Od fazy grupowej BLAST Premier Spring i IEM-u Katowice, przez ESL Pro League z Majorem w Antwerpii aż po finały BLAST i IEM Kolonię. Gracze CS:GO nie mieli w tym roku taryfy ulgowej ani na moment. Kalendarz wypchany po same brzegi. Mimo tylu okazji do wykazania się, to dwa zespoły zdominowały pierwszą część trwającego sezonu. Ich rywalizacja i wyścig, którego pierwszy etap zakończył się w Kolonii, elektryzowały widzów Counter-Strike'a z całego świata.
Dawno w CS:GO nie było tak zażartej rywalizacji jak ta między FaZe Clanem, a Natus Vincere. Praktycznie od samego początku sezonu do teraz ekipy nie miały sobie równych, okupując dwa czołowe miejsca w światowym rankingu. NAVI na moment spadło na trzecią lokatę w czerwcu po rozstaniu z Kiryłem "Boombl4'em" Mihaiłowem, ale bardzo szybko odzyskało właściwy rytm i jeszcze przed końcem miesiąca ponownie znalazło się tuż za plecami FaZe, na moment nawet go wyprzedzając.
Obydwie formacje spotykał się ze sobą w finałach PGL Majora Antwerpii i IEM-a Kolonii. Górował w nich FaZe Clan, który zgarnął do tego trofea w Katowicach, zostając również mistrzem ESL Pro League. NAVI finalnie stać było na tytuł BLAST Premier Spring, za to zdobyty w imponującym stylu pomimo zmiennika w składzie.
Aż szkoda, że przy takim tempie drużyny schodzą na przerwę wakacyjną. W sierpniu z pewnością będzie gorąco. Wielkimi krokami zbliża się Major w Rio kolejna edycja BLAST i następny sezon ESL Pro League. Lista osiągnięć FaZe jest na razie okazalsza i to ich zespół prowadzi na razie w światowym rankingu, ale NAVI może sobie to wszystko jeszcze odbić. Wiele zależy też od tego, kogo finalnie ukraińska organizacja weźmie pod swoje skrzydła jako regularnego piątego zawodnika.
Nie zabrakło też sukcesów nieoczywistych zespołów. Polskich kibiców najbardziej rozgrzewały spotkania ENCE, w którego zespole grało dwóch - a jednorazowo nawet trzech - Polaków. W okresie od marcowo-czerwcowym zespół radził sobie naprawdę przyzwoicie. Organizacja otarła się o sukcesy na ESL Pro League i IEM Dallas, gdzie dochodziła do finałów. Na Majorze półfinał można odnotować jako genialny rezultat, który przerósł wszelkie oczekiwania. Finalnie ENCE wygrało tylko w BLAST Premier Spring Showdown, ale udowodniło wszystkim, że należy się z nim liczyć. Od końcówki kwietnia zespół nieprzerwanie utrzymuje się w pierwszej piątce rankingu.
Więcej treści esportowych na Gazeta.pl.
We wczesnych miesiącach sezonu aż o Majora w Antwerpii zahaczając, pozytywnie zaskakiwało Spirit. Młodziutki rosyjski skład zebrał kilka skalpów z rywali absolutnie najwyższej klasy. Świeżo przebudowany zespół nagle przeskoczył z pierwszej pięćdziesiątki do pierwszej dziesiątki rankingu, na moment nawet zajmując 5. miejsce. Przełożył się na to przede wszystkim półfinał Majora, ale "Smoki" po prostu dowoziły regularne wyniki, choć sukcesu podobnego kalibru na razie nie udało im się ponownie osiągnąć.
Tuż przed wakacjami serca kibiców podbili Movistar Riders. Hiszpanie najpierw wygrali w ESL Challenger Valencia na własnym gruncie, a następnie zszokowali wszystkich, dochodząc do pierwszej czwórki IEM Kolonii. Tym samym pokazali, że stać ich na rywalizację z najlepszymi drużynami esportowej sceny. Riders są wzorem i prawdziwym przykładem realizowania swoich ambicji z sukcesami pomimo wszelkich przeciwskazań.
W nienajgorszych nastrojach na urlop mogą się też udać chociażby Astralis czy MOUZ, które pomimo wcześniejszych słabszych wyników w Kolonii spisały się naprawdę przyzwoicie.
Przed rozpoczęciem sezonu kilka największych organizacji sceny dokonało konkretnych zmian, stawiając na duże transfery. FaZe jest nieliczną z nich, która może być ze swoich decyzji dumna. Pokaźne grono na przestrzeni ostatnich miesięcy jedynie rozczarowywało. O zmianach w okresie wakacyjnym mówi się już otwarcie - wygląda na to, że kilka marek postara się odratować z sezonu tyle, ile tylko się da.
Przede wszystkim zawiodły G2 Esports i Vitality. Obydwie organizacji wyłożyły na stół spore pieniądze, ściągając do siebie graczy, którzy mieli poprowadzić je na szczyt. Finalny efekt jest jednak raczej mierny. Jednym i drugim udało się dojść do finału określonych rozgrywek tylko raz, a dodatkowo żadnego nie wygrały. Z G2 pożegnał się już Aleksi "Aleksib" Virolainen - drużyna dokona zmiany w roli prowadzącego i ściągnie nowego zawodnika. Co do Vitality głośno pada nazwisko Kevina "mistutyy" Rabiera, który jest już jedną nogą poza zespołem. "Pszczółki" rozważają sprowadzenie Lotana "Spinxa" Giladiego, co nie byłoby dużym problemem, gdyż od obecnego sezonu komunikacja i tak odbywa się w języku angielskim. Vitality pieniądze na transfer ma, a tym razem wydaje się, że inwestycja jest dużo bardziej pewna od poprzednich.
Na więcej liczy na pewno Cloud9. Rosyjski skład zasmakował co prawda sukcesu, wygrywając IEM Dallas, ale to za mało. C9 mierzy w najwyższe cele, a nie udało im się dowieźć rezultatów ani na Majorze, ani dopiero co zakończonym IEM-ie Kolonia. Obecnie "Chumry" są trzecim zespołem świata, ale FaZe i NAVI dużo im brakuje, za to za plecami robi się całkiem gęsto. Okazja do poprawy już po wakacjach.
Heroic, FURIA, Liquid, OG, Outsiders - tą piątkę również można wymienić w kontekście rozczarowań. Tak duże marki na esportowej scenie nie zadowolą się mianem średniaka, tymczasem w ostatnich miesiącach oddaliły się od czołówki. Mieszane uczucia ma z pewnością niemieckie BIG. Chociaż jeszcze w czerwcu drużyna niespodziewanie wygrała Roobet Cup, tak kilka tygodni później zawiodła własną publiczność, nawet nie łapiąc się do zasadniczej fazy IEM-a Kolonia.
Niestety dla polskich fanów CS:GO raczej nie ma dobrych wieści. Zapowiada się, iż jesienna część sezonu będzie okresem kolejnej przebudowy na lokalnej scenie. Sytuacja ma się gorzej niż kiedykolwiek - z branży znika permanentnie Wisła All in! Games Kraków, posypały się koncepcje x-kom AGO, a wobec innych drużyn również można postawić wiele znaków zapytania. Po wakacjach będzie bardzo ciekawie, ale niekoniecznie w kontekście Polaków.