Śmierć Kacpra Tekielego poruszyła całą sportową Polskę. Kilka dni przed tragedią 37-latek zdobył szczyty Allalinhorn (4027 m), Strayhorn (4190 m) i Rimpfishhorn (4199 m). Przy próbie dotarcia na Jungfrau doszło do dramatu - wspinacza zabrała lawina. Osierocił półtorarocznego syna Hugoi pozostawił żonę, Justynę Kowalczyk-Tekieli. W ostatnich dniach była biegaczka narciarska zamieszcza posty w mediach społecznościowych, w których wspomina zmarłego męża. Ostatni z nich rozrywa serce.
We wtorek 30 maja odbył się pogrzeb Tekielego. Kilkanaście godzin później Kowalczyk postanowiła publicznie opowiedzieć o dramacie, jaki przeżywała w ostatnich dniach. Wróciła też wspomnieniami do wydarzeń ze Szwajcarii. Przyznała, że choć przez większość wyprawy towarzyszyła mężowi, to w ostatnich dniach musiała wrócić do ojczyzny.
"Miałam zaplanowany wcześniej wylot do Polski na kilka dni. Więc Kacper wymyślił, że jeszcze spróbuje kilka tych łatwych szczytów zdobyć. (...) Tatuś odbierał mnie i Hugotka z lotniska w Balicach. Gdy dojeżdżaliśmy do Kasiny, Kacper najpewniej odszedł. Wiedział, że jestem w najbezpieczniejszym miejscu. Pewnie takich małych niecek nawianych śniegiem, jak ta, która spowodowała wypadek, minął w swoim życiu dziesiątki, nieświadomy zagrożenia" - napisała Kowalczyk.
Była sportsmenka przyznała, że razem z mężem byli świadomi, jakie niebezpieczeństwo niesie za sobą wspinaczka. "Od tematu śmierci nie uciekaliśmy. To były trudne rozmowy, ale szczere i świadome. Hugo pojawił się na świecie dlatego, że mój Kochany Mąż był pewien, że nie tylko dam sobie w każdej sytuacji radę, ale i na ile się da, zrekompensuję stratę".
W dalszej części postu Kowalczyk opowiedziała, jakim człowiekiem był Tekieli. "Byłam żoną najwspanialszego człowieka na świecie, który był ALPINISTĄ. Choć sama gór się boję (trójkowe trudności to granica mojego komfortu), to starałam się Go ze wszystkich sił wspierać. Na tym moim zdaniem polega miłość. A On nie byłby taki fantastyczny, gdyby nie góry...Doceniam, że mogłam się z Nim pożegnać. Nie każda żona alpinisty ma taką możliwość. Wyjście od Niego i zamknięcie za sobą na zawsze drzwi, to najtrudniejsza rzecz, jak mnie w życiu spotkała" - napisała.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl.
Wzruszający post Kowalczyk. Jednoznaczna deklaracja. "Ogromny zaszczyt"
Na końcu Kowalczyk złożyła jasną deklarację. "Na pewno Go nie zawiodę. Zrobię wszystko, by wychować Hugotka na tak wspaniałego człowieka, jakim był Kacper. Żeby nasz chłopczyk dał komuś tyle szczęścia, ile dostałam ja. (...) Będziemy żyć, jak nauczył nas Kacper. Pełnią. Będziemy zwiedzać świat i zdobywać szczyty. Będziemy na każdą minutę zachłanni, jak On. Dla spotkania z takimi ludźmi, jak Kacper warto żyć. To, że byłam całym Jego światem przez cztery lata, że dałam mu szczęście, jest dla mnie ogromnym zaszczytem" - czytamy.
Kowalczyk i Tekieli pobrali się w 2020 roku w Gdańsku. Od tamtego czasu para była niemal nierozłączna, a kobieta niejednokrotnie towarzyszyła mu podczas wypraw w góry.