Magda Linette (32. WTA) jako rozstawiona rozpoczynała turniej WTA 1000 w Rzymie od drugiej rundy. Jej pierwszą rywalką była Greczynka Maria Sakkari.
Sytuacja ułożyła się dość korzystnie dla Polki, bo Sakkari to wielkie nazwisko, była czołowa tenisistka świata, ale od miesięcy jest w dołku i spadła na 81. miejsce w rankingu. Z tego powodu do imprezy w stolicy Włoch musiała przebijać się przez eliminacje, w których pokonała m.in. Maję Chwalińską.
W pierwszej rundzie na kortach Foro Italico Maria Sakkari wyeliminowała niespodziewanie Belindę Bencić (39.). Szwajcarka skreczowała po pierwszym secie, a pamiętajmy że po powrocie po urodzeniu dziecka prezentowała się ostatnio bardzo dobrze - w lutym wygrała imprezę WTA 500 w Abu Zabi.
Z drugiej strony Sakkari i Linette mierzyły się zaledwie kilkanaście dni temu w Madrycie. Wówczas, również na etapie drugiej rundy, górą była Greczynka 7:6, 6:3. O wszystkim zadecydowała wówczas pierwsza partia, która trwała godzinę i była niezwykle zacięta.
W Rzymie nasza tenisistka otrzymała od losu szybką szansę na rewanż. Początek meczu nie był dla niej jednak udany. Już w drugim gemie serwisowym została przełamana, mnożyły się pomyłki ze strony Linette.
Po jednej z nich komentująca w Canal+ Sport Klaudia Jans-Ignacik zauważyła: "Szkoda takich akcji, gdy ma się piłkę na rakiecie, popełnia błąd, a nic za tym nie idzie. Inaczej, gdy stara się zagrać winnera". W grze naszej tenisistki momentami brakowało zdecydowania i przejęcia inicjatywy, a dodatkowo także precyzji.
Co innego u Marii Sakkari. Przy stanie 3:1 najpierw obroniła dwa break pointy, a potem rozrzuciła Polkę i na koniec wymiany popisała się kapitalnym wolejem. - Najlepsza akcja, jaką tutaj Maria rozegrała. To ona narzucała, co się będzie działo na korcie - analizowała komentatorka. Po chwili świetny forhend Greczynki kończący gema, 4:1 i mocno zaciśnięta pięść.
Czytaj także: Andrzej Duda odznaczył Piotra Żyłę
Sakkari szła za ciosem, ale nie była też za bardzo zmuszana przez Linette do błędu. - Czekam aż Magda wrzuci wyższy bieg. Musi przyspieszyć - usłyszeliśmy. Początek seta był jeszcze wyrównany, ale z minuty na minuty rosła przewaga Greczynki. Tym bardziej, że coraz lepiej funkcjonował jej serwis. Po dobrym podaniu poszła do siatki, posłała płaski bekhend i tak zamknęła seta wynikiem 6:1.
W przerwie Magda Linette podeszła do tej części trybun, gdzie siedział jej trener Mark Gellard oraz konsultantka Agnieszka Radwańska. Doradzali jej prawdopodobnie, by starała się grać odważniej. Szybko to wprowadziła w życie w pierwszym gemie drugiego seta, gdy popisała się mocnym forhendem, ale w kolejnych minutach tej agresji momentami wciąż brakowało.
Sakkari dalej znakomicie podawała, zwłaszcza w kluczowych momentach np. przy 30:30. W siódmym gemie do zera przełamała naszą tenisistkę i była już o włos o wygrania całego spotkania (4:3). Wtedy nastąpił zwrot, a Linette walcząc bardzo ambitnie wykorzystała trzeciego break pointa i wyrównała na 4:4. Komentatorka zauważyła, jak Greczynka momentalnie usztywniła się, popełniała kolejne błędy z bekhendu, zaczęła grać bardziej nerwowo.
Polka wyszła z 3:4 na 5:4 po tym, jak wygrała najdłuższego gema tego spotkania, w którym obroniła się trzykrotnie przed przełamaniem, doszło aż do pięciu równowag. Na korcie zapanowała istna wojna nerwów: akcja za akcję, pomyłki na zmianę z efektownymi winnerami. Jednocześnie to był najlepszy fragment spotkania w wykonaniu Magdy Linette, która nieco przyspieszyła zagrania, naciskała rywalkę i doczekała się większej liczby pomyłek od Marii Sakkari. Na koniec Greczynka posłała forhend parę metrów poza linię końcową. Przyciśnięta nie wytrzymała, znów straciła podanie i przegrała partię 4:6.
Sakkari kompletnie nie mogła się pozbierać po tym, co się stało i traciła kolejne punkty. Odwrotnie Linette - rosła jej pewność siebie. W efekcie w decydującym secie szybko odskoczyła na 3:0. Grała agresywniej, a jednocześnie dokładnie. Po jednym z mocnych serwisów od razu zamknęła wymianę forhendem po prostej, zrobiła przy tym kilka kroków do przodu. - Brawo! Taka akcja, o której mówiłam. Brakowało podobnego ryzyka u Magdy - wskazywała Jans-Ignacik.
Sakkari wyrzucała kolejne uderzenia, jej podanie już tak dobrze nie funkcjonowało. W efekcie przegrała od stanu 4:3 w drugim secie aż sześć gemów z rzędu. Najbardziej wymowny obrazek, to jak wielokrotnie obiegała zagrania kierowane na jej bekhend, bo na tym uderzeniu przestała czuć się komfortowo i szukała innych rozwiązań.
Polka spokojnie kontrolowała spotkanie i wygrała 1:6, 6:4, 6:1. Mimo, że jeszcze w ostatnim gemie musiała bronić trzech piłek na przełamanie. Pokazała wielki hart ducha, nie załamała się mimo trudnego położenia w drugiej partii. Greczynka z kolei dała przykład, dlaczego tak bardzo spadła ostatnio w rankingu. Brakuje jej stabilizacji - nawet na przestrzeni jednego meczu jej forma może bardzo falować.
W trzeciej rundzie w Rzymie rywalką Magdy Linette będzie lepsza z pary Amerykanka Coco Gauff - Kanadyjka Wiktoria Mboko. Gauff to trzecia tenisistka świata, która niedawno dotarła do finału w Madrycie. 156. w rankingu Mboko startuje jako kwalifikantka.
W czwartek do trzeciej rundy w stolicy Włoch awansowała także Iga Świątek, która pokonała Elizabettę Cocciaretto 6:1, 6:0. W piątek w drugiej rundzie Magdalena Fręch zmierzy się jeszcze z Wiktorią Azarenką. Transmisje z imprezy w Canal+ Sport, relacje w Sport.pl.