W zeszłą sobotę rozpoczął się wielki wyścig World Cup Brasil Ultra Tri, w którym uczestnicy musieli pokonać dziesięciokrotność Ironmana. Zawodnicy do pokonania mieli 38 kilometrów w basenie, 1800 kilometrów na rowerze oraz 422 kilometry w biegu. Jako pierwszy na linię mety dobiegł Robert Karaś.
Polak ukończył wyścig w czasie 164 godzin, 14 minut i dwóch sekund, czym ustanowił nowy rekord świata na dystansie 10-krotnego Ironmana. "Zrobiliśmy to!!!" - napisał na Instagramie Grzegorz Jarecki, przyjaciel Roberta Karasia. Wpis ten pojawił się o godzinie 10:22 czasu polskiego.
Wielki sukces Karasia rodził się w bólach. Trudy rywalizacji można było obserwować w relacjach teamu zawodnika w mediach społecznościowych. Wyczerpujące zmagania miały ogromny wpływ na organizm 34-latka, który odniósł kilka kontuzji. Jedną z nich było prawdopodobne złamanie palca u stopy, o którym poinformował w piątek.
"O jejku, jejku. Jak to boli. Wiesz, chyba złamałem tego palca" - mówił Karaś do jednego z członków zespołu. Już piątkowe zdjęcia przedstawiające sporą opuchliznę na stopie nie wyglądały optymistycznie. Po zakończeniu rywalizacji Karaś umieścił w relacji na Instagramie fotografię ukazującą, jak kontuzjowany palec wygląda w tym momencie.
Kontuzjowany palec Roberta Karasia Instagram/Robert Karaś
34-latkowi należą się ogromne wyrazy uznania za to, że z takim urazem zdołał on dotrzeć do mety. W zeszłym roku Karaś sam jednak stwierdził, że rywalizacja z bólem nie jest mu straszna. - Ból ma wiele rodzajów, a ja poznałem każdy. Ból bywa piękny, np. ból sportowy. I właśnie taki ból kocham. Kocham, gdy mnie dojeżdża w trudnych momentach, bo wiem, jak go przekuć w coś pozytywnego, w moją broń. Chciałbym, żeby każdy spróbował zaprzyjaźnić się z bólem - stwierdził.