Wiele wskazuje na to, że deportacja z Australii może być dopiero początkiem problemów Novaka Djokovicia. Po pierwsze, istnieje spore prawdopodobieństwo, że lider światowych list nie będzie mógł wystąpić także w turniejach organizowanych w krajach, w których obowiązują podobne przepisy jak w Australii. Pod znakiem zapytania stoją występy w paryskim Roland Garros, ale przede wszystkim w US Open, gdyż w Stanach Zjednoczonych obowiązują spore restrykcje dla obcokrajowców.
Nie wiadomo także, jak kontrowersje wokół Serba wpłyną na jego umowy reklamowe. Na razie zareagowała jedynie francuska firma Lacoste, w strojach której Djoković od lat występuje. Tenisista jest także jedną z twarzy tej marki.
"Najszybciej, jak będzie to możliwe skontaktujemy się z Novakiem Djokoviciem, aby przeanalizować, co wydarzyło się w Australii. Życzymy wszystkim udanego turnieju i dziękujemy organizatorom za wszystkie ich wysiłki, aby turniej odbył się w dobrych warunkach dla zawodników, personelu i widzów" - czytamy w komunikacie.
Jak poinformowało CNN Business, komentarza w tej sprawie odmówił Peugeot, a szwajcarski Hublot oraz Asics nie odpowiedziały na prośbę o stanowisko. Wszystkie firmy są sponsorami Djokovicia.
Zamieszanie wokół Serba zaczęło się ponad tydzień temu. Przed wylotem do Australii tenisista przyznał na Instagramie, że otrzymał zwolnienie od szczepienia i został zakwalifikowany jako "medyczny wyjątek". Po przylocie do Melbourne Serb spędził noc na lotnisku. Następnie został przetransportowany do hotelu imigracyjnego. Anulowano mu wizę, ale odwołał się do sądu. Choć w poniedziałek sędzia uchylił decyzję o deportacji tenisisty, to w czwartek minister imigracji Alex Hawke podjął decyzję o ponownym anulowaniu wizy Serba i sprawa ponownie trafiła do sądu, gdzie ostatecznie Djoković przegrał.