Allen Iverson bez chusty na głowie i okularów słonecznych? Rasheed Wallace udzielający wywiadu w marynarce i eleganckim swetrze? Liga wydała właśnie oświadczenie, w którym dość dokładnie określono wymagany strój zawodnika w każdej sytuacji, kiedy reprezentuje NBA (przed i po meczach, na konferencjach prasowych, podczas spotkań z kibicami itp.). Koszykarze mogą zapomnieć o koszulkach bez rękawów, krótkich spodniach, sportowych bluzach, jakichkolwiek nakryciach głowy, złotych łańcuchach, okularach słonecznych i słuchawkach, czyli asortymencie zakochanych w hiphopowej modzie koszykarzy.
Jaki jest cel ligi? - Poprawienie wizerunku NBA - tłumaczy komisarz ligi David Stern. - Ale spokojnie. Nie będzie tak, że zawodnicy wszędzie muszą pokazywać się w garniturze. Po prostu chcemy ustanowić granicę przyzwoitego stroju - uspokaja Stern.
Wśród graczy opinie są podzielone: - Ubieram się tak, jak mi wygodnie. Nowe zasady to dla mnie problem, który będę zwalczał - zapowiada Iverson. - Hiphopowa moda promuje NBA głównie wśród młodzieży. Zakładanie eleganckich strojów to błąd marketingowy - uważa Raja Bell z Philadelphia 76ers. - To, jak wyglądasz, mówi nie tylko o tobie, ale i o firmie, w której pracujesz. Powinno zależeć nam na jak najlepszym wizerunku NBA, więc dobrze, że wprowadzono zasady ubierania się - mówi Mark Pope z Denver Nuggets. Jego kolega z zespołu Marcus Camby zasugerował, że zawodnicy powinni dostawać stypendia na ubrania.
Moda w NBA pojawiła się w połowie lat 80., kiedy do ligi trafili Michael Jordan, Hakeem Olajuwon, Scottie Pippen czy Charles Oakley i wprowadzili zwyczaj zakładania garniturów. Z biegiem czasu zawodnicy zaczęli rywalizować ze sobą na modne ciuchy. - W sezonie 1993/94 byłem w Charlotte Hornets. Larry Johnson, Alonzo Mourning i Tyrone Bogues na każdy z 82 meczów ubierali się inaczej! - wspomina Eddie Johnson, były zawodnik z 17-letnim stażem w lidze.
W drugiej połowie lat 90. do NBA przyszła moda na hip-hop, która króluje do dziś. - Jej obecność w NBA to także efekt dowolności ubierania się w college'ach. Tam nikt nie zwraca na to uwagi, więc zawodnicy w NBA też zaczęli czuć się naturalnie - uważa Johnson. - Stern długo nie miał nic przeciwko, ale trzeba coś zmienić, bo chusty na głowach podczas rozgrzewki to przesada. Dobrze, że ktoś się do tego zabrał.