Kolejny raz zmieniła się sytuacja zaplanowanych na dni 21-23 sierpnia zawodów Letniego Grand Prix w skokach narciarskich w Wiśle. Do tej pory utrzymywano, że uda się wpuścić na obiekt 999 kibiców. Wiemy już, że te plany zostały odrzucone.
W środę miało miejsce spotkanie komitetu organizacyjnego LGP w Wiśle, na którym ustalono, że na tę chwilę nie będzie możliwości rozegrania zawodów z kibicami. - Dokładnie sprawdziliśmy projekt Rady Ministrów, którego ustalenia wejdą w życie w przyszły piątek. Zgodnie z obostrzeniami na skocznię mogłoby wejść maksymalnie około 650 osób, w tym 273 stojące w sektorze od strony Wisły i osoby zajmujące co czwarte miejsce na naszych niewielkich trybunach. Latem nie planowaliśmy budowy dodatkowych sektorów. Przykro mi, ale na ten moment nie ma szans na wejście kibiców. Sytuacja może się zmienić tylko w przypadku kolejnego poluzowania zaleceń od polskiego rządu - wyjaśnia Andrzej Wąsowicz, dyrektor skoczni imienia Adama Małysza w Wiśle.
Już od dłuższego czasu mówi się, że koszty organizacji zawodów mocno wzrosły. Komitet ma pieniądze na zagwarantowanie puli nagród, organizacji, ochrony i zabezpieczenia całej imprezy, ale nie ma pewności, że koszty związane ze wpuszczeniem kibiców na obiekt zostaną zwrócone. - Nie możemy sobie na to pozwolić. Chcemy, żeby Letnie Grand Prix nie przyniosło nam strat, szukamy też dodatkowych sponsorów, żeby to jeszcze bardziej wyrównać - zaznacza Wąsowicz.
Co ciekawe, po wtorkowym komunikacie o odwołaniu wszystkich zawodów w Austrii przez tamtejszy związek istnieją obawy, że polskie zawody będą jedynymi konkursami najwyższej rangi FIS rozgrywanymi tego lata. Brak zawodów w Hinzenbach, oznacza, że pod znakiem zapytania są także te w niemieckim Klingenthal. Komitety organizacyjne w obu miastach były mocno powiązane i rozegranie jednych zawodów często wiązało się z obecnością w kalendarzu drugich.
- Może nam się zrobić takie Grand Prix Polski - mówi Wąsowicz. - Sandro Pertile będzie rozmawiał także z innymi miastami, próbował przekonywać. Ale wygląda na to, że cykl się bardzo skrócił. Naszych zawodów odwołać już raczej nie można, to musiałby być bardzo radykalny przypadek, a nie strategia FIS. Mamy dobre relacje i wierzymy, że nie dojdzie tu do żadnego nieporozumienia. Rozmowy w sprawie konkursów, rezerwacje i inne szczegóły zabrnęły już za daleko, żeby teraz to wstrzymać - ocenia działacz.
W czwartek do wszystkich reprezentacji zostaną wysłane zaproszenia na zawody. Jedną, która już pytała o możliwość pojawienia się na nich była Japonia, która do tej pory wydawała się najbardziej niedostępna. Jednak 1 lipca umożliwiono im wyjazdy poza kraj, a potrzeba odbycia dwutygodniowej kwarantanny w Polsce miała im nie przeszkadzać. Zwłaszcza jeśli później mieliby do dyspozycji skocznię i możliwość trenowania przed zawodami. Ostatecznie w środę japońska federacja ogłosiła, że rezygnuje ze startów w zawodach w sezonie letnim i zawiesza działania sportowe do końca września, o czym poinformował profil localSJresults na Twitterze.
Natomiast nieoficjalnie wiadomo, że pomimo działań związku wewnątrz kraju, austriaccy skoczkowie są gotowi przyjechać do Polski i wystawić tu najsilniejszy skład. Natomiast polska kadra nalegała, żeby rozegrać zawody w sierpniowym terminie i niecierpliwi się już na powrót do rywalizacji.
Wisła będzie także gospodarzem inauguracji Pucharu Świata w dniach 21-22 listopada. Decyzja w sprawie tych konkursów ma zapaść do połowy października, ale wydaje się, że organizatorzy czekają jedynie na oficjalne potwierdzenie ze strony FIS. Zwłaszcza że niektóre działania w kontekście usprawnień dotyczących imprezy mają się rozpocząć już latem.
Przeczytaj także:
Komentarze (4)
Fatalna informacja dla kibiców skoków narciarskich. Mogą nie wejść na trybuny
ot dlaczego burzuju,
pokaz mi murarza co wygrywa maraton?
moze tenis?
suweren czyli my to lubimy ,
ty zakladaj rajtuzy zolte i biegaj po parku ,