W czwartek o godzinie 18:00 ŁKS Łódź podejmował na własnym stadionie Raków Częstochowa w Pucharze Polski. Drużyna Dawida Szwargi była faworytem tego starcia, ale nie była w stanie pokonać defensywy rywali. W związku z tym do rozstrzygnięcia meczu potrzebna była dogrywka.
W niej doszło do kontrowersyjnej sytuacji. W setnej minucie gry Piotr Janczukowicz padł w polu karnym po kontakcie z Igorem Tudorem. Sędzia uznał, że zawodnik ŁKS-u symuluje i ukarał go drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką. Janczukowicz nie zgadzał się z tą decyzją i w trakcie transmisji było widać, jak dwukrotnie przytrzymał sędziego.
"Nie uderzył arbitra ani go czynnie nie znieważył, jednakże takie postępowanie - niezależnie od jego przyczyn - jest absolutnie niedopuszczalne" napisał były sędzia Rafał Rostkowski w TVP Sport. Jego zdaniem Janczukowicz obejrzałby za to zachowanie żółtą kartkę. Jak sam przyznał łącznie "piłkarz ŁKS zasłużył w tym meczu na co najmniej cztery kartki" i stwierdził, że jego reakcja była karygodna.
Sytuacja ta wywołała sporo kontrowersji i niektórzy twierdzą, że ŁKS-owi należał się rzut karny. Rostkowski uważa, że rzeczywiście doszło do kontaktu Tudora z Janczukowiczem. Jego zdaniem zawodnik ŁKS-u powinien jednak zatrzymać się i zasygnalizować faul i wtedy być może arbiter skonsultowałby się z wozem VAR w celu podyktowania rzutu karnego. Piłkarz postanowił się przewrócić i finalnie sędzia miał prawo twierdzić, że była to symulka. "Ta sytuacja pokazuje, że – wbrew obiegowej opinii krążącej po środowisku piłkarskim – czasem lepiej wcale nie upadać, lecz ewentualny faul lub roszczenia z powodu rzekomego faulu zgłaszać sędziemu w inny sposób niż poprzez symulowanie" - zakończył Rostkowski.
Raków ostatecznie wykorzystał grę w przewadze i niedługo później objął prowadzenie. Gola strzelił Vladyslav Koczergin. W końcówce spotkania na listę strzelców wpisał się jeszcze Ben Lederman i ekipa z Częstochowy wygrała 2:0.