Ponad miesiąc temu Grosjean brał udział w fatalnym wypadku F1 na torze podczas GP Sakhiru. Francuz prowadząc bolid Haas F1 Team przy prędkości ponad 200 km/h uderzył w barierki, a jego bolid stanął w płomieniach.
Wypadek mógł skończyć się dla kierowcy tragicznie, ale uratował go system HALO oraz szybka akcja służb porządkowych na torze. Bolid 34-latka zapalił się, a on sam spędził w ogniu aż 28 sekund. Ostatecznie Grosjean doznał jedynie znacznych poparzeń dłoni.
W mediach społecznościowych Francuz pokazał najnowsze zdjęcia swoich rak bez opatrunków. - Ubieram się całkowicie i Petrus szczęśliwy - napisał Grosejan w poście na Twitterze i załączył do niego fotografię. Widać jednak, że stan jednej z dłoni nadal nie jest najlepszy i Francuz ma na niej potężne blizny.
- Czuję, jak moje dłonie wracają do żywych. To świetne uczucie - napisał kilka tygodni temu francuski kierowca. Grosjean przechodził po wypadku rehabilitację w Szwajcarii. - Wydawało mi się, że trwało to znacznie dłużej niż 28 sekund. Myślałem o wielu rzeczach, w tym o Nikim Laudzie, który po swoim wypadku sprzed kilkudziesięciu lat, miał o wiele gorszą sytuację. Pomyślałem, że to niemożliwe, żeby moje życie miało się skończyć, nie teraz. Nie mógłbym tak skończyć mojej przygody w Formule 1 - mówił kierowca ponad miesiąc temu.
Kiedy zobaczyliśmy połowę bolidu i wielką kulę płomieni, wiedzieliśmy, że mamy tylko sekundy na reakcję - opowiadał o wypadku Romaina Grosjeana kierowca samochodu medycznego na torze w Bahrajnie. Więcej przeczytacie w tekście naszego dziennikarz Kacpra Sosnowskiego>>