18 sierpnia w Warszawie odbędzie się Walne Zgromadzenie Sprawozdawcze-Wyborcze PZPN, na którym zostanie wybrany nowy prezes związku. O schedę po Zbigniewie Bońku walczą dwaj kandydaci - wiceprezes PZPN ds. piłkarstwa profesjonalnego i były prezes Jagiellonii Białystok Cezary Kulesza oraz wiceprezes PZPN ds. szkolenia Marek Koźmiński.
Poniżej wywiad z Cezarym Kuleszą, w niedzielę rozmowa z Markiem Koźmińskim. Zapraszamy do lektury.
Cezary Kulesza: Wynik nas nie broni. Zwycięstwo ze Słowacją było obowiązkiem. Z Hiszpanią zagraliśmy o wiele lepiej, zostawiliśmy serce na boisku, trzeba docenić ten remis i postawę zespołu – sami Hiszpanie przyznawali po meczu, że zasłużyliśmy na niego. Daliśmy sobie dzięki temu szansę, której niestety ponownie nie wykorzystaliśmy. Przeciwko Szwecji byliśmy blisko, momentami graliśmy dobrze, tworzyliśmy sytuacje, ale ostatecznie wyszło jak wyszło. Mam poczucie - podobnie jak większość kibiców - niewykorzystanej szansy. Nie zgodzę się ze stwierdzeniami, że jesteśmy personalnie słabsi od Czechów czy Ukraińców. Mamy obecnie pokolenie naprawdę ciekawych zawodników z jednym z najlepszych piłkarzy świata Robertem Lewandowskim na czele. Niestety nie udało się z nich stworzyć zgranej drużyny. Było w naszej grze za dużo chaosu.
- Przed nami kluczowe mecze eliminacyjne w walce o wyjazd na mistrzostwa świata w Katarze. Okres między wyborami (18 sierpnia) a pierwszym meczem z Albanią (2 września) jest niezwykle krótki. Kto zostanie prezesem, ten nie ma wiele czasu do podjęcia decyzji. Zmiana trenera w takim momencie byłaby obarczona dużym ryzykiem. Mogłaby zwiększyć chaos wokół naszej drużyny – raczej nie jest to nam teraz potrzebne. Trener Sousa ma cele do zrealizowania – awans na mundial. Wszyscy będziemy mądrzejsi po zakończeniu eliminacji.
- Oceniam te dziewięć lat dobrze, ale uważam, że są obszary, w których można, a nawet trzeba wznieść na wyższy poziom. Pod względem organizacyjnym czy wizerunkowym Polski Związek Piłki Nożnej bardzo się zmienił. I są to bardzo pozytywne zmiany. Nawet tych okrzyków na trybunach jest dużo mniej, a wcześniej było z tym różnie. Pod względem sportowym nie należy zapominać, że uczestniczyliśmy w tym okresie regularnie w dużych imprezach – dwa razy mistrzostwa Europy, raz mistrzostwa świata. Ktoś te eliminacje wygrał i wprowadzał tę drużynę na wielkie turnieje. Do tych wyników rękę przyłożyło grono ludzi z prezesem Bońkiem na czele.
- Jedno i drugie. Przez kilkanaście lat spędzonych w Jagiellonii miałem okazję zetknąć się z większością wyzwań i problemów, jakie trapią polską piłkę. Udało nam się w tym czasie wiele dobrego – wygrać Puchar Polski, skutecznie rywalizować z bogatszymi klubami w ekstraklasie, zbudować nowoczesną akademię. Równocześnie działając w PZPN – najpierw jako członek zarządu, później jako wiceprezes ds. piłki profesjonalnej - cały czas miałem regularny kontakt z ludźmi pracującymi na rzecz naszego futbolu, często na samym dole piłkarskiej piramidy. Znam piłkę na każdym z poziomów – od amatorskiego do profesjonalnego. Doszedłem do momentu, w którym chciałem coś zmienić i po namowie kolegów – zarówno z klubów, jak i z wojewódzkich związków piłki nożnej - zdecydowałem się podjąć rękawicę.
- Myślę, że trzeba będzie przede wszystkim skupić się na sporcie młodzieżowym. Musimy położyć większy nacisk na kwestie szkolenia. To PZPN musi być liderem w tym obszarze. Wiem, że w ciągu roku się tego nie zrobi. Niektórzy myślą, że jak przychodzi nowy prezes, to zaraz reprezentacja zacznie wszystko wygrywać. Od razu. Tak to niestety nie działa.
Uważam też, że trzeba tworzyć programy wsparcia dla małych klubów i klubików, które stanowią podstawę naszej piłkarskiej piramidy, to tam wychowywali się i wychowują przyszli reprezentanci Polski. Ważne jest też, aby poprawić szkolenie naszych trenerów. Mamy zdolnych trenerów, ale trzeba popracować nad tym, aby byli jeszcze lepsi, doceniani również za granicą. W tym obszarze jest duża praca do wykonania.
- Tych czynników jest wiele. Na pewno wychodzą lata słabego opłacania trenerów w piłce młodzieżowej, wielu zdolnych ludzi porzuciło ten piękny zawód. Bardzo ważne jest też szkolenie trenerów – tutaj są na pewno spore rezerwy. Cieszę się, że obecnie z sukcesami w ekstraklasie pracuje wielu polskich trenerów – Waldemar Fornalik, Czesław Michniewicz, Marek Papszun, Piotr Stokowiec czy też Michał Probierz, z którym sam przecież przez lata miałem okazję blisko współpracować. Materiał więc jest i teraz trzeba pracować nad tym żeby polscy trenerzy byli coraz lepsi. Ja sam tego nie zmienię, potrzebne jest do tego grono ludzi, odpowiedni zespół i taki zamierzam stworzyć.
- Wiceprezesa ds. piłkarstwa profesjonalnego wybierają kluby. Jednogłośną rekomendację od 18 klubów ekstraklasy otrzymał właśnie prezes Wojciech Cygan, któremu serdecznie gratuluję. Teraz czeka nas głosowanie przedstawicieli pierwszoligowców. 6 lipca z kolei są wybory wiceprezesa ds. piłkarstwa amatorskiego i tutaj decyduje szesnastu prezesów związków wojewódzkich, którzy wybierają spośród siebie jednego przedstawiciela. Prezes PZPN, wygrywając wybory, podaje nazwiska sekretarza generalnego i pozostałych wiceprezesów – ds. szkoleniowych, ds. organizacyjno-finansowych i ds. zagranicznych. Słyszałem plotki, że u mnie już wszystkie stanowiska są podzielone, a tak naprawdę wymienia się więcej osób niż stanowisk. Jest to oczywiście nieprawdą, ale rozumiem, że konkurencja musi tak mówić, bo jest kampania, a to brzmi dobrze.
- Tak samo jak mówiono, że Tomasz Zahorski z Legii będzie sekretarzem generalnym, a sam zainteresowany powiedział, że się nigdzie nie wybiera. Powtórzę raz jeszcze, jest kampania i tego typu wrzutki będą się pojawiać. Każdy, kto mnie dobrze zna i miał okazję ze mną współpracować, czy to w Jagiellonii, czy też w PZPN, może opowiedzieć, czy Cezarym Kuleszą da się kierować z tylnego siedzenia.
Natomiast samego Dariusza Mioduskiego znam i szanuję, podobnie jak każdego właściciela klubu, który wykłada własne pieniądze na rzecz polskiego futbolu niezależnie czy jest to ekstraklasa, czy liga okręgowa.
- Moim kandydatem na to stanowisko jest Adam Kaźmierczak z Łódzkiego ZPN, z kolei obóz Marka Koźmińskiego popiera Radosława Michalskiego z Pomorskiego ZPN. Prawdopodobnie 6 lipca będziemy trochę lepiej znali rozkład sił i dowiemy się, czy rzeczywiście prawdą jest to, o czym się mówiło i pisało, że Kulesza jest kandydatem klubów, a Koźmiński związków. Ja jestem dobrej myśli, natomiast nie zmienia to faktu, że najważniejsze wybory czekają nas 18 sierpnia.
- Nie, przede wszystkim należy pamiętać, że to nie są wybory powszechne, w których czym prędzej się kandydat ogłosi, tym więcej czasu ma na przekonanie do siebie społeczeństwa. O wyborze prezesa PZPN decydują przedstawiciele środowiska piłkarskiego – wojewódzkich związków i klubów. Dlatego skupiłem się na spotkaniach z nimi, które odbywam od wielu miesięcy i będę kontynuował do ostatniego tygodnia. Marek Koźmiński ogłosił się wcześniej, nie wiedząc, że pandemia zaraz skomplikuje wybory, które zostaną przełożone o prawie rok.
- Być może to taka taktyka, którą przyjął ze swoim sztabem. Nie chcę tego komentować, wolę robić swoje. Uważam, że powinniśmy skupić się na problemach i rozwiązaniach dla polskiej piłki. Tego oczekuje od nas otoczenie. Merytoryki, nie ataków personalnych. Ja żadnej kampanii negatywnej prowadzić nie zamierzam.
- Ja debatuję i dyskutuję od kilku miesięcy z przedstawicielami środowiska, którzy będą decydować o tym, kto 18 sierpnia zostanie nowym prezesem PZPN. Wsłuchuje się w ich głos i pomysły, które będę mógł wcielić w życie, jeżeli obejmę tę funkcję. Debata medialna do niczego takiego nie prowadzi, co najwyżej może jeszcze zaostrzyć spory i podziały w naszym środowisku. Nie pokazuje nam też, czy ktoś będzie dobrym prezesem PZPN, a jedynie czy jest dobrym showmanem. A ja – nie wstydzę się tego powiedzieć - nim nie jestem. Skupiam się raczej na ciężkiej pracy, tak jak to zawsze robiłem i w biznesie, i w piłce.
- Nie startowałbym, gdybym nie wierzył w zwycięstwo. Do wyborów zostało jeszcze trochę czasu i poświęcę go na kolejne rozmowy i spotkania. Do samego końca będę walczył o jak najlepszy wynik. Jak na boisku.
- Tym, że nie będę musiał sprowadzać zawodników z zagranicy, bo wszyscy reprezentanci Polski muszą mieć polski paszport. Można powiedzieć, że z tego ciężaru będę zwolniony. A tak poważnie, to nie można porównywać PZPN do klubu. W niektórych elementach jest to możliwe, ale w wielu nie, choć na pewno moje doświadczenie zaprocentuje.
Jeśli chodzi o dużą liczbę obcokrajowców w Jagiellonii, to nie zamierzam się usprawiedliwiać, nawet jeśli w innych klubach też ich było sporo. Nikt jednak nie wymyślił sposobu na to, jak zatrzymać w klubie utalentowanych Polaków. Aby to zrobić, budżety klubowe muszą być wyższe. Piłkarz lubi grać w piłkę, lubi trenować, lubi być doceniany i lubi dobrze zarabiać. Jeśli on za to samo dostanie od kogoś 5 czy 6 razy więcej, to nigdy go tu nie zatrzymamy. Zresztą, w żadnym zawodzie nikt nie będzie się nad taką ofertą długo zastanawiał, ale jeśli piłkarz od polskiego klubu dostanie 70 proc. tego, co oferuje mu klub zagraniczny, to już poważnie rozważy pozostanie w kraju, bo będzie miał tutaj większe szanse na grę. Często młodzi piłkarze, którzy za szybko wyjadą z Polski, później w tych klubach nie grają zbyt wiele i szybko wracają.
- To jest złożony temat. Spójrzmy choćby na Euro i mecz Francja – Szwajcaria. Patrząc tylko na składy, Francja powinna odnieść bardzo pewne zwycięstwo, a jednak w rzeczywistości było inaczej. Podobnie jest w pucharach. Nie można więc mówić, że to tylko budżet decyduje o tym czy przejdziemy dalej – liczy się też przygotowanie zespołu, pomysł trenera.
Jednak pieniądze też są ważne – nie oszukujmy się, pieniądze grają w piłce wielką rolę. Trzeba sobie uzmysłowić, że, aby skutecznie grać na trzech frontach, klub musi mieć nie 24-, a 30-osobową kadrę. Żeby wzmocnić kadrę, trzeba zakontraktować jeszcze kilku zawodników z wyższej półki, a do tego są potrzebne pieniądze. Nie każdego na to stać. Dlatego też musimy szukać rozwiązań systemowych, chociażby w szkoleniu osób zarządzających klubami czy akademiami. To proces, który może przynieść owoce za co najmniej kilka lat.
- W pełni to rozumiem, ale PZPN nie jest stowarzyszeniem, które wyjmie pieniądze i zacznie je rozdawać klubom. Nie na tym rzecz polega. PZPN jest po to, aby pomagać klubom w trudnych sytuacjach, tak jak miało to miejsce w trakcie pandemii. Wtedy związek zapewnił klubom taką tarczę. Związek nie będzie finansował klubów, ale może inwestować w szkolenie trenerów czy np. dyrektorów sportowych. Musi być liderem zmian z których będą korzystać także kluby.
- Dlatego nad tym będziemy najbardziej pracować. Chcemy ten aspekt udoskonalać, powołamy grupy ludzi, którzy pomogą stworzyć odpowiedni system. Trzeba zacieśnić współpracę klubów ze związkami wojewódzkimi, bo tutaj tkwi niewykorzystany potencjał. Związki mogą się bardziej zaangażować w szkolenie młodzieży, a PZPN musi stworzyć ku temu warunki.
- Jeśli zostanę prezesem PZPN i będę miał realny wpływ na kierunek rozwoju całej polskiej piłki, to wtedy wrócimy do tematu.
- Bo tak jak oni kocham piłkę i chciałbym zrobić wiele, by stawała się ona w Polsce coraz lepsza. Sam byłem piłkarzem, który dotknął futbolu zarówno w tych niższych ligach, jak i na nieco wyższym poziomie. Można powiedzieć, że doskonale znam zapach piłkarskiej szatni i nasz futbol do podszewki. Odniosłem też sukces w biznesie i udowodniłem, że potrafię skutecznie zarządzać klubem, który zostawiłem w znacznie lepszym stanie niż wtedy, gdy zaczynałem pracę w roli prezesa. I wreszcie jestem kandydatem, których chce łączyć nasze środowisko, a nie dzielić na kluby, związki, PZPN, Ekstraklasę itd. Piłka jest jedna i tylko wspólnie możemy zrobić coś dobrego.
Cezary Kulesza to jeden z dwóch kandydatów na funkcję prezesa PZPN. W niedzielę opublikowaliśmy na Sport.pl rozmowę z jego kontrkandydatem, Markiem Koźmińskim, którą można przeczytać tutaj >>