Głośne "Let's go G2!" niosło się w niedzielny wieczór po całym katowickim Spodku. Międzynarodowy skład hiszpańskiej organizacji esportowej podniósł puchar, który jest marzeniem wielu esportowców. Nastała era G2 - zespołu, który zawsze jest wymieniany w gronie faworytów najważniejszych turniejów, ale najczęściej musiał do tej pory uznać wyższość przeciwnika.
Godzina 10 w sobotni poranek. Przed Spodkiem gromadzą się tłumy. Pełno młodych ludzi czeka w kolejce, aby wejść do "świątyni esportu". Tak zasłużonych dla światowego esportu obiektów nie ma zbyt wiele. Pod tym względem z naszym Spodkiem może się równać tylko LANXESS Arena w Kolonii, gdzie co roku odbywa się IEM Cologne. Zaczepiamy kilku młodych ludzi, aby zapytać o fenomen oczekiwania w długich kolejkach. - Tutaj czas płynie inaczej - mówi nam Maciek, który pokonał prawie cały kraj, aby zobaczyć najlepszych graczy CS:GO. - Jestem już kolejny raz na IEMie. Kiedyś stałem w kolejce od 5 rano. Dzisiaj przyszedłem trochę później - mówi z uśmiechem na twarzy.
Sobota była dniem półfinałów, w trakcie których najlepsze okazały się ekipy G2 Esports i Heroic. Najważniejsze rozstrzygnięcia miały miejsce dopiero w niedzielę. Finał IEM Katowice 2023 rozgrywany był w systemie BO5 (do trzech wygranych map). To sprawia, że jest on prawdziwą próbą nerwów i wytrzymałości. Z tym sobie radzą tylko najlepsi gracze na świecie. Rok temu G2 Esports również zagrało w wielkim finale, ale wtedy lepsi byli gracze FaZe Clanu. Ówczesny prezes organizacji kładł się wtedy z niedowierzaniem na podłodze, tuż przed pierwszym rzędem krzesełek na płycie hali. Kolejny raz jego ekipie nie udało się osiągnąć tego, co sobie wymarzył.
Ostatni mecz turnieju to zawsze ważne wydarzenie. Poprzedzony jest oficjalną ceremonią, która potrafi zachwycić nawet największych malkontentów. Jednak wcześniej trwała dokładna analiza, która przypominała te, które oglądamy przed meczami piłki nożnej. Są eksperci, studio, wywiady, korespondencje. Tym razem przed wyjściem na scenę, zawodnikom towarzyszyła reporterka. Jednym z przepytywanych był Justin "jks" Savage, który drugi rok z rzędu mógł wygrać IEM Katowice. Na pytanie dziennikarki wyraźnie zestresowany i skupiony już na swoim zadaniu odpowiedział tylko z rozbrajającym uśmiechem: - Tak, to jest fajne!".
Chwilę potem pojawił się prowadzący scenę, który zagrzewał publiczność. Na scenie mogliśmy zauważyć dym, grę świateł i pirotechnikę, a temu wszystkiemu towarzyszyła epicka muzyka. Na scenę wychodzili bohaterowie - drużyny G2 Esports i Heroic, a przed nimi był jeden z ważniejszych meczów w ich życiu. Kibice wystukiwali rytm świecącymi pałkami, które jeden ze sponsorów umieścił na krzesełkach i cała hala wrzała, a po chwili rozpoczął się wielki spektakl.
Na serwerze lepsza okazała się ekipa G2 Esports, a "jks" przeszedł do historii jako pierwszy zawodnik, który 2 razy z rzędu wygrał IEM Katowice. Nikola "NiKo" Kovać i spółka mają teraz swój moment chwały. To co nie udało się w zeszłym roku, w końcu udało się tym razem. Kiedy zwycięzcy odbierali puchar można było odnieść wrażenie, że ciężki kamień spadł im z serca. Są zwycięzcami i dołączą do słynnej alei zwycięzców IEM Katowice, którą można podziwiać co roku przechodząc łącznikiem między Spodkiem a Międzynarodowym Centrum Kongresowym.