Mikst 4x400 metrów to piękna, widowiskowa konkurencja. I młoda. Dwa lata temu na MŚ w Dausze zajęliśmy w niej piąte miejsce. Kandydatami do medalu w Tokio nie byliśmy. Ale jednak się udało. Karol Zalewski, Natalia Kaczmarek, Justyna Święty-Ersetic i Kajetan Duszyński - który biegł na ostatniej zmianie i został przez komentatora TVP Sport Przemysława Babiarza nazwany "Kajetano, Kapitano!" - wystąpili w finale. Ale wystąpili w finale, bo w eliminacjach biegli też inni. Małgorzata Hołub-Kowalik, Iga Baumgart-Witan i Dariusz Kowaluk, którzy razem z Duszyńskim nabiegali w eliminacjach rekord Europy, który w sobotę został jeszcze poprawiony, a do tego dołożony rekord olimpijski. Wszyscy wspaniale zaczęli dla Polski lekkoatletyczne zawody igrzysk Tokio 2020, ale złote medali otrzymali tylko: Zalewski, Kaczmarek, Święty-Ersetic i Duszyński. Sprawdzają się jednak informacje Łukasza Jachimiaka, dziennikarza Sport.pl, który pisał już w sobotę o tym, że ci, którzy biegli w eliminacjach też dostaną medale.
Dariusz Kowaluk, Iga Baumgart-Witan oraz Małgorzata Hołub-Kowalik musieli chwilę odczekać, ale już otrzymali swoje upragnione złoto. Krążki wręczyli im Andrzej Kraśnicki (prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego) i Adam Krzesiński (sekretarz generalny PKOl).
- Na treningach szybko zaczęliśmy bić rekordy życiowe na 200, 300, 350, 450, 500 metrów. Trenerzy nie wierzyli w to, co widzieli na stoperach. Musieliśmy się przekonywać, że to nie stadion jest za krótki, tylko te kolce są takie szybkie - mówi Karol Zalewski. - To był game changer, że je dostaliśmy - dodaje Kajetan Duszyński. Polska sztafeta mieszana 4x400 m po olimpijskie złoto pobiegła w butach nowej technologii. Więcej informacji TU.
Komentarze (2)
Cała sztafeta wreszcie ze złotymi medalami. Polacy zorganizowali specjalną ceremonię