6 grudnia 2014 roku - to wtedy Gregor Schlierenzauer wygrał swój ostatni konkurs Pucharu Świata w dotychczasowej karierze. Zwyciężył na skoczni Lysgardsbakken w Lillehammer - tej samej, na której Austriak odniósł swoje pierwsze zwycięstwo osiem lat wcześniej. Pokonał wówczas Michaela Hayboecka i Andersa Fannemela.
Od tamtej Schlierenzauer tylko raz stanął na podium, a minęło już prawie sześć lat. Tydzień po 53. zwycięstwie w karierze w Lillehammer był drugi w Niżnym Tagile. I od tego czasu jego najlepszą pozycją w konkursach była czwarta - osiągana trzykrotnie, ostatni raz w zeszłorocznych zawodach, znów w Niżnym Tagile. Schlierenzauer wciąż próbuje wrócić na szczyt i stawia to sobie cel także przed nadchodzącym sezonem Pucharu Świata. - Moje cele się nie zmieniły. Wszystko zależy od tego, czy wrócę na szczyt. Chciałbym złapać rytm startowy i skupić się na każdym skoku. Reszta przyjdzie sama - napisał skoczek na swoim blogu.
- Wielokrotnie przekonałem się już, że powrót na szczyt nie jest łatwy, ale moja radość z uprawiania sportu i pokonywania przeciwności losu jest niezmienna. Wiem, jaki mam pomysł na siebie i nie brakuje mi motywacji. Uważam, że jestem na dobrej drodze - wskazał Schlierenzauer.
Pierwsze zawody sezonu, na których pojawi się także austriacka legenda skoków, już w weekend 20-22 listopada na skoczni imienia Adama Małysza w Wiśle-Malince. Obiekt niedawno zyskał nowego sponsora. Michal Doleżal podał także skład polskiej kadry, który wystartuje w inauguracji Pucharu Świata.