"Z Azji latały do nas samoloty". Jak polska siatkówka produkuje młodych mistrzów

Łukasz Jachimiak
Miesiąc temu polscy siatkarze zostali mistrzami świata do lat 19, a w niedzielę mistrzostwo świata może zdobyć nasza kadra do lat 21. Jak to się dzieje, że polska młodzież jest najlepsza? Co takiego robi siatkówka, że może być wzorem dla innych dyscyplin naszego sportu?

W poniedziałek w warszawskim hotelu Airport Okęcie odbywały się wybory nowego prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Kiedy Ryszard Czarnecki rezygnował z walki z wybranym niemal jednogłośnie (88 głosów za, 2 wstrzymujące się, 0 przeciw) Sebastianem Świderskim, nasza kadra U-21 grała w Sofii z Brazylią.

- Cieszę się, że większość z was oglądała mecz - powiedział Świderski tuż po tym, jak został nowym szefem polskiej siatkówki i przemawiał do 90 delegatów. Rzeczywiście tak było. Obserwując walne zgromadzenie, nawet nie trzeba było włączać transmisji z Sofii w swoim komputerze. Można było zerkać przez ramię jednemu czy drugiemu działaczowi i dzięki temu cały czas być na bieżąco z wynikiem zespołu Daniela Plińskiego.

Młodzi Polacy po zwycięstwie nad Brazylią 3:1 we wtorek pokonali też Bułgarię 3:2. Dzięki temu byli już pewni awansu do półfinału i w środowym meczu z Rosją mogli oszczędzać kapitana Michała Gierżota, który podkręcił staw skokowy. Z Rosjanami przegraliśmy 1:3. To nasza pierwsza porażka w turnieju. Ale od soboty znów możemy wrócić do wygrywania - wtedy czeka nas półfinał z Włochami, a w niedzielę mecz o medal: złoty lub brązowy, z Rosją albo z Argentyną.

Zobacz wideo Świderski nowym prezesem PZPS. "Jestem jeszcze w szoku"

Coraz więcej złotych chłopców

Drużyna Plińskiego przegrała po raz pierwszy, ale jeszcze wszystko może wygrać. Jak zespół dowodzony przez Michała Bąkiewicza. Miesiąc temu nasza kadra U-19 zdobyła mistrzostwo świata w Iranie. Młodzi Polacy wygrali turniej w wielkim stylu - przegrali tylko jednego seta, w półfinale z drużyną gospodarzy.

To był popis. Podobny do tego, jakie niedawno dawała kadra z rocznika 1997. Tamtą ekipą dowodził Sebastian Pawlik, ostatnio pracujący jako jeden z asystentów Vitala Heynena w naszej seniorskiej reprezentacji. Przed przyjściem do niej Pawlik ze swoimi złotymi chłopcami wygrał najpierw mistrzostwa świata do lat 19 - w 2015 roku - a następnie mistrzostwo do lat 21 - w roku 2017. Rok później Jakub Kochanowski i Bartosz Kwolek zdobyli złoto MŚ już w seniorach. A teraz z tamtej ekipy w dorosłej kadrze grają też Tomasz Fornal i Norbert Huber.

Ci zawodnicy jako kadeci i juniorzy nie przegrali w reprezentacji ani jednego meczu! W wiek seniora weszli po serii 48 wygranych spotkań granych z orzełkiem na piersi.

W ostatnich latach w juniorskich sukcesach ścigamy się z od zawsze potężnymi Brazylią i Rosją. Na MŚ U-21 Polacy zdobyli złoto trzy razy. Dawno temu, w 1997 roku, zrobiło to znakomite pokolenie z Sebastianem Świderskim, Pawłem Zagumnym, Piotrem Gruszką, Krzysztofem Ignaczakiem, Dawidem Murkiem, Pawłem Papke, Marcinem Prusem, Grzegorzem Szymańskim czy Robertem Szczerbaniukiem. Mistrzowie od trenera Ireneusza Mazura później przez wiele lat byli kluczowymi graczami dorosłej kadry.

Wkrótce dołączyli do nich mistrzowie świata juniorów z 2003 roku (z drużyny Grzegorza Rysia) - Michał Winiarski, Mariusz Wlazły, Marcin Możdżonek, Paweł Woicki, Michał Ruciak.

Teraz, po dwóch dekadach od tamtych sukcesów, nasza młodzież serwuje ich jeszcze więcej. Popatrzmy chronologicznie:

  • 2013 rok - brąz MŚ U-19, z tej drużyny wychodzą m.in. Aleksander Śliwka i Artur Szalpuk, którzy pięć lat później zdobędą złoto seniorskich MŚ
  • 2015 rok - złoto MŚ U-19 wspomnianej już drużyny Pawlika m.in. z Kochanowskim i Kwolkiem
  • 2017 rok - złoto MŚ U-21 drużyny Pawlika
  • 2021 rok - złoto MŚ U-19 drużyny Bąkiewicza, w składzie m.in. Piotr Śliwka, brat Aleksandra

SOS dla młodych - oto nasza tajemnica

Jak to robimy, że coraz bardziej przyspieszamy? Po prostu dobrze pracujemy, inwestujemy i rozwijamy w siatkówce to, co inne nasze sporty chciałyby i próbują przenieść na swój grunt.

Jest ich 563. Pracują w 203 szkołach podstawowych i średnich uczestniczących w programie Siatkarskich Ośrodków Szkolnych. Są nauczycielami z całego kraju. Od Polskiego Związku Piłki Siatkowej dostają dodatek do pensji za to, że po 10 godzin tygodniowo szkolą swoje grupy, a dodatkowo po sześć spędzają z siatkarkami i siatkarzami na zajęciach indywidualnych, bo na takie szkolenie federacja kładzie duży nacisk. Dostają też wymyślne maszyny do rozwijania umiejętności swoich zawodników, a dla siebie komputery i kamery. Opisują w nich i nagrywają nimi podopiecznych. Materiały wysyłają do wglądu koordynatorom, tworzą dla nich dokumentalne filmy szkoleniowe, które ci koordynatorzy umieszczają na ogólnodostępnej platformie. Dwa razy w roku jeżdżą na szkolenia, żeby wiedzieć, jak najlepiej uczyć, żeby poznawać najnowsze trendy w siatkówce, w przygotowaniu motorycznym, w dietetyce, w psychologii.

Trenerzy wymieniają się doświadczeniami, występują publicznie, prezentując różne zagadnienia. Dostęp do wiedzy mają zapewniony od początku, bo już na starcie związek przetłumaczył wszystkie najważniejsze publikacje - w sumie 11 książek - z Włoch, Rosji, Stanów, Japonii. Bazują na tych materiałach, trzymają się wytycznych z towarzyszącej im internetowej akademii. Rosną systematycznie, a szkolić młodzież coraz lepiej potrafią również dzięki pomocy fizjoterapeutów (w programie pracuje ich 32), i lekarzy (16) oraz dzięki spotykaniu ludzi, którzy działają tu i teraz, na najwyższym światowym poziomie. Wykłady dają im trenerzy narodowej kadry i ludzie działający na szczytach innych dyscyplin, między innymi piłki nożnej. Brzmi nieźle, prawda?

- W ramach SOS przeszkolonych zostało już 55 tysięcy młodych siatkarek i siatkarzy. A na starcie programu w roku 2012 trenowało trzy tysiące dzieci - mówi nam Janusz Uznański, rzecznik prasowy Polskiego Związku Piłki Siatkowej. - Z przyjemnością przekazuję te imponujące dane - dodaje.

Premier Pawlak pozwolił otworzyć szufladę

Tak, to naprawdę imponujące liczby. I coraz bardziej imponujące są osiągnięcia naszej młodzieży. Rocznik 1997 najlepiej pokazał, jak bardzo opłacało się w ten program zainwestować. Kochanowski, Kwolek czy Fornal mieli po 15 lat, gdy do polskiej siatkówki trafiły duże pieniądze na szkolenie. Tamta kadra zżyła się w spalskiej Szkole Mistrzostwa Sportowego. Ona u młodych mężczyzn i Szczyrk u młodych kobiet są z założenia szczytem piramidy szkoleniowej. Piramidy, która rośnie od pewnej decyzji Waldemara Pawlaka.

- W projekcie SOS jest zatrudnionych około 20 byłych reprezentantów Polski z różnych lat. Pomysł stworzenia takiego programu w naszych głowach urodził się dawno temu, ale wiadomo, że sam pomysł to mało, jeśli nie ma środków na jego realizację. Wstępnie spisane marzenia można było wyciągnąć z szuflady dzięki premierowi Waldemarowi Pawlakowi. Kiedy poznał nasz plan, od razu docenił pierwsze takie systemowe rozwiązanie w polskim sporcie. Od 2012 roku na szkolenie dzieciaków dostajemy dobre pieniądze od ministerstwa sportu i turystyki - opowiada nam Waldemar Wspaniały.

- Z każdym rokiem zawodników po SOS-ach będzie w seniorskiej kadrze coraz więcej. Jestem już wiekowym gościem, ale bardzo chciałbym dożyć igrzysk w 2024 roku. Zobaczy pan, że w olimpijskim turnieju w Paryżu nasza reprezentacja w trzech czwartych będzie złożona z zawodników wykształconych w tych ośrodkach - przekonuje szef projektu, a w przeszłości trener reprezentacji Polski.

27 tysięcy piłek na start. "W Europie ich zabrakło, z Azji latały do nas samoloty"

Wspaniały wspomina, jak latem 2012 roku ruszyliśmy na zakupy. - Proszę sobie wyobrazić, że jak dostaliśmy pierwsze pieniądze, to na start kupiliśmy 27 tysięcy piłek. Wtedy stała się rzecz niesamowita, w Europie tych piłek zabrakło, wszyscy mówili, że Polacy zwariowali. Z Azji latały do nas samoloty wyładowane Moltenami, bo to nimi się gra we wszystkich rozgrywkach młodzieżowych, a dopiero seniorzy używają lepiej znanych kibicom piłek Mikasy - mówi doświadczony trener.

Dziś kupujemy najlepsze maszyny. I sami je projektujemy

- Dziś możemy sobie pozwolić choćby na projektowanie i wytwarzanie przeróżnych trenażerów. To są specjalne urządzenia do trenowania ataku, bloku, odbioru. Wszystkie nasze szkoły średnie, których całym kraju mamy 32, korzystają z amerykańskich i włoskich maszyn do zagrywania i atakowania. Wszyscy nauczyciele dostają od nas dodatkowe pieniądze do etatów – dodaje szef SOS-ów.

Najlepsi nauczyciele – a tych wyłania się na podstawie wyników, jakie w testach osiągają ich podopieczni – dostają po około 2 tys. złotych dodatku. A do tego szkolą się u kolejnych trenerów naszej siatkarskiej kadry. - Jak się ci nasi kolejni selekcjonerzy dowiadywali, na czym polega system, to byli w szoku. Tak samo jest zresztą z kolegami z innych dyscyplin. Przecież za nami poszły piłka ręczna, koszykówka, lekkoatletyka. Oni wszyscy pracują na bazie naszych rozwiązań - mówi Wspaniały.

SOS-y są programem skierowanym głównie do nastolatków. Ale rozwijamy też minisiatkówkę. W ogólnopolskim turnieju Kinder+Sport co roku bierze udział po ponad 40 tysięcy dzieci. - W rekordowym roku ministerstwo sportu na SOS-y potrafiło dać nam 13 mln złotych. Teraz pieniędzy jest trochę mniej, ale nie mamy na co narzekać, cały czas stać na prężne działanie - podsumowuje Wspaniały.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.