Rozłam w obozie Kuleszy tuż przed wyborami w PZPN! "Walka o stołki wymknęła się z rąk"

Jakub Seweryn
Cezary Kulesza, jeden z kandydatów do roli prezesa PZPN, dziewięć dni przed wyborami nie może spać spokojnie. Wszystko za sprawą "walki o stołki", która byłemu prezesowi Jagiellonii wymknęła się z rąk. Zaskakujący może być fakt, iż z pomocą przyszły mu działania jego konkurenta - Marka Koźmińskiego.

Cezary Kulesza jest w tej chwili faworytem do roli nowego prezesa PZPN. Jak pisaliśmy na początku lipca, jego przewaga nad Markiem Koźmińskim wynosi wciąż około kilkudziesięciu głosów delegatów, których w sumie będzie 118. To nie oznacza jednak, że może spać spokojnie. W jego obozie doszło do kryzysu.

Zobacz wideo Głównym winowajcą Zbigniew Boniek? "Za późno zareagował"

Wiele wskazuje na to, że stoi za nim Henryk Kula, prezes Śląskiego ZPN. Miał on być jednym z kluczowych współpracowników Cezarego Kuleszy. Był głównym kandydatem na wiceprezesa PZPN ds. organizacyjno-finansowych. Teraz to się może zmienić. Wszystko dlatego, że Kula – jeszcze przed wyborami – obiecywał stanowiska w piłkarskiej centrali, o czym Kulesza dowiedział się dopiero z mediów. 

W obozie Kuleszy trwa walka o stołki

Sprawa wyszła na jaw, gdy dziennikarz Adam Godlewski napisał, że nowym sekretarzem generalnym PZPN po zwycięstwie Kuleszy miałby zostać Tomasz Rożenek, współpracownik Andrzeja Placzyńskiego z firmy "SportFive". Tu sprawa się komplikuje.

"Za Kulą ma stać Andrzej Placzyński, szef firmy SportFive. Odsunięty przez Zibiego na daleki plan, teraz chciałby podobno powrócić do pociągania za najważniejsze sznurki w PZPN (...). Najlepszy dowód stanowi fakt, że miał już zgłosić swego kandydata na sekretarza generalnego. Pracownika swej agencji, Tomasza Rożenka" - pisze Godlewski w serwisie Sportowy24.

Być może sprawa nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby Rożenek nieroztropnie nie chwalił się, że obejmie to stanowisko. Według naszych informacji Cezary Kulesza jest wściekły z powodu zachowania Henryka Kuli, który za jego plecami miał "rozdać" sporo stanowisk w nowym otwarciu, m.in. obiecując Rożenkowi pracę sekretarza generalnego, a Mirosławowi Góreckiemu – posadę przewodniczącego Kolegium Sędziów. 

W obozie Kuleszy zrobiło się gorąco. Tym bardziej że w sierpniowych wyborach Kula może wpłynąć na aż kilkunastu głosujących. Zarządzany przez niego Śląski Związek Piłki Nożnej ma do dyspozycji pięć głosów. Na Górnym Śląsku znajduje się też centrala środowiska futsalowego, które posiada dwa dodatkowe głosy. Gdy doliczymy do tego realny wpływ Kuli na stanowisko 2-3 klubów z regionu, łącznie prezes Śląskiego ZPN może dysponować aż 11-12 ze 118 głosów w sierpniowych wyborach. A to, przy wyrównanej walce, mogłoby okazać się decydujące.

Stawka nadchodzących rozmów w gronie prezesów związków wojewódzkich jest więc duża, ale może się okazać, że wcale nie decydująca.

A wszystko za sprawą Marka Koźmińskiego. W ostatnich dniach trwały rozmowy Koźmińskiego z Kuleszą na temat wycofania się tego pierwszego z sierpniowych wyborów. Zresztą z inicjatywy Koźmińskiego, choć niektórzy dają też do zrozumienia, że za tą propozycją stoi ustępujący prezes Zbigniew Boniek.

Co z propozycją Koźmińskiego?

Według naszych informacji, Koźmiński postawił jednak warunki dla Kuleszy nie do zaakceptowania. Aktualny wiceprezes PZPN ds. szkolenia jako warunek konieczny postawił utrzymanie przez niego samego stanowiska. Chciał też gwarancji trzech miejsc w zarządzie PZPN (dla siebie, Andrzeja Padewskiego i Radosława Michalskiego), pozostania Macieja Sawickiego na stanowisku sekretarza generalnego, mimo że ten już zdążył ogłosić publicznie odejście po wyborach, a także stanowiska przewodniczącego Komisji Rewizyjnej dla swojego obozu.

Na zaakceptowanie tych żądań przez Kuleszę nie ma jednak szans. Szczególnie jeśli chodzi o stanowisko wiceprezesa ds. szkoleniowych, które chciałby utrzymać Marek Koźmiński. Zwłaszcza że priorytetem byłego prezesa Jagiellonii Białystok jest poprawa szkolenia. Pozostałych jego żądań - jak się dowiadujemy - jest zbyt dużo, tym bardziej że pomoc byłego reprezentanta Polski nie jest Kuleszy niezbędna.

Zachowanie Marka Koźmińskiego sprawiło, iż odwracać od niego zaczęli się sojusznicy. Dwóch "baronów" (prezesów związków wojewódzkich), wspierających dotąd Koźmińskiego i pominiętych w jego rozmowach z Kuleszą, poczuło się zdradzonych. Sami skontaktowali się z obozem rywala z propozycją przejścia na jego stronę. Według naszych informacji rozmowy idą w dobrym dla Kuleszy kierunku.

Jeszcze w poniedziałek mają się odbyć kluczowe rozmowy – i w kwestii Kuli, i wsparcia obozu Kuleszy. Choć Kulesza jest bardzo bliski tego, by zostać następcą Zbigniewa Bońka, to wiele wskazuje na to, że do samych wyborów, przez najbliższe 9 dni, będzie miał ręce pełne roboty.

Więcej o: