafiła tego wydarzenia od razu wymazać z pamięci, co przełożyło się na jej grę.

- Widać to było w trzech kolejnych akcjach. Byłam roztrzęsiona tak naprawdę. Od razu po tym popełniłam bardzo prosty błąd przy returnie przy drugim serwisie. Rywalka krzyknęła kilka niefajnych słów po tym incydencie. Nie lubię takich sytuacji, ale niestety, stało się. Nie rozmawiałyśmy po meczu o tym - opowiada Polka.

"Będę się cieszyć chwilą"

Eliminacje do Wimbledonu odbywają się na terenie oddalonego o ok. 5 kilometrów od Wimbledonu kompleksu Roehampton, który przede wszystkim znany jest z boisk do krykieta. Tenisiści w przeszłości nieraz narzekali na jakość tamtejszych kortów.

- Po grze na kortach treningowych Wimbledonu mogę powiedzieć, że te w Roehampton są na pewno o wiele szybsze. A jakość? Nie jest aż tak źle jak mówią. Takie przynajmniej jest moje zdanie - zaznacza.

W poniedziałek, w upragnionym debiucie w zasadniczej części wielkoszlemowych zmagań, 170. w światowym rankingu Chwalińska zmierzy się z 79. w tym zestawieniu Kateriną Siniakovą. Nigdy wcześniej nie grały przeciwko sobie. Czeszka jest znacznie bardziej doświadczona, ma w dorobku dwa wygrane turnieje WTA w singlu, ale znana jest przede wszystkim z sukcesów w deblu. W tej konkurencji wywalczyła 17 tytułów, w tym cztery wielkoszlemowe. Jeden z nich - w 2018 roku - w Londynie.

- Każdy tutaj gra dobrze i wiedziałam, że na kogo bym nie trafiła, to będzie to wymagający mecz. Trafiłam na Katerinę, która jest bardzo dobrą zawodniczką i świetną deblistką. Dam z siebie na pewno wszystko. Jestem bardzo wdzięczna, że jestem w ogóle w tym miejscu i mogę rywalizować na właściwych obiektach Wimbledonu. Na pewno wyjdę w poniedziałek na kort, będę się cieszyć chwilą i zagram najlepiej jak potrafię - zapewniła Polka.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.