Klemens Joniak w piątek 18 października sensacyjnie został indywidualnym mistrzem Polski. "19-latek z kadry B polskich skoczków, który tego lata zdobył tylko po 11 punktów FIS Cupu i Pucharu Kontynentalnego, nagle pokonał wszystkich. W tym tych, którzy jeździli na zawody Letniego Grand Prix i trenują w kadrze narodowej" - pisał Jakub Balcerski ze Sport.pl. W sobotę rozpoczęły się natomiast zmagania drużynowe.
Największe szanse na tytuł dawano drużynie Wiślańskiego Stowarzyszenia Sportowego I, w której znaleźli się: Tomasz Pilch, Paweł Wąsek, Aleksander Zniszczoł i Piotr Żyła. I już po pierwszej serii był on na prowadzeniu, a to za sprawą skoku Zniszczoła na 101 m. Później z dobrej strony pokazali się pozostali zawodnicy, kolejno Pilch (95,5 m), Żyła (97 m) i Wąsek (104 m), dzięki czemu to wiślanie po pierwszej serii są liderami.
Nie było to specjalnym zaskoczeniem, w końcu po raz ostatni w czołowej dwójce zmagań zabrakło ich w 2019 r. (choć nawet wtedy srebro zgarnął drugi zespół WSS-u). Obrazowo ujął to reporter TVP Sport w rozmowie z Adamem Małyszem. - Na czele Wiślańskie Stowarzyszenie Sportowe. To jest taki Real Madryt, jeśli chodzi o drużyny w Polsce. Nie mamy wątpliwości, że tu by się musiał zdarzyć kataklizm, aby nie zdobyli złota - stwierdził.
Na półmetku rywalizacji wiślanie mieli 6,5 pkt przewagi nad drugim AZS-em Zakopane I, startującym w składzie: Mateusz Gruszka (93,5 m), Tymoteusz Amilkiewicz (100 m), Andrzej Stękała (97,5 m), Maciej Kot (105 m). Na najniższym stopniu podium był LKS Klimczok Bystra I, reprezentowany przez: Mateusza Gruszkę (93,5 m), Tymoteusza Amilkiewicza (100 m), Andrzeja Stękałę (97,5 m) i Macieja Kota (105 m). Do serii finałowej awansowało osiem najlepszych zespołów.
W serii finałowej ponownie najlepszy okazał się zespół z Wisły. Drugą pozycję utrzymał AZS Zakopane I, natomiast brązowe medale przypadły TS Wisła Zakopane I (Dawid Kubacki, Łukasz Łukaszczyk, Kacper Jarząbek i Adam Niżnik).