FIS rok temu zdecydował o kierunku zmian w skokach narciarskich. Ich ostatecznym efektem ma być w pełni połączony kalendarz zawodów kobiet i mężczyzn, który obowiązuje już w innych dyscyplinach pod egidą federacji. O sprawie szczegółowo pisaliśmy tutaj.
Sezon olimpijski 2025/2026 ma być przejściowy i dopiero zwiększyć liczbę zawodów rozgrywanych w nowy sposób. Docelowo sto procent konkursów - co i tak będzie bardzo trudne do wykonania - ma się u skoczków i skoczkiń pokrywać dopiero od zimy 2026/2027. Jednak już do najbliższego sezonu FIS podchodzi bardzo rygorystycznie. I to może bardzo mocno uderzyć w interes polskich skoków.
Chodzi o konkursy w Wiśle. Zgodnie z informacjami, które otrzymaliśmy podczas spotkań podkomitetów FIS w Pradze, planowane na 2025 rok zawody Letniego Grand Prix i Pucharu Świata na skoczni imienia Adama Małysza są zagrożone. I to nie ze względu na problemy organizatorów czy finanse, a właśnie ich podejście do sprawy łączenia kalendarzy. I to, jak na wszystko reaguje FIS.
PZN nie chce zgodzić się na łączone konkursy kobiet i mężczyzn w Wiśle w grudniu 2025 roku. Polscy działacze uważają ten pomysł za nielogiczny z kilku względów i kategorycznie odmawiają dyrektorowi Pucharu Świata - od tej zimy zarówno mężczyzn, jak i kobiet - Sandro Pertile, który sugeruje, że w inny sposób konkursy nie będą się już odbywać i jeśli ktoś chce pozostać w PŚ, to musi zaakceptować nowy sposób konstrukcji kalendarza.
- Sprawa będzie otwarta, zapewne do spotkania komitetu FIS ds. skoków w Vilamourze w Portugalii (odbędzie się 8 maja - red.), gdzie wszystkie kalendarze muszą już zostać zatwierdzone - mówi Sport.pl szef podkomitetu ds. planowania kalendarza FIS Mario Stecher. - Czekamy na stanowisko PZN, do tej pory odpowiedź na nasze prośby była negatywna. Jeśli taka pozostanie, będzie potrzeba dalszych negocjacji - dodaje dyrektor sportowy Austriackiego Związku Narciarskiego.
Co ciekawe, FIS i tak wybrał dość łagodną strategię działania wobec Polaków. Na początku Sandro Pertile miał grozić absolutnym wykluczeniem Wisły z kalendarzy i miało jej nie być w wersjach przedstawianych podczas spotkań w Pradze. Włoch miał być bardzo uparty w rozmowach z PZN i przedstawiać nawet alternatywę dla Wisły w Pucharze Świata. - Twierdził, że problemów z przejęciem łączonych zawodów kobiet i mężczyzn w grudniu nie będzie miało Klingenthal - słyszymy. Skontaktowaliśmy się zatem z organizatorem zawodów w Niemczech. Szef tamtejszego komitetu, Alexander Ziron, dowiedział się jednak o tej opcji od nas i wydawał się tematem bardzo zaskoczony. - Będę w Pradze i tam zobaczymy, jakie opcje pojawią się dla Klingenthal. Na razie nie wiem jednak nic o żadnym zastępowaniu Wisły w Pucharze Świata - przyznał.
Taka postawa FIS może doprowadzić do szału prezesa PZN Adama Małysza. Na razie nie odpowiedział na naszą prośbę o kontakt i komentarz ws. zawodów w Wiśle. Nie ma go też w Pradze - jest na kursokonferencji trenerów PZN w Centralnym Ośrodku Sportu w Zakopanem. Związek będzie tu reprezentowany przez wiceprezesa Wojciecha Gumnego. Sam Małysz już wyrażał jednak swoje zdanie na temat łączenia kalendarzy kobiet i mężczyzn przez FIS, i to bardzo konkretnie. - Nie tędy droga! Trzeba wymyślać sposoby na popularyzację, ale inne, a nie takie. (...) To będzie narzucone i jeśli chcesz konkurs mężczyzn, to musisz też organizować skoki kobiet? Jeśli tak, to jestem przeciwny - mówił w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet.
Teraz FIS stawia Polaków pod ścianą. - To bardzo zły kierunek. Nie możemy jednak ulegać szantażowi. Zmusza się nas do utrudnienia sobie życia, nasza sytuacja finansowa jeszcze bardziej by się pogorszyła, a już mamy problemy, żeby zamknąć budżet. Chwilami nie wiemy, czy będziemy mieli wystarczająco dużo pieniędzy, by zrobić dobre zawody, a tu wrzuca nam się jeszcze konkurs kobiet w tym samym czasie - denerwuje się w rozmowie ze Sport.pl szef skoczni w Wiśle Andrzej Wąsowicz.
Działacz we wszystkim widzi największą winę dyrektora Pucharu Świata. - Jak to jest, że Sandro Pertile najpierw Polskę chwali, jak przyjeżdża na zawody, to wszystko w Wiśle jest fajnie, a potem tak w nas wali? Nie podoba mi się to. Organizowałem 11 zawodów PŚ ocenianych pozytywnie i nie mamy czego się wstydzić, a dziś stawia się nas pod ścianą, bo komuś się coś ubzdurało. Przyciskają nas do muru i bardzo źle się z tym czuję. Winię za to Pertile, który wręcz nas zdradził. A na zawodach to on stwarza pozory: przyjdzie, chcąc pomóc, weźmie grabie, pograbi dwie minuty i tyle. A zresztą nie chcę nawet o nim zbyt wiele mówić - ucina Wąsowicz.
FIS argumentuje swoje podejście tym, że PZN musi pomóc środowisku skoków w promocji zawodów kobiet. - Ci organizatorzy, którzy chcą mieć zawody skoczków, muszą stworzyć też miejsce dla skoczkiń. To jedna z najważniejszych spraw dla nas. Jeśli PZN tego nie zrobi, dla nas to jasna deklaracja. I trzeba pomyśleć o tym, co zrobimy, bo tak być nie może. To już drugi albo trzeci raz, kiedy mamy podobną sytuację. Już rok temu mówiliśmy Polakom, że muszą coś zrobić na kolejny sezon. I teraz znów to idzie w podobnym kierunku. Tak już nie będzie - twierdzi Mario Stecher.
Zastanawiające są jego kolejne zdania. - Nie chodzi o łączone zawody, niekoniecznie to musi być konkurs w ten sam weekend. Ale jeśli już chcesz mieć zawody w Wiśle, to może dwa czy trzy tygodnie później lub wcześniej zrobisz coś dla kobiet? - pyta Stecher. Austriak zaskakuje, bo według naszych informacji PZN zaproponował FIS oddzielne zawody skoczkiń w Szczyrku.
To miało miejsce rok temu, gdy FIS ogłaszał strategię łączenia kalendarzy. - Poprosiliśmy o rok na porządne przygotowanie zawodów: ustalenia z telewizją, zabezpieczenie budżetu i bazy noclegowej, a także stworzenie konceptu podnoszącego atrakcyjność zawodów - słyszymy z polskiego związku. FIS nie był jednak zainteresowany konkursami na normalnej skoczni, bo te docelowo mają zniknąć z kalendarzy zawodów najwyższej rangi. To decyzja firmowana przede wszystkim nazwiskiem Sandro Pertile. Dla Włocha sprawa jest prosta: albo łączone zawody kobiet i mężczyzn, albo zawodów nie będzie w ogóle. A Stecher - co wynika z jego wypowiedzi - najwyraźniej nie wiedział o całej sprawie związanej ze Szczyrkiem.
Wśród powodów odrzucenia propozycji FIS dotyczącej organizowania w Wiśle łączonych zawodów kobiet i mężczyzn PZN wskazuje przede wszystkim brak zrozumienia dla obecnej logiki działaczy międzynarodowej federacji, strategii firmowanej twarzą Sandro Pertile. Zresztą w kuluarach dyrektor PŚ sam ma twierdzić, że wie, że zawody dla obu płci w tych samych miejscach nie są najlepszym rozwiązaniem, ale skoro zapadła już decyzja "u góry", to sam też musi iść w tym kierunku.
Według PZN to, kolejny już w przypadku FIS, strzał w kolano. Federacja zmaga się z kryzysem wizerunkowym po skandalu sprzętowym na mistrzostwach świata i opiniami kibiców. Wielu z nich domaga się nawet zmian wewnątrz federacji. Sprawa łączenia kalendarzy i ewentualnego osłabienia pozycji Polski w skokach na pewno im nie pomoże. - Konkursy kobiet, dołączone do konkursów mężczyzn, traktowane są jako mało interesujący support. Nie rozumiemy umniejszania wagi skoków kobiet poprzez siłowe dołączanie ich do konkursów mężczyzn. Przykłady Zao w Japonii, a także Kranju czy Ljubna w Słowenii pokazują, że można stworzyć atrakcyjny zarówno sportowo, jak i kibicowsko format - pada w przesłanej nam przez związek argumentacji.
PZN wskazuje też na logistykę i małe zaplecze organizacyjne obiektu w Wiśle. Już w przypadku zawodów otwierających sezon 2022/2023 był z tymi elementami problem - jest tu mało miejsca na zorganizowanie odpowiednich stref, których teren w trakcie łączonych konkursów trzeba jeszcze ograniczać. Trudno zmieścić tam także nowe szatnie, a wariant z wymianą zespołów, które ich używają, zimą nie wchodzi w grę. Do minimum ograniczyłoby się także możliwości przygotowania skoczni, z którym w grudniowym terminie - w kwestii produkcji i dystrybucji śniegu na zeskoku - zawsze pojawia się problem. Z gumy nie jest też baza noclegowa w Wiśle. I choć partnerem zawodów jest Hotel Gołębiewski, który zawsze zapewniał zawodnikom i sztabom miejsca na czas konkursów, to w przypadku potrzeby niemal podwojenia liczby potrzebnych rezerwacji na pewno nie wystarczy. A hoteli o wymaganym standardzie jest niewiele więcej, tym bardziej takich jeszcze dostępnych w tym terminie.
Ważne są w tym wszystkim oczywiście także kwestie finansowe. - Nadwyżki finansowe wypracowane podczas Pucharu Świata mężczyzn wykorzystywane są do organizacji zawodów takich jak Puchar Kontynentalny, FIS Cup czy Letnie Grand Prix, kobiet i mężczyzn. W przypadku braku organizacji Pucharu Świata wszystkie te wydarzenia zostaną odwołane, bo nie będzie dla nich źródła finansowania. W przypadku organizacji zawodów kobiet zapewne także zostaną odwołane, bo środki zostaną użyte do organizacji PŚ kobiet - słyszymy z PZN.
Do tej pory Sandro Pertile był przekonany, że da się znaleźć odpowiednie zastępstwa i zawody w Wiśle poza kalendarzami FIS wiele by nie zmieniły. Powoli ma jednak zmieniać zdanie i uspokajać swoje podejście, bo widzi, że potrzeba tu kompromisu nie tylko ze strony Polaków, którego sam wymaga, ale przede wszystkim ze strony FIS. Ten ruch - postawienie zawodów w Wiśle pod znakiem zapytania - już na pewno nie przysporzy FIS sympatii ze strony polskich kibiców i wywoła kolejne, zupełnie niepotrzebne kontrowersje.
W sprawie dziwi też nieco hipokryzji ze strony innych krajów. Słyszymy, że niewiele z nich chce się za Wisłą wstawić? I to pomimo faktu, że Słowenia, Austria i Japonia nie są zadowolone z kierunku zmian w skokach i same protestowały, wysyłając do FIS list w ramach sprzeciwu do łączenia kalendarzy. W sezonie olimpijskim w kalendarzach mają jednak pozostać ich obiekty - Ljubno, Hinzenbach czy Zao. I to w ramach konkursów bez łączenia rywalizacji mężczyzn i kobiet. I myślenie potęg w skokach od razu mocno się ograniczyło: skoro ich własny interes na ten moment mają pod kontrolą, to po co zajmować się czymś, co ich bezpośrednio nie dotyczy?
Ewentualne decyzje dotyczące wypadnięcia Wisły z kalendarza rodzą wątpliwości w sprawie przyszłości konkursów w Polsce, ale tu PZN uspokaja. Miesiąc temu podpisane zostało tzw. Media Rights Centralization Agreement (MRCA), czyli porozumienie dotyczące zcentralizowania praw telewizyjnych. To dokument będący ponad ustaleniami FIS i narzucający im pewne działania. - Zgodnie z jego ustaleniami Polska ma organizować dwa weekendy Pucharu Świata w skokach narciarskich mężczyzn oraz Puchar Świata w snowboardzie alpejskim mężczyzn i kobiet zawodów Pucharu Świata od sezonu 2026/27 do 2033/34. Niestety, Sandro Pertile nie potrafi się odnieść do gwarancji swoich przełożonych oraz obowiązujących dokumentów regulujących kwestie kalendarza - słyszymy.
A co dalej w sprawie zawodów w sezonie olimpijskim? Tak jak przekazał Mario Stecher, decyzja musi zapaść do 8 maja, kiedy kalendarze zatwierdzi komitet skoków FIS. - Czekamy na oficjalną odpowiedź, poprosiliśmy już o spotkanie z prezesem i sekretarzem generalnym FIS. Chcemy podjąć merytoryczny dialog i rozwiązać tę sprawę dla dobra skoków narciarskich. Kibice oczekują lepszej jakości zawodów sportowych, lepszego widowiska, uproszczenia formatu i krótszego czasu potrzebnego na śledzenie zawodów. Zamiast tego dostają całodniowego tasiemca, który często jest torpedowany przez warunki atmosferyczne, co widzieliśmy już w tym sezonie - przekazuje nam związek.
PZN ma mieć czas na podjęcie decyzji do końca miesiąca. Ta musi zostać jednak skonsultowana z partnerami związku, a osoby decyzyjne muszą też przygotować alternatywne scenariusze. Obecnie - choć jeszcze do niedawna tak nie było - chyba zarówno w polskim związku, jak i FIS, mimo wszystko trudno sobie wyobrazić, że trzeba będzie doprowadzić do wyrzucenia Wisły z kalendarzy na najbliższą zimę. Ale nie można tego scenariusza także wykluczyć.
- Wierzymy, że PŚ w skokach kobiet zasługuje w Polsce na swój własny weekend. Szczególnie biorąc pod uwagę najlepsze miejsca w karierze Anny Twardosz w zakończonym sezonie i premierowe punkty Poli Bełtowskiej. Skoki narciarskie kobiet zasługują na swój własny format, dopasowany do formy sportowej oraz rynków zainteresowania. Nie potrafimy zrozumieć trzymania się koncepcji łączenia kalendarzy, szczególnie zważywszy na potencjał organizacji zawodów w lokalizacjach, gdzie Puchar Świata mężczyzn po prostu nie znajdzie swojego uzasadnienia - podsumowuje PZN.