Conor McGregor ostatni raz w ringu UFC stanął w 10 lipca 2021 roku i przegrał przez techniczny nokaut z Amerykaninem - Dustinem Poirierem. Irlandczyk wtedy również zakończył karierę, ale w tym roku ma powrócić do klatki na starcie z Michaelem Chandlerem. Obecnie były mistrz wagi lekkiej i piórkowej jest trenerem w programie "The Ultimate Fighter" i znów jest blisko sportów walki. W nocy z piątku na sobotę pokazał, że nie zapomniał swoich najlepszych akcji. Szkoda, że w niezbyt przyjemnych okolicznościach.
Podczas przerwy meczu Miami Heat - Denver Nuggets McGregor pojawił się na parkiecie i miał promować swój spray przeciwbólowy. Maskotka Heat - Burnie - założył rękawice bokserskie i stanął w szranki z byłą gwiazdą UFC. Irlandczyk wyprowadził jednak potężny cios, który posłał maskotkę na deski, a następnie dobił ją jeszcze jednym uderzeniem.
O sytuacji rozpisywały się niemal wszystkie media na świecie, a teraz "The Athletic" poinformowało o skutkach nokautu na Burniem. Okazuje się, że mężczyzna przebierający się na kulę ognia z logo Heat naprawdę odczuł skutku starcia z McGregorem i potrzebował opieki medycznej.
Burnie trafił do szpitala na izbę przyjęć, gdzie przeszedł szereg badań kontrolnych. Na szczęście otrzymał jedynie leki przeciwbólowe, a kontrola nie wykazała żadnych poważnych obrażeń. Po kilku godzinach miał zostać wypisany do domu. Zachowanie McGregora było jednak skrajnie nieodpowiedzialne, ponieważ nie miał do czynienia z profesjonalnym zawodnikiem i mógł wyrządzić mu sporą krzywdę.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Na szczęście dla Miami Heat ich maskotka nie będzie potrzebna w kolejnym meczu, ponieważ piąty mecz finału NBA zaplanowano w Denver w nocy z poniedziałku na wtorek o godzinie 20:30. Nuggets prowadzą w serii 3:1 i wygrana zapewni im tytuł mistrzowski.