• Link został skopiowany

Thurnbichler zaskoczył polskich skoczków bardzo widocznymi i rewolucyjnymi zmianami. "Nikt z nas się z tym nie spotkał"

Jakub Balcerski
Tego polscy skoczkowie na treningach jeszcze nie doświadczyli. U trenera Thomasa Thurnbichlera, który po zeszłym sezonie zastąpił Michala Doleżala, śpiewają, podają nazwy kolorów, a nawet liczą podczas skoków. Nowe metody przypadły zawodnikom do gustu, a z Austriakiem i jego sztabem mają się już dobrze rozumieć. Wreszcie odzyskują radość ze skakania.
Kamil Stoch, Thomas Thurnbichler
Screen Eurosport Player/ Instagram Thomasa Thrunbichlera

Minęły już blisko dwa miesiące odkąd Thomas Thurnbichler został oficjalnie potwierdzony jako nowy trener polskich skoczków. To prawdziwe nowe rozdanie: zupełnie nowi ludzie, nowy podział kadr i nowe pomysły na powrót na szczyt. Bo nikt nie chce, żeby porażka, jaką okazał się sezon olimpijski, przytrafiła się jeszcze raz.

Zobacz wideo

Nowe rozdanie w polskiej kadrze. Pierwsze zmiany to uśmiechy

Pierwsze zmiany, które można zauważyć u polskich skoczków to uśmiechy. Zawodnicy dopiero poznają metody i etos pracy nowych szefów, ale także odzyskują radość ze skakania, której trudno było szukać w pełnym porażek poprzednim sezonie. - Na nowo uzyskujemy to uczucie, bo każdy wie, nad czym pracować. Realizujemy się w tym. To, co wprowadza do naszych treningów Thomas to czynności łatwe do wykonywania, ale odświeżające je. Sprawiają, że te sesje wyglądają inaczej, nie ma monotonii - mówił nam Jakub Wolny.

- Niedługo razem pracujemy, ale komunikacja między nami wydaje się być na świetnym poziomie. Każdy każdego wspiera. Jesteśmy po indywidualnych rozmowach z całym sztabem i z Thomasem, wiemy, czego oczekują, my przekazaliśmy im nasze uwagi. Teraz czas na pracę - dodał skoczek.

Nowość na treningach skoczków. Śpiewy, liczenie i podawanie nazw kolorów

Ta świeżość, o której wspomina Wolny, w praktyce wygląda ciekawie. Bo Polacy muszą śpiewać, liczyć i odkrzykiwać nazwy kolorów podczas skoków.

Śpiewają, gdy siedzą na belce na rozbiegu. Repertuar dowolny, za to ich głos ma być słyszalny nawet na dole skoczni. Każdy może zatem wybrać coś innego. W piątek Dawid Kubacki postawił na "Konia na białym rycerzu" od Nocnego Kochanka, Kamil Stoch piosenkę nieodzownie związaną z jego ukochanym Liverpoolem, "You'll Never Walk Alone", Piotr Żyła w amerykańskim stylu: "Take Me Home, Country Roads", Paweł Wąsek "Wehikuł Czasu" Dżemu, a wspomniany Jakub Wolny "Lornetkę" braci Golców.

Liczenie to już wyższa szkoła jazdy. Bo rozpoczyna się na najeździe i trwa jeszcze w trakcie lotu. - Dopiero po ruszeniu z belki odsłania się pierwsze równanie i trzeba je już wtedy rozwiązać, bo w locie do wypatrzenia jest drugie. Potem łączy się obie części tego matematycznego równania i jeszcze przed lądowaniem trzeba wykrzyczeć wynik. Nikt z nas się z tym wcześniej nie spotkał. W powietrzu miałem takie "Yyyy?", ale udało się ten wynik wykrzyczeć przed lądowaniem - wyjaśnił Dawid Kubacki. - Ja z matematyką nie byłem "za pan brat", ale sobie poradziłem - zdradził Kamil Stoch.

"Śpiewaj na nartach" to nie tylko zabawa. "Chodzi o porzucenie starych nawyków"

I choć obliczenia są raczej na poziomie szkoły podstawowej, niż liceum, to z pokazywaniem kolorów skoczkom jest najłatwiej. Bo trzeba tylko odkrzyknąć trenerom, jaki kolor odsłonili podczas skoku. Pytaliśmy zatem w żartach: może od razu zawody w nowej wersji dyscypliny, może trzeba zaproponować to działaczom FIS-u? - Tak, "Śpiewaj na nartach" - śmiał się Kubacki.

Co ma na celu taka "zabawa" z zawodnikami? Odciągnięcie myśli zawodnika od samego skoku. Przy pozycji dojazdowej ma być skupiony na słowach piosenki, które przed chwilą wyśpiewał, a nie tym, jak dokładnie ma ułożone ciało. I nie chodzi o to, że ma to skoczków zupełnie nie obchodzić. Pewne rzeczy powinni jednak wykonywać automatycznie.

- Robiłem już takie ćwiczenia podczas pracy z zawodnikami w Austrii i to dobrze wypadało. Jak się spodziewacie, wykonujemy je nie tylko dla rozluźnienia, ale w konkretnym celu. Nie wchodząc w szczegóły, chodzi o porzucenie pewnych starych nawyków, które potrafią robić różnicę w dyspozycji zawodnika. Trzeba też zrozumieć, że na pierwszych treningach nie można być od razu skupionym na wynikach. Obserwowałem zawodników, podobało im się to, więc się cieszę - przekazał trener Thomas Thurnbichler.

Jaki jest Thurnbichler? "Jeśli potrzebuje, potrafi mieć do zawodników naprawdę twardą rękę"

- Już dokonaliśmy sporych zmian w technice - przekonywał szkoleniowiec. - Widać je podczas skoków bardzo wyraźnie. Celem było zbudowanie pewnych podstaw do pracy podczas całego sezonu, więc już teraz się nie oszczędzaliśmy. Chodzi jednak głównie o ponowne złapanie balansu w skokach i czuję, że jesteśmy na dobrej drodze, żeby to osiągnąć - wskazał. - Dużo mamy zadaniowych treningów, dużo zmieniamy - potwierdził Piotr Żyła.

Jak Austriak dogaduje się z nowym zespołem? - Jestem szczęśliwy, bo świetnie się rozumiemy i na razie współpraca układa się tak, jakbyśmy chcieli. Od pierwszego dnia mam bardzo dobrą, taką otwartą relację z zawodnikami, zwłaszcza z Kamilem Stochem. Już złapaliśmy ze sobą dobry kontakt, teraz musimy to przełożyć na pracę podczas całego okresu przygotowawczego oraz sezonu - zaznaczył Thurnbichler.

Dodał też, że musi jeszcze trochę popracować nad relacją z Pawłem Wąskiem. - Ze mną? To nie wiem, o co chodzi, dla mnie jest w porządku - zdziwił się skoczek. - Na razie rozmawiamy tylko o skokach, nie byliśmy na kawie, nie opowiadaliśmy o życiu prywatnym. Ale rozumiemy się dobrze - zapewnił Wąsek z uśmiechem. - Czy z Thomasem jest inaczej niż w poprzednich latach? Oczywiście, przede wszystkim od strony organizacyjnej, roboczej - opisał za to Dawid Kubacki. - Thomas wydaje mi się takim trenerem, który jeśli potrzebuje, potrafi mieć do zawodników naprawdę twardą rękę. Musi być tak, jak chce, on jest bossem. Jednocześnie potrafimy się dogadać w naprawdę wielu kwestiach, jest bardzo otwarty w rozmowach - dodał Jakub Wolny.

A jaka jest trenerska filozofia Thurnbichlera? - Mam bardzo różnorodne podejście do skoków, widzę siebie w różnych funkcjach, nie ograniczam się tylko do bycia "szefem", głównym trenerem. Nie pracuję tylko na skoczni, czy na siłowni. Pracuję nad sprzętem, nad motywacją i psychiką zawodników, a do tego dyskutuję razem z moimi asystentami. To niełatwo ubrać w słowa, ale najlepiej opisuje mnie chyba właśnie takie wielopoziomowe podejście do skoków - tłumaczył szkoleniowiec.

Stoch nie wejdzie w politykę, a Żyła nie wygra ze Świątek. Ale obaj są gotowi na nowe wyzwania

Skoczkowie do tej pory mieli okazję na chwilę odpoczynku i być może jedne z dłuższych wakacji podczas całej kariery. Zazwyczaj treningi pod kątem kolejnego sezonu rozpoczynali już kilka dni po zakończeniu poprzedniego, a teraz dostali nieco więcej wolnego czasu. - Czy gdzieś wyjechałem? Nigdzie daleko, bo to takie wolne, że i tak byłem aktywny. Trochę gry w tenisa i squasha, było, co robić - opisywał Piotr Żyła. Na pytanie, czy dorównuje Idze Świątek tylko się śmiał. - No gdzie tam, ona jest numer jeden, nie? Ale może za 5-10 lat, jak potrenuję, to będę miał szansę. Ja to tak hobbystycznie - mówił wiślanin.

Na wakacje wyjechał też Kamil Stoch. Jak zdradził wcześniej na Instagramie kibicom, zrobił sobie mały objazd miejsc wokół Bośnii i Hercegowiny, Chorwacji i Słowenii. Wrócił gotowy do pracy, choć w czasie zgrupowania świętował też swoje 35. urodziny. Jak zwrócił mu uwagę jeden z dziennikarzy - wszedł w wiek, gdy może już zostać prezydentem, czego w żartach życzyło mu już pewnie wielu kibiców. - Po wielu namowach zdecydowałem, że nie złożę swojej kandydatury do polityki, więc muszę wszystkich rozczarować - śmiał się Stoch.

O wieku zapomina za to na treningach z Thomasem Thurnbichlerem. - Już gdy do nas przychodził, mówił, że ma wiele pomysłów i to będzie coś innego, coś, czego być może nie znamy. I tak faktycznie jest. Mimo doświadczenia nadal mogę odnaleźć w skokach coś nowego dla siebie. Odnajduję się w sytuacjach, w których do tej pory nie byłem, a lubię takie wyzwania - zapewnił Stoch.

Ciężka praca czeka polskich skoczków do końcówki lipca. Wtedy na skoczni pojawią się już nie tylko, żeby trenować, ale i startować w zawodach, pierwszych tego lata. Te zaplanowano już tradycyjnie - na inaugurację cyklu Letniego Grand Prix w Wiśle-Malince w dniach 23-25 lipca. W Pucharze Świata jako trener Polaków Thomas Thurnbichler zadebiutuje w dniach 4-6 listopada, także na skoczni imienia Adama Małysza w Wiśle.

Więcej o:

WynikiTabela

Terminarz

Dodawanie komentarzy zostało wyłączone na czas ciszy wyborczej