Dla polskich kibiców PGL Major Kraków 2017 kojarzy się z końcem epoki. Polskie Virtus.pro po raz ostatni grało w fazie pucharowej tak ważnego turnieju. Niektórzy mogą się kłócić, że ostatnim wielkim osiągnięciem Virtusów było EPICENTER z października 2017, na którym doszli do finału, ale moskiewski turniej nie miał rangi Majora - czyli najwyższej.
Złotej piątce zawsze szło relatywnie dobrze na Majorach. Wiktor "TaZ" Wojtas i spółka zatriumfowali na jednym z nich - w katowickim Spodku w 2014 roku. Po nim Virtus.pro ani razu nie cieszyło się ze zwycięstwa na odpowiedniku mistrzostw świata w ekosystemie Counter-Strike’a, chociaż nie powstrzymywało to ekipy Jarosława "PashaBiceps" Jarząbkowskiego od wygrywania na innych gruntach.
Rok 2017 zapowiadał się wyśmienicie. Najpierw Virtusi doszli do samego finału pierwszego Majora tego roku (Atlanta). O porażce zdecydowały indywidualne przebłyski Duńczyków z Astralis, który niedługo później stał się najlepszą drużyną na świecie. Potem podopieczni Jakuba "kubena" Gurczyńskiego wygrali DreamHack Masters w Las Vegas. Mistrzostwo i wicemistrzostwo na dwóch ogromnych turniejach były znakomitym prognostykiem.
Jednak dalsze sukcesy nie nadeszły. Virtusi stali się cieniami samego siebie, a wspomniany półfinał w Krakowie był ostatnim tchnieniem zespołu. Co zawiodło?
Opinii jest wiele, ale prawdopodobnie najważniejsze są tu słowa kubena. - To, co budowaliśmy przez lata, rozpadło się w 12 miesięcy - brzmi tytuł wywiadu dla HLTV. Szkoleniowiec otwarcie opowiedział o kulisach rozpadu zespołu. Jednym z powodów był prezent, który dostał TaZ po wspomnianym wcześniej sukcesie w Las Vegas. Władze organizacji obiecali mu nowego Mercedesa w przypadku triumfu i dotrzymali słowa.
- Wydaje mi się, że podwyższone wypłaty nie miały aż takiego negatywnego wpływu na nasze mierne wyniki i formę, w porównaniu do faktu, że niektórzy członkowie czuli się niedocenieni. To dlatego, że tylko TaZ otrzymał Mercedesa w bonusie. Dowiedzieliśmy się o tym kilka miesięcy później. Złość i zazdrość gotowały się wewnątrz naszych graczy, zamiast radości z sukcesu kolegi i to mimo wieloletniej przyjaźni - tłumaczył kuben.
Trudno się dziwić takim uczuciom, bo CS:GO to gra drużynowa. Szkoleniowiec podkreślił, że był to sygnał ostrzegawczy. Kuben potwierdził również, że zawodnicy nie poświęcali wystarczająco czasu na treningi, wybierając zamiast nich relaks przy innych grach komputerowych.
Ostatnią szansą dla zespołu był Major w Bostonie, który odbył się siedem miesięcy po krakowskim turnieju. Zakończyło się to jedną z największych klęsk w historii Virtusów. Zdaniem kubena problemom można było zaradzić wcześniej, ale nadmierne przywiązanie do składu opóźniło podjęcie trudnych decyzji. Virtusi już nigdy nie wrócili do prezentowania poziomu z 2014 czy 2015 roku. Virtusi zaczęli być cieniami własnych siebie, a półfinał w Krakowie był płomykiem nadziei na powrót do lepszych czasów.
- Pierwsze pomysły na zmianę pojawiły się w trakcie 2017 roku, ale wtedy powiedziano, że powinniśmy poczekać na najbliższego Majora, tym bardziej że po drodze było EPICENTER. Turniej ten odbywał się w Rosji, więc była to dla nas dodatkowa motywacja, jako że nasza organizacja pochodzi z tego kraju [Virtus.pro to rosyjska organizacja, ale grali w niej sami Polacy, przez co drużyna była traktowana jakby pochodziła z Polski - dop. red.] - tłumaczył kuben.
- Po zaskakująco dobrym rezultacie, jakim było drugie miejsce po niezwykle wyrównanym finale, który przegraliśmy z SK Gaming, pojawił się kolejny promyk nadziei, który został szybko pogrzebany na następnym turnieju. Nasz występ na Majorze w styczniu 2018 był gwoździem do trumny i zmiany były nieuniknione. Byłem pod wpływem wielu emocji, kiedy mieliśmy kolację z TaZem, na której powiedzieliśmy mu o zmianie (pierwszą z nich było usunięcie Taza ze składu). Miałem łzy w oczach. To nie była po prostu relacja na poziomie trener - zawodnik.
Rozstanie z TaZem było jednym z pierwszych kroków w kierunku naprawy Virtus.pro, powrócenia do światowej czołówki. W jego miejsce wstąpił Michał "MICHU" Müller. Ówczesny szkoleniowiec zespołu przyznaje jednak, że czekanie na kolejnego Majora nie było odpowiednią decyzją, a wcześniejsze sięgnięcie po psychologa mogło poprawić sytuację i "rozwiązać ogromne problemy, które prześladowały nas od dłuższego czasu".
Wraz z profesjonalizacją esportu posiadanie takiej osoby w strukturach organizacji staje się nie tyle luksusem, co obowiązkiem i standardem. Profesjonalni esportowcy nie zawsze sobie radzą ze stresem, oczekiwaniami ze strony fanów i drużyny - tym bardziej że w większości to młode osoby.
Po odstawieniu Wojtasa od składu Virtusi zaczęli wykonywać kolejne zmiany, ale brak stabilizacji w szeregach okazał się największym problemem według kubena. - To był dla nas najgorszy okres. Te zmiany poskutkowały niestabilnością i miernymi wynikami na zawodach - tłumaczył. "Polskie" Virtus.pro rozpadło się w grudniu zeszłego roku po decyzji zarządu. Polacy zostali zastąpieni przez Kazachów, którzy reprezentowali AVANGAR.
Komentarze (10)
Rozpad legendarnej polskiej drużyny. Wszystko zaczęło się od mercedesa